środa, 3 lipca 2013

26. You mean everything to me. You are my whole world.

- Nie miałam z nim szans. - stwierdziła, gdy po wszystkim gładziłem ją po nagich plecach, a ona opierała policzek o moje ramię. Przez moment próbowałem przypomnieć sobie, do czego odnosi się ta wypowiedź.
Mój żołądek skręcił się na myśl o rozmowie sprzed godziny.
- Jeśli nie chcesz to nie musisz mi tego teraz mówić. - w odpowiedzi pokręciła przecząco głową.
Mimo wcześniejszej reakcji, teraz jej oddech był spokojny.
Przez uchylone okna wpadało poranne powietrze już nagrzane od promieni słonecznych.
- Był ode mnie znacznie silniejszy fizycznie, nie potrafiłam wyrwać się z jego uścisku. Bałam się, że mógł mnie bardziej skrzywdzić, ale jemu chodziło tylko o zaspokojenie ciekawości.. pierwotnych instynktów. - kontynuowała ze zmarszczonymi brwiami i zdegustowaniem na twarzy na wspomnienie tego zdarzenia - chciałam być wtedy silna, nie pokazywać swej słabości, więc nie krzyczałam, nie wołałam o pomoc, ani nie płakałam. Czułam tylko wściekłość i od tamtej pory żywiłam niechęć do mężczyzn.. wręcz obrzydzenie. - dodała kreśląc kółka, kwadraty, trójkąty i krzywe linie wokół mojego sutka, co przyprawiało mnie o gęsią skórkę - ale cieszę się, że z Tobą jest inaczej.. choć czasem.. napawają mnie lęki z przeszłości.. boję się, że Ty też mnie skrzywdzisz - wyszeptała cicho, a ja objąłem ją mocniej ramieniem i czule całowałem po twarzy.
Skąd we mnie tyle czułości i poczucia odpowiedzialności?
Czy zawsze drzemała we mnie taka nadopiekuńczość?
Te pytania nie dawały mi spokoju.
Nie poznawałem siebie.

Najpierw na jej twarzy pojawił się uśmiech, a potem wręcz zaczęła się śmiać z rozbawienia.
- Nie chcę Cię skrzywdzić.
- Wiem o tym. - odpowiedziała, a ja zapewniłem ją spojrzeniem i pocałowałem ją w nos, patrząc jak radośnie się uśmiecha - to wspomnienie było powodem Twojego płaczu?
- Tak - odpowiedziała i kiwnęła twierdząco głową - nagle ta scena z przeszłości pojawiła się przed moimi oczami i wiesz.. - szepnęła, więc tylko twierdząco skinąłem głową.
Nie musiała już nic więcej mówić na ten temat.
Rozumiałem już wystarczająco.
Niby to nic takiego.
To nie gwałt, a molestowanie seksualnie..
Może trochę za bardzo to wyolbrzymiła?
Podkolorowała?
Nie wiem.
Robiłem się coraz bardziej śpiący, więc wtuliłem się w jej drobne, ciepłe ciało nasłuchując spokojnego rytmu uderzeń jej serca i zasnąłem.

Przebudziłem się i znów byłem sam w łóżku, tak jak wtedy w hotelu.
Ogarnęła mnie panika.
Wstałem i tak jak mnie Pan Bóg stworzył poszedłem rozejrzeć się po mieszkaniu.
Zastałem ją w bieliźnie i z mokrymi blond włosami opadającymi na ramiona.
Wyglądała... zjawiskowo.
- Już wstałeś? - spytała z promiennym uśmiechem spoglądając na mnie, stojącego w wejściu do kuchni, a ciepło rozlało mi się w klatce piersiowej.
Mój promyczek.
Uśmiechnąłem się z ulgą, a ona otworzyła lekko usta i wpatrywała się we mnie z szerzej otwartymi oczami niż zazwyczaj.
- Tak. Dzień dobry, kochanie. - odpowiedziałem lekko rozbawiony jej reakcją.
Przytuliłem ją i dłonią lekko zamknąłem jej buzię, po czym pocałowałem w usta - to tak na mój widok? - spytałem i znacząco spojrzałem po sobie w dół.
- Nie, to nie to. - odpowiedziała beztrosko, gdy powiodła wzrokiem za moim spojrzeniem i pocałowała mnie delikatnie w policzek - Twój uśmiech mnie rozbroił, totalnie. - wymruczała rozkosznie, klepnęła mnie w pośladek przechodząc obok, czemu towarzyszył dźwięczny głos.
- Ah! - wyrwało mi się z ust i zagryzłem dolną wargę ust - nie ładnie tak! - zażartowałem mierząc ją pożądliwym spojrzeniem.
- Ty mi tak też robisz! Zapomniałeś? Tylko, że lżej - powiedziała rozbawiona i wystawiła język, po czym wróciła do podsmażania szpinaku - ubierz się, bo się przeziębisz, dobrze? - mruknęła nawet nie obdarzając mnie spojrzeniem.
- Co to będzie? - spytałem ignorując jej wcześniejszą prośbę i po próbie wsadzenia palca do zielonej mazi i spróbowania - dostałem po rękach.
- Gorące jest jeszcze, poparzysz się. - odpowiedziała czule, więc zaplotłem ręce wokół jej talii i składałem pojedyncze, pełne czułości pocałunki na szyi, karku, ramionach i każdym innym odkrytym fragmencie jej skóry.
Nabrała trochę szpinaku na drewnianą łyżkę, którą mieszała, podmuchała, by trochę ostudzić i podała mi pod nos.
Pachniało bardzo apetycznie.
- Spróbuj i powiedz, czy czegoś brakuje. - zażądała, więc spróbowałem i zastanawiałem się przez chwilę.
- Czy tu jest ser? - spytałem lekko wystraszony.
- Tak, ser feta, a dlaczego pytasz? - odpowiedziała z pytaniem na moje pytanie, lecz chyba szybko odnalazła odpowiedź, bo zmarszczyła lekko brwi - nawet nie próbuj robić mi przykrości tym, że nie będziesz chciał zjeść! - dodała gniewnie, a ja przełknąłem ciężko ślinę - ser feta chyba możesz jeść, prawda? To nie jest mięso, ani żółtko jaj.. więc nie wydziwiaj.
- Dobrze - zadeklarowałem spokojnie - brakuje trochę soli.
- Idź pod prysznic i ubrać się.
- Tak jest, pani Kapitan! - zawołałem wesoło rozbawiony tym co mówiła dziś do mnie i zacząłem delikatnie kołysać nami na prawo i lewo. - Ale najpierw mam na coś innego ochotę.. - wymruczałem jednoznacznie wsuwając jedną dłoń za linię jej koronkowych fig, a drugą pod stanik pieszcząc jedną z jej piersi, na co Vanessa wypięła się lekko do tyłu i biust w przód - O.. tak. - zamruczałem z aprobatą - Dokładnie tak. - dodałem całując ją po plecach i zsuwając jej figi powoli w dół, wzdłuż jej długich nóg.
- Jared, nie chcę spalić tego szpinaku - powiedziała z błagalnym spojrzeniem i dłońmi opartymi blisko kuchenki.
- Ale ja też już nie mogę dłużej czekać. - powiedziałem napierając na nią mocniej - musimy nadrobić te dwa tygodnie.. bardzo za Tobą tęskniłem. - wymruczałem najbardziej przekonująco jak tylko potrafiłem, wiedząc, że może być ciężko z przekonaniem jej teraz.
Zagryzła dolną wargę ust rozważając niemo moje słowa.
Wiedziałem, że za chwilę znowu się połączymy i będziemy dzielić się swoimi oddechami.. i nie tylko nimi.
Po chwili, która zdawała się trwać dla mnie wieki - wyłączyła palnik, na którym podsmażała szpinak i odstawiła patelnię na bok.
Powoli obróciła się do mnie przodem z dziarskim uśmiechem i wskoczyła mi na ręce oplatając nogami moje biodra i całując zachłannie.
Kiedy ona tak się zmieniła? 
Kiedy ja tak bardzo się zmieniłem?
Powędrowaliśmy w stronę stołu.
- O nie, tylko nie na stole - jęknęła z błagalnym spojrzeniem - nie zniosę, jeśli kolejne rzeczy z tej zastawy się stłuką - dodała, a ja pocałowałem ją w czubek nosa.
- Kupię Ci nową. - wymruczałem w odpowiedzi nie widząc w tym, żadnego problemu.
- Lubię TĘ zastawę... - szepnęła podkreślając jak ważna jest dla niej ta zastawa, więc westchnąłem cicho i przenieśliśmy się do sypialni, gdzie krzyczała z rozkoszy i wiła się pode mną. - Jared.. - wyszeptała cicho moje imię zaciskając palce na moich ramionach.
Zapragnąłem, żeby je wykrzyczała.
- Głośniej - zażądałem i dałem jej klapsa w pośladki na co ona wyprężyła się wyginając plecy w łuk i spojrzała na mnie ze wściekłością przeplataną z pożądaniem - Głośniej. Wykrzycz moje imię. -  dodałem, a gdy Van patrzyła na mnie z tajemniczym uśmiechem - nie potrafiłem odgadnąć jej myśli.
Uległem jej, gdy popchnęła mnie na łóżko i plecami miękko uderzyłem o zdewastowaną przez nas pościel.
- Znalazłam coś Twojego... - wymruczała ze świadomością, jak to na mnie działa, po czym sięgnęła do reklamówki, którą wcześniej przywiozłem ze sobą. Wyciągnęła z niej kajdanki z sex shopu i zakręciła na palcu wskazującym. - Może wypróbujemy teraz Twoje zabawki? - spytała z cwanym uśmiechem.
Przez moją twarz przebiegł cień zaskoczenia, lecz skomentowałem to pomrukiem aprobaty.
Nie spodziewałem się jednak, że to ja będę przedmiotem do testowania tych wszystkich zabawek, które kupiłem z myślą o niej.. i aż trochę wstyd mi się przyznać przed samym sobą, ale to ja chciałem je wszystkie wypróbować - właśnie na niej.

- Muszę już iść. - powiedziała susząc włosy po kolejnej kąpieli.
- Gdzie się wybierasz? - spytałem lekko zdziwiony.
- Do pracy Jared, do pracy. - odpowiedziała malując kreski na powiekach oczu brązowym eyelinerem i uśmiechając się delikatnie. - równo? - spytała wskazując palcem na powieki oczu.
Zaśmiałem się i przytaknąłem kiwając twierdząco głową.
- Idealnie. - odpowiedziałem i pocałowałem ją w jeszcze nie umalowane pomadką usta.
Słodki ich smak zmieszany z świeżością pasty do zębów i płynem do płukania jamy ustnej.
Osobiście preferowałem, kiedy czułem od niej słodki smak czekolady.
- To dobrze. - powiedziała łagodnie i przyglądała mnie się przez chwilę uważnie - trzymając w dłoniach wciąż eyeliner.
Uśmiechnęła się pogodnie.
- Co jest? - spytałem nie wiedząc dokładnie o co chodzi z tym nieodgadnionym uśmiechem.
- Nic.
- To dlaczego tak się uśmiechnęłaś?  - spytałem lekko zdziwiony, choć z niemaskowanym uśmiechem.
- O tak, nie mogę? - spytała i pokazała mi język, po czym odłożyła kosmetyk, wzięła różową pomadkę i wróciła do przyglądania się w lustrze, skupiając się bardzo na precyzyjnym pomalowaniu ust i w międzyczasie, sprzeczaniu się ze mną, że to nie jest różowy tylko "pout".
Oh, jak tam woli.
Według mnie, nie robi to większej różnicy.
Chociaż ja sam - za czasów blond irokeza - tłumaczyłem wszystkim, że irokez nie jest wyfarbowany na "różowy", lecz na CYKLAMENTOWY, a to jest przecież różnica, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz