Męczyłam się na tej premierze filmu, cały czas czułam dłoń Harrego ściskającego moją dłoń i parzący wzrok Jareda na plecach. Źle się z tym czułam, ale jeśli już zgodziłam się i zaczęłam grać w tą grę, to trzeba ją skończyć i wygrać.
Zaraz po zakończeniu filmu Harry pociągnął mnie za rękę i jako pierwsi opuściliśmy salę. Od razu pociągnął mnie w stronę toalety męskiej zamykając za nami drzwi.
- Co jest? - spytałam lekko zdziwiona, a on zaczął się śmiać.
- Zaraz przyjdzie tu Leto, zobaczysz. - powiedział najwidoczniej rozbawiony tym, co miało za chwilę nastąpić.
- Wiesz, że jesteśmy w męskiej toalecie?
- Myślisz, że on wszedłby do damskiej? Faceci przynajmniej nie rozpowiadają, kto z kim pieprzy się po toaletach. - żachnął się, a ja parsknęłam śmiechem.
- 5... 4... 3... 2... - odliczał, po czym przygwoździł mnie do ściany namiętnie całując i trzymając za nadgarstki.
Drzwi się otworzyły i wszedł do środka Jared.
Dziwnie zbladł na twarzy i zawahał się przez moment.
- Przepraszam.. - powiedział niepewnie i odchrząknął.
Harry odsunął się ode mnie i starł rozmazaną szminkę.
- No? - spytał spoglądając na niego z politowaniem.
- Chciałbym-... - zaczął Leto i wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Nie macie o czym rozmawiać. - przerwał mu szorstko Harry stając między mną, a nim.
Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia.
- Ta sprawa jest między mną i nią. Nie wtrącaj się szczeniaku. - odpowiedział przez zęby Jared, który chwilę wcześniej miał wysoko uniesione brwi.
- Jak nie umiesz zatrzymać przy sobie dziewczyny, na której ci zależy, to znaczy, że nie zasługujesz na nią. - powiedział pewny siebie Harry. - Idziemy stąd. - zwrócił się do mnie łagodniej, chwycił za dłoń i zaczął prowadzić w stronę drzwi.
- Nigdzie z tobą nie pójdzie, do póki ze mną nie porozmawia. - usłyszałam Jareda i znajome ciepło dłoni zaciskające się na moim nadgarstku.
Harry zatrzymał się i spojrzał gniewnie na niego.
- To moja dziewczyna. Puść ją, jeśli nie chcesz, żebym obił ci tę buzię. Flesze reporterów nie przepuszczą wtedy okazji, by wysnuć nowe plotki, co nie? Panie Leto? - powiedział tak oschle, że nie mnie aż przeszedł dreszcz.
- Harry... - wyszeptałam cicho, a on spojrzał na mnie przeszywająco z ukrytym przekazem. Zacisnęłam mocniej szczęki.
Tak, wiem już doskonale jaką rolę mam odegrać.
- W takim razie niech wybierze, czy chce z Tobą porozmawiać, czy też nie. - zaproponował ugodowo Harry i z cwanym uśmiechem puścił moją rękę. Rozłożył teatralnie ręce. - Ekhm? - odchrząknął i wskazał palcem na dłoń Leto wciąż trzymającą moją, aby puścił.
- Vanessa... - powiedział miękko Leto i spojrzałam na niego niepewnie.
Przypomniał mi się jego wyraz twarzy... jego słowa.
To jak wyszedł.
Cała niepewność i strach uleciały ze mnie.
Znów poczułam tą złość, co wtedy.
Wtedy on był poważny.
- Więc? - spytał Harry, a ja westchnęłam ciężko.
- Mam dość. - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
Leto uśmiechnął się i położył rękę na sercu z ulgą wypisaną na twarzy.
- Sam powiedziałeś, że nie możesz być z kimś, kto Cię okłamuje.. skoro mi nie wierzysz i nie ufasz... niech tak będzie. - powiedziałam, a głos zabrzmiał mi bardziej lodowato niżbym chciała.
Już było za późno, żeby cofnąć te słowa.
Podeszłam do Harrego i splotłam ze sobą palce naszych dłoni.
- Wszystko jasne. - skwitował wesoło Harry, a Jared zacisnął mocno dłonie w pięści.
- Nic nie jest jasne! - krzyknął, a ja otworzyłam szeroko oczy.
Spojrzałam na niego przez ramię.
- O co Ci do cholery chodzi?! - spytałam puszczając Harrego i podejmując jego wyzwanie-stanęłam na wprost niego z szeroko rozstawionymi nogami, na tyle na ile pozwalała mi sukienka i rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej.
- Co Ty za przedstawienie odstawiasz, co?! Co to za koleś?! - spytał zły jak osa.
- Ej, przedstawiałem ci się. - powiedział oburzony Harry.
- Nie wtrącaj się! - warknął do niego Leto.
- Co ja odstawiam?! Chyba co Ty odstawiasz! - przekrzykiwałam się z nim bliska płaczu. - To Ty odszedłeś nie czekając na żadne wytłumaczenia!
- Bo mnie okłamujesz! Dlaczego mi to robisz?! - powiedział rozzłoszczony i podszedł niebezpiecznie blisko.
- Nie okłamuję Cię! - powiedziałam patrząc prosto w jego oczy, a jego obraz coraz bardziej rozmazywał się pod wpływem wściekłości i zbierających się łez. Poczułam jak te gorzkie łzy spływają po moich policzkach. - Nie okłamuję Cię... - szepnęłam i poczułam silne ramiona wyprowadzające mnie z tej cholernej męskiej toalety.
- No już... nie płacz. - powiedział po chwili Harry obejmując mnie ramionami. - No już, uspokój się. - szeptał, gdy wciąż płakałam w jego białą koszulę.
- Nie jestem dobrą aktorką... - wyszeptałam ze słabym uśmiechem, a on zaśmiał się cicho.
- Jesteś okropną aktorką, nie widzę Twojej przyszłości w tym zawodzie. - wyszeptał siadając na miękkiej sofie i usadowił mnie na swoich kolanach.
- To wcale nie jest śmieszne. - odpowiedziałam spoglądając w jego oczy. Uśmiechnął się i pocałował mnie w skroń.
- To jest bardzo śmieszne. Wyglądasz jak panda. - powiedział i zaśmiał się, a ja natychmiast sięgnęłam do torebki po lusterko i zaczęłam poprawiać makijaż.
- Dzięki, wiesz?! - warknęłam, lecz po chwili też zaśmiałam się. - Boże.. ciekawe co on teraz sobie myśli...
- Nie wiem, ale wyglądało to całkiem ciekawie obserwując z boku. - odpowiedział opierając brodę na moim ramieniu. - wyglądał jakby chciał Cię zaraz rozszarpać na strzępy ze złości i ta jego bezsilność w oczach, kiedy rozpłakałaś się i odciągnąłem Cię od niego. Bezcenne. - skwitował, a ja spojrzałam mu w oczy.
- Według mnie, on Cię wciąż kocha.. ale sama chciałaś zacząć tę grę. - dodał odchylając się do tyłu. Podparł się na rękach i patrzył w sufit. - W niezłe gówno nas wpakowałem.
- O czym mówisz? - spytałam, a on uniósł lekko kąciki ust.
- Sama zobaczysz.
Wyszliśmy z kina powolnym krokiem trzymając się za ręce i w zupełnej ciszy.
Wsiedliśmy do auta i zaparkował na parkingu, z którego nas nie wyrzucą, po czym ruszyliśmy przez park w stronę placu zabaw.
- Nie wiem o czym mam z Tobą rozmawiać. - powiedział cicho, a ja spojrzałam na niego.
- Dlaczego?
- Mój plan nie obejmował spacerów i pocieszania Ciebie. - odpowiedział całkiem szczerze, a ja zaśmiałam się cicho pod nosem.
- Dziwny jesteś. - szepnęłam z lekkim uśmiechem.
Czułam się okropnie zmieszana.
- Opowiedz mi coś o sobie. - powiedział, a ja spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.
Przyłapałam się, że bardzo często spoglądam na niego i dostrzegam zawsze coś nowego.
- Co mam ci opowiedzieć o sobie?
- Nie wiem.. najlepsze wspomnienia? Albo najgorsze. Co chcesz. - odpowiedział, choć chyba nie wiedział na co się pisze.
- Jesteś tego pewien? - spytałam, a on zatrzymał się na chwilę.
- Nie.. ale mów.
- Byłeś kiedyś... molestowany seksualnie? - spytałam, a na jego twarzy wykwitł grymas zniesmaczenia.
- Nie, ale to jest zupełnie inaczej z kobietami i inaczej z mężczyznami. - odpowiedział i spojrzał na mnie. - Tylko nie mów mi, że Ty... - zaczął, a ja tylko przegryzłam mocniej dolną wargę ust, powstrzymując się od napływających do oczu łez.
- Nie no.. coś ty. - powiedziałam drżącym głosem i nadgarstkiem wolnej ręki przetarłam oczy. - Tak tylko pytam... - dodałam.
- Nie umiesz kłamać.
- Oh, no i co z tego?! Teraz i tak nikt im tego nie udowodni.
- Nie udowodni czego?
- Pedofilii. Z resztą co mogą im zrobić? Wsadzić do więzienia? I co z tego? Po co im się przypominać i narażać? - spytałam rozzłoszczona - jebać to. - szepnęłam, a Harry zaśmiał się i pociągnął mnie w stronę toru przeszkód.
- Chodź, zabawimy się. - powiedział i wszedł na ruchomy most.
- Oszalałeś? Jestem na koturnach! - powiedziałam, ale szłam za nim.
Przeszliśmy cały tor przeszkód i byliśmy na wszystkich przyrządach.
No.. może on był.
Ze względu na to, że byłam w sukience, z niektórych "atrakcji" zrezygnowałam, mimo że on upierał się, że widział już majtki i niczym go nie zaskoczę.. to i tak nie pohuśtałam się na koniku.
Czasem pozuję do zdjęć dla magazynów, nie wypada mi zbytnio wydurniać się na placu zabaw.
- Nie przeszkadza ci to?
- Co? - spytał.
- Że no wiesz.. takie beztroskie bawienie się na placu zabaw.
- A co ja jakiś gorszy jestem? - spytał i zaśmiał się.
- No niby nie. - odpowiedziałam z uśmiechem wyciągając ręce do góry i zaciskając dłonie tak, jakbym chciała złapać gwiazdę.
- Nie powinnaś uważać siebie za taką cudowną, oh, ah, piękną i w ogóle. Nie widzę, żeby jakieś samce próbowały rozszarpać się wzajemnie o Ciebie. - powiedział całkiem na poważnie, a ja zmroziłam go wzrokiem.
Skąd nagle taka zmiana tematu?
- Nie przeszkadza mi moja próżność. - odpowiedziałam całkiem serio, choć dało mi to trochę do zastanowienia się.
- Ale to nie jest fajne u kobiety.
- Nie chcę, żeby być fajna w cudzych oczach, by komuś było lepiej. Lubię być sobą. - odpowiedziałam spokojnie patrząc mu w oczy, choć w środku szalałam już ze złości i miałam ochotę coś roztrzaskać.
Dotknęły mnie jego słowa, choć po chwili w myślach przyznałam mu rację.
- Tylko Ci mówię, że robisz niefajną rzecz. To nie jest pociągające. - powiedział i zawisnął nade mną. - To kiedy seks? - spytał przeskakując na kolejny temat, a ja zaczęłam się śmiać.
- Na pewno nie na takim etapie znajomości. - odpowiedziałam z rozbawieniem patrząc w jego błyszczące zielone oczy, które trochę pociemniały.
- Nie przeszkadza Ci leżenie nocą w parku na trawie pokrytej rosą z facetem, który ma samcze myśli i-...
- Wszyscy tak myślicie? - przerwałam mu mając w głowie obraz Leto.
- Szczerze? - spytał, a ja kiwnęłam głową.
- Szczerze...
- Szczerze to tak, tylko że ja nie zwracam uwagi na uczucia jak nie którzy. Nie wierzę w miłość, dla mnie liczą się naturalne ludzkie potrzeby. Na przykład zaspokojenie pragnienia, głodu czy seksu. - odpowiedział tak naturalnie, że nie mogłam powstrzymać się od wyszczerzenia zębów w uśmiechu. - To kiedy seks? - spytał ponownie, a ja przeciągnęłam się lekko.
- Nie teraz. - odpowiedziałam, na co on położył się na plecach i machnął ręką.
- Nie pasujemy do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz