Nawet w samolocie dręczył mnie kac morderca, a turbulencje wcale nie dawały taryfy ulgowej mojemu żołądkowi.
Próbowałem skupić się na oglądaniu filmu, ale z każdą chwilą coraz gorzej się czułem.
Nie macie pojęcia, jaką odczułem ulgę, gdy stanąłem w końcu na lądzie.
-
Przeklęta maszyna.. - syknąłem pod nosem i rzucając przez ramię
ostatnie spojrzenie w stronę samolotu, a jakaś starsza kobieta
zachichotała, więc poprawiłem okulary słoneczne na nosie (mimo, że była 3
nad ranem) i pasek od torby na ramieniu.
Po chwili odebrałem bagaż i taksówką wróciłem do swojego mieszkania.
Rzuciłem torbę koło łóżka, napiłem się wody i wskoczyłem pod prysznic.
Nie dosłownie.
Gdy założyłem czyste ubrania uśmiech sam wkradł się na moje usta.
Czułem, że jestem zmęczony i skacowany, ale podniecenie brało górę nad tym wszystkim.
Chwyciłem reklamówkę z "prezentem" dla Van i skierowałem się do drzwi.
- A Ty gdzie się wybierasz? - wychrypiał zaspanym głosem Shannon.
Chyba go obudziłem.
- A tu i tam.. - mruknąłem cicho, choć dalej z bananem na twarzy.
Miałem cudowny nastrój!
- Śpi o tej porze. Nie budź jej. - syknął - Jak już musisz, to rano pojedź do niej.
Udałem, że się nad tym zastanawiam i wydałem z siebie pomruk zastanowienia.
- No to cześć! - odpowiedziałem i zanim Shann zdążył cokolwiek powiedzieć - mnie już nie było.
Starałem się nie zasnąć przed kierownicą, a po dłuższej chwili otwierałem już drzwi od jej mieszkania.
Było ciemno i przeraźliwie cicho.
Oświetlałem sobie drogę telefonem, żebym nie wyciął orła i obudził ją potykając się o coś.
Wyłączyłem zupełnie telefon patrząc jak blade światło księżyca z z powoli nadchodzącym nowym dniem wdziera się do sypialni.
Widząc jak słodko śpi, a jej koszulka, zbytnio zadarta do góry ukazuje delikatny zarys jej piersi - uśmiechnąłem się.
Z momentem, gdy ją zobaczyłem - cały mój misterny plan szlag trafił.
Położyłem torbę z zakupem niedaleko jej łóżka, a ja sam przysiadłem na jego krawędzi obserwując ją przez dobrą chwilę.
Pogładziłem
ją po twarzy i nachylając się ku niej - lekko pocałowałem w czoło, na
co ona lekko zmarszczyła brwi i uchyliła lekko powieki oczu.
- Hej. - szepnąłem, gdy przeciągnęła się i spoglądała na mnie zaspanym wzrokiem, mrugając powoli i wielokrotnie.
W tym świetle jej tęczówki zdawały się mieć teraz odcień zielono-niebieski.
Very hypnotizing.
-
Wyspałaś się? - spytałem, a ona lekko uniosła kąciki ust i wyciągnęła
ręce w moim kierunku przyciągając mnie za szyję do siebie i całując
delikatnie w usta.
- Mogłeś się ogolić, powiedziała po chwili, dotykając dłońmi mojej twarzy i zaglądając czule w moje oczy.
Pocałowałem wewnętrzną stronę jej dłoni i nachyliłem się ku niej po raz kolejny dzisiejszego bardzo, baardzo wczesnego poranka.
Już dłużej nie mogłem tego znieść i powstrzymywać się.
Zacząłem ją powoli całować i dotykać, a ona jeszcze trochę senna - nie opierała się.
Musiałem osobiście sprawdzić, czy nic się nie zmieniło przez te dwa tygodnie i czy wszystko jest na swoim miejscu.
- Tak bardzo tęskniłem za Tobą.. - wyszeptałem do jej ucha, po czym znów całowałem ją po szyi i dekolcie.
Przeczesywała
palcami moje włosy i prężyła się pode mną, jak młoda kotka wciąż bardzo
chętna do zabawy. - Kochanie.. - szepnąłem znów do jej ucha
przywierając do niej mocno i ciasno z cichym jękiem. Szeroki uśmiech wkradł mi się na usta - Piersi Ci urosły.
- Aleś Ty spostrzegawczy. - warknęła z lekką irytacją. - to może źle? - dodała, ale nie pozwoliłem jej już nic więcej mówić.
-
Ależ skąd! Bardzo mnie to cieszy. - odpowiedziałem trochę bezczelnie,
ale szczerze i pieszcząc ją, a gdy znów chciała dodać coś równie
zgryźliwie - zamknąłem jej usta pocałunkiem.
Rozpalić ją wcale nie
było trudno, trochę gorzej było z przełamaniem jej oślego uporu, aby
poddała się zupełnie pieszczotom i nie tylko.. oraz żeby zaczęła
współpracować ze mną.
Chyba uwielbiała stawiać mi opór.
- Vanessa. Chcę Cię spytać dlaczego-...
-
JARED. Proszę Cię, nie teraz.. proszę. - powiedziała wręcz błagalnie,
choć stanowczo przerywając mi. - Dlaczego chcesz poruszać takie tematy,
w TAKIEJ chwili? - dodała rozchylając lekko nogi i uśmiechając się
zachęcająco z przegryzioną dolną wargą ust. - Nie psuj tego.. -
wyszeptała, więc twierdząco skinąłem głową i wszedłem w nią jednym
mocnym pchnięciem, tak jak już miałem w zwyczaju.
Ku mojemu zdziwieniu wstrzymała na moment oddech i wyprężyła plecy w łuk, a jej paznokcie mocno wbiły się w moje ramiona jak za pierwszym razem.
Starałem się nie skrzywić z bólu, więc zacząłem się poruszać.
Zdziwiła mnie jej reakcja.
Byłem pewny, że już przywykła do tego, w jaki sposób się kochamy.
-
O MÓJ BOŻE.. - powiedziałem z przerażeniem obserwując jej zapłakaną
twarz. - Zrobiłem coś nie tak? - w odpowiedzi pokręciła przecząco głową.
- Boli Cię coś? - zadałem kolejne pytanie i dostałem taką samą
odpowiedź. - Co się stało? Dlaczego płaczesz? - pytałem lekko
wystraszony, że mogłem sprawić jej ból, lecz ona zagryzała dolną wargę
ust prawie do krwi i pokręciła przecząco głową.
- Wszystko
dobrze.. - szepnęła - kontynuuj. - poleciła, lecz ja zacząłem mieć wyrzuty
sumienia, że nie zrobiłem tego delikatniej, więc po prostu przerwałem.
Otarłem kciukiem jej policzki z łez i pocałowałem w usta.
Leżałem tuż obok niej, obserwując ją bardzo uważnie z delikatnym, choć przepraszającym uśmiechem.
-
Przepraszam, że sprawiłam Ci przykrość.. - wyszeptała podkulając pod
siebie kolana i obejmując je ramionami, a oczy znów zaszły jej tymi
gorzkimi łzami - i po raz drugi tej nocy zaczęły spływać jej po twarzy.
Ten widok łamał mi serce, więc po prostu przyciągnąłem ją blisko do siebie i otarłem jej łzy.
Znowu.
- To ja sprawiłem, że płakałaś.. przeze mnie. - pocałowałem ją w czoło, a ona pokręciła przecząco głową.
Jeśli to nie przeze mnie.. to w takim razie przez co?
- Bo ja-... - zaczęła mówić, lecz urwała i zakryła twarz dłońmi.
Płacz zaczął wstrząsać jej drobnym - według mnie - ciałem.
Tłumiony kolejny napad płaczu.
Poczułem nieprzyjemny ucisk w żołądku, bałem się tego, co chciała mi powiedzieć, lecz jeszcze nie mogła.
Walczyła ze sobą, czy może mi powiedzieć, czy też nie.
Przełknęła ciężko ślinę i spojrzała na mnie, a moje serce zaczęło bić znacznie szybciej ze strachu.
-
Byłeś-.. byłeś kiedyś molestowany seksualnie? - spytała cicho przy
okazji nakrywając się wyżej pościelą, prawie po sam kark - a ja? Ja
poczułem, jakby uderzyła mnie bardzo mocno patelnią teflonową w potylicę
i krzyknęła "Wszystkiego najlepszego Jared, będziesz tatem!".
Teraz to ja przełknąłem ciężko ślinę i przyciągnąłem ją bliżej siebie, czując jej ciepły oddech na skórze.
Starałem się jak najbardziej zmniejszyć dystans pomiędzy nami w nadziei, że wraz z ciepłem uda się, w ten sposób przenieść wspomnienia z jej ciała do mojego.
Naiwne, co?
Nie patrzyła mi w oczy, miałem wrażenie, że nie ma teraz odwagi na taki ruch.
Wpatrywała się w triadę zawieszoną na mojej szyi i po chwili obracała ją w palcach przyglądając jej się uważnie.
Łzy znów naszły jej do oczu.
Oh, błagam! Nie znęcaj się tak nade mną w ten sposób! Nie każ mi patrzeć na łzy osoby, którą.. którą darzę uczuciem..
Byłem lekko zdezorientowany jej pytaniem.
- Pytam, czy ktoś kiedyś molestował Cię seksualnie, gdy byłeś młodszy.. - powtórzyła pytanie, tym razem bardziej je precyzując.
Zamilkła na moment i patrzyła się nieruchowo w triadę. Jakby wstydziła się tego, co powiedziała.. jakby uznała to pytanie za głupie.. lub też, jakby wróciła się pamięcią do przeszłości.
-
Przez fangirls na koncertach i poza, też się liczy? - spytałem
półżartem-półserio z głupkowatym uśmiechem co było błędem, bo widziałem
jak wściekłość w niej narasta i zaciska usta w cienką linię, a jej palce
zaciskają się na wisiorku - i kostki jej bieleją.
- Nienawidzę,
gdy nie traktujesz poważnie tak ważnych tematów. - wysyczała
rozzłoszczona zabierając ode mnie dłonie i próbując odsunąć się
na długość swoich rąk, lecz nie pozwoliłem jej na to obejmując czule, choć w
żelaznym uścisku, z którego nie potrafiła się wyswobodzić.
Ah,
cóż mogę poradzić na to, że nie potrafię ugryźć się w język i pierdolę
głupoty, gdy jestem zdezorientowany i trochę wystraszony?
Gdy nie wiem czego mogę się spodziewać?
Gdy czuję, że coś złego ma się wydarzyć za chwilę?
Za moment?
Co jest z nią?
Najpierw czuła, napalona, potem zła.. następnie znów chętna i znowu zła..
Napięcie przedmiesiączkowe?
Kto wie.
Kobiety ciężko jest zrozumieć.
Spoważniałem zaraz po tym wewnętrznym monologu, wziąłem w swoją dłoń jej dłoń i ucałowałem palce jej dłonie.
- Co się stało, skarbie? Opowiedz mi. - poprosiłem z troską i obserwowałem jak walczy z kolejną falą żalu i rozgoryczenia.
Ona zawsze była tak cholernie rozchwiana emocjonalnie?
Wtuliła twarz w moją szyję, a palce dłoni zacisnęła mocniej na moim przedramieniu lekko drżąc.
I znów była czuła.
Próbowała być silna i walczyć z tym wspomnieniem, lecz ja sam.. czułem, że jest to bardzo bolesne dla niej.
- Nic. - wyszeptała cicho.
- Nie kłam.
- Wcale nie kłamię.. - znów skłamała i mocniej zagryzła wargę ust.
Jakoś stało się to jej zwyczajem, że gdy kłamała to przegryzała dolną wargę.
- Van.. to czemu płaczesz? Co się stało? Powiedz mi. - wciąż nalegałem, a ona doskonale już wiedziała, że nie odpuszczę, że będę nalegał, aż w końcu mi powie.. jak nie dziś - to jutro, a jeśli nie jutro - to kiedy indziej.
- Nie kłamię.. - znów skłamała i mocniej przegryzła wargę prawie do krwi.
Wpatrywałem się w nią z uporem i chyba pod wpływem spojrzenia odetchnęła głębiej.
Pocałowałem jej odkryte ramię, a ona objęła mnie mocniej.
- Parę lat temu... kiedy byłam młodsza.. a nawet nie miałam jeszcze jedenastu lat.. - urwała na chwilę i pocałowała mnie w szyję.
Objąłem ją jeszcze mocniej o ile było to możliwe, by dodać jej otuchy, gdyż widziałem, że zbiera w sobie odwagę, by dokończyć swoją historię.
Kolejny raz przełknąłem ciężko ślinę, czując jej strach.
Nie chciałem jej przerywać.
- Miałam starszego... "kolegę", który dotykał mnie... i-... to nie było miłe.. nie powinien dotykać mnie w taki sposób.. to nie było przyjemne. - dodała i na nowo rozpłakała się. - Jared.. to naprawdę nie było przyjemne! - dodała między salwami spazmatycznego płaczu i atakami histerii.
Biedna moja mała.
Nie zauważyłem nawet kiedy zacisnąłem bardzo mocno szczęki i dłonie w pięści.
Zebrały się we mnie takie pokłady nienawiści, że mogłem góry przenosić.. jak to jakiś gówniarz ją dotykał?... "dotykał"? On ją molestował!
- Jak się nazywa? - spytałem i aż się zdziwiłem jak bardzo lodowaty jest mój głos w tym momencie.
W myśli układałem już plan co mu zrobię jak go znajdę.. oh, nawet nie wiedział, że to kiedyś będzie jego wyrokiem na "samobójstwo".
- Nie powiem Ci. - odpowiedziała stanowczo.
Oh.. Chyba przejrzała mnie i moje zamiary.
- Wiem, że chcesz go zabić.. - dodała i zajrzała mi głęboko w oczy.
Zobaczyłem w nich wiele wdzięczności i czegoś.. czegoś, czego nie mogłem w tej chwili nazwać. - Nie chciałabym odwiedzać Cię w więzieniu lub zakładzie dla psychicznie chorych.. - mruknęła, a ja odrobinę posmutniałem.
Znowu jest zła?
Byłem gotów zabić dla niej każdego skurwysyna, który ośmielił się i ośmieliłby się ją dotknąć.. a ona nie chciałaby odwiedzić mnie w więzieniu czy w psychiatryku ... ?
Pocałowała mnie w kącik ust.
- Dlaczego? Nie odwiedzałabyś mnie? - spytałem zakładając kosmyk blond włosów za jej ucho.
Ślicznie jej w tym kolorze.
- Raz w tygodniu? Myślisz, że to by mi wystarczyło? - spytała mrużąc lekko oczy z tym zadziornym uśmiechem - A z kim miałabym się kochać, gdyby Ciebie nie było? - spytała siadając na mnie z prowokacyjnym uśmiechem, a ja poczułem kolejną falę uderzającego mnie gorąca. - z Shannonem może? - droczyła się ze mną, delikatnie ocierając się o mnie, o moje krocze.
Spojrzałem w okno, za którym robiło się już jasno, a słońce lada moment miało wyjrzeć zza horyzontu.
Próbowałem zachować neutralną minę, lecz na myśl, że Vanessa miałaby krzyczeć z rozkoszy z moim bratem... grymas niezadowolenia i złości siłą wdarł się na moją twarz.
Teraz znów jest podniecona i chętna?
Oh, Lord.. kiedyś zwariuję z tą dziewczyną.
Roześmiała się i pocałowała mnie w usta, bo poza tym.. jak mogłem udawać, że nic mnie to nie rusza, skoro czułem ciepło zbierające się w dolnej partii mojego ciała, hm?
- W Twoich snach chyba! - powiedziałem rozzłoszczony, a ona dalej mnie kokietowała mimiką twarzy, cichymi odgłosami, poruszaniem się i dotykiem dłoni. - Chociaż nie.. w Twoich snach jest miejsce tylko dla mnie, dla Ciebie i dla nikogo więcej. - dodałem z chytrym uśmiechem i pocałowałem ją szybko w usta.
Nie potrafię ukryć, że podoba mi się i mnie podnieca z każdym dniem coraz bardziej.
Uwielbiam tę jej ładnie wyrzeźbioną sylwetkę kilkuletnimi praktykami gry w koszykówkę i równocześnie miękkość jej ciała.
Krągłości jakie dopiero teraz nabierała, podczas przerwy i - odkąd przestała grać.
Przewróciłem ją na plecy i teraz to ja byłem górą.
- Does it hurt? - spytała szczebiocząc i robiąc tak niewinną minę, że uwierzyłbym na słowo, gdyby teraz powiedziała mi, że jest to jej pierwszy raz.
Jedyne co ją zdradzało, to pożądanie pałające w jej oczach i wyczuwalne w całym mieszkaniu.
Uśmiechnąłem się do niej dziarsko.
Czy odpowiedź nie była oczywista?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz