sobota, 14 września 2013

35. Je ne regrette.

***
Czując działanie leku mogłam na nowo chodzić i krzyczeć na Jareda.

Boże... jak on mógł zacząć czytać mój zeszyt?!
Widział to?
Widział wpis o gwałcie?
Boże...
Czemu tak często wzywam Boga?
Tak.
Zdecydowanie tak.
Pewien pomysł narodził się w mojej głowie na nowo jak kiełek z ziarna, które wcześniej musiało obumrzeć.

- Widziałeś to? - spytałam prześwietlając go świdrującym wzrokiem.
Wahał się.
- Ale co? - spytał, choć uważam, że doskonale wie o co mi chodzi.
- Najnowszy wpis. - odpowiedziałam prosto z mostu, a jego brew lekko drgnęła.
- Tak. - odpowiedział tak cicho, że prawie niedosłyszalnie. W sumie... to odczytałam to z jego ruchu warg. - Vanessa, ja-... - zaczął, lecz ja tylko zamknęłam powieki i mocno zaciskałam dłonie w pięści.
- Jared. - powiedziałam stanowczo i spojrzałam na niego. - Dlaczego wziąłeś mój zeszyt.
- Nudziło mi się.
- Ah, nudziło Ci się? - spytałam czując jak bardzo nasączone jadem były wypowiedziane te słowa.
Zignorował to.
Jak szlachetnie... a może jak "dojrzale"?
- Dobrze piszesz. - powiedział i zaczął wachlować się moim zeszytem.
- Oddaj mi go natychmiast, proszę. - zażądałam z wyciągniętą dłonią w jego stronę.
- Zastanawia mnie tylko jedno. - powiedział nie odrywając wzroku od mojej twarzy.
- Co takiego?
- Czy te fragmenty... pisane o tej dziewczynie... czy to Ciebie spotkało? - spytał i zastygł w bezruchu.
- Oddaj mi zeszyt, Jared.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
Oczywiście, że mnie to spotkało, a kogo?! Kto by mi tak szczegółowo opowiedział swoje bolesne historie?!
W porę ugryzłam się w język.

- Jesteś pewny, że chcesz znać odpowiedź na to pytanie? - spytałam po chwili milczenia, trzęsąc się od powstrzymywanych emocji.
Przyglądał mi się uważnie.
- N-... tak. - odpowiedział, a ja westchnęłam ciężko.
- Wymyślone. - powiedziałam na co on odetchnął cicho. - To chciałeś usłyszeć prawda? - dodałam mrużąc lekko oczy.
- Co masz na myśli? - spytał wstając z fotela i z bliska przyglądając się mojej twarzy.
- To wszystko... to są moje przeżycia. - wzrokiem wskazałam na zeszyt. - Łącznie z gwałtem.

Zamarł.

Zeszyt wypadł mu z rąk, a szeroko otwarte oczy wpatrywały się we mnie z niedowierzaniem.

Łzy spłynęły mi po policzkach... odwróciłam wzrok.
Czułam palący mnie od środka wstyd.

- Vanessa... proszę Cię, nie kłam. - powiedział łapiąc mnie mocno za ramiona i potrząsając mną.
- Nie kłamię! - krzyknęłam nie dowierzając w to co właśnie powiedział, lecz on nie przyjmował tego do wiadomości.
- Vanessa!
- TO PRAWDA, JARED! ... TO JEST PRAWDA!!! - wykrzyczałam wbijając mocno paznokcie w jego ramiona. - Zgwałcono mnie! ... Nie kłamię. - wyszeptałam czując jak uginają się pode mną kolana i zaczynam się dławić łzami; czułam jak ogarnia mnie rozpacz.

Osunął się na podłogę razem ze mną.

Zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam płakać.

Te wspomnienia przerastały mnie.



Minęło dużo czasu, zanim uspokoiłam się i byłam w stanie znowu z nim rozmawiać.

- Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym?! - spytał z wyrzutami, a ja na nowo widziałam tę scenę przed oczami.
- I co byś zrobił... CO?! Co byś kurwa zrobił?! - wysyczałam wściekle patrząc na niego.
Musiałam okropnie wyglądać, bo paskudny grymas wykwitł na jego twarzy.
- Nie wiem... - szepnął przytulając mnie.


Zaczęło mi się robić niedobrze.


- Puść mnie... - powiedziałam odpychając się od niego rękami.
- Van, nie puszczę Cię teraz... - szepnął, lecz ja odepchnęłam go mocniej i pobiegłam szybko do łazienki.

Zaczęłam wymiotować.

Mój żołądek zaczął się skręcać i dalej wymiotowałam.

- Moja biedna mała Vanessa... - usłyszałam po chwili jego cichy szept i dłonie odgarniające włosy na plecy.
Jared splótł je w warkocz i pogłaskał po głowie.
- Przepraszam... - wyszeptałam, gdy związał koniec warkocza gumką do włosów.
- Nie masz za co... to ja powinienem Cię przeprosić. - odpowiedział łagodnym tonem, a ja nie miałam siły nawet wstać.
Znów opętała mnie totalna bezsilność.
- Musisz wykąpać się, poczujesz się lepiej. - powiedział odkręcając kurki ciepłej wody.
- Nie może być gorąca. - powiedziałam myjąc zęby i po przepłukaniu twarz chłodną wodą. Wciąż czułam smak kwasu żołądkowego w ustach.
Coś okropnego.
Patrzyłam kątem oka na parę unoszącą się z wanny i na Jareda, który natychmiast zakręcił kurek z gorącą wodą i odkręcił z zimną.
- Może być? - spytał dodając płynu o zapachu kwiatu wiśni.
Podeszłam i dotknęłam wody.
Gorąca.
Skrzywiłam się lekko.
- Ja się tym zajmę. Idź coś zjedz. - powiedziałam i odepchnęłam go delikatnie z przepraszającym uśmiechem.
Usiadłam na krawędzi, a on zniknął za drzwiami.
Słyszałam jak tłucze się w kuchni dając mi chwilę prywatności, więc po chwili weszłam do wanny zanurzona po szyję w przyjemnie ciepłej wodzie i pachnącej pianie.
- Jareeed! - krzyknęłam, a on z przestrachem pojawił się w drzwiach.
- Co się stało?
- Eee... no nic. Możesz włączyć muzykę, proszę? - powiedziałam, a on oparł czoło o framugę drzwi.
- Chcesz, żebym zawału dostał?
Posłałam mu ciepły uśmiech.
- Oczywiście, że nie.
Zniknął za drzwiami i po chwili usłyszałam najnowszą płytę Madonny.
- Nie przeżyłabym Twojej śmierci, za bardzo Cię kocham... - mruknęłam i przymknęłam oczy. - ... Kiepski wybór. Mało relaksacyjny.

- Umyć Ci plecki? - usłyszałam tuż przy uchu, na co aż wzdrygnęłam się.
- Boże... Jared, nie strasz mnie. - przetarłam twarz dłońmi i rozmasowałam skronie, a na jego twarzy pojawił się głupi uśmiech. - Jak chcesz. - przyglądałam się chwilę jego niebieskim tęczówkom.
- To podnieś się trochę. - powiedział biorąc gąbkę i zanurzając ją w wodzie.
Wywróciłam oczami, ale zrobiłam to, o co poprosił.
- Możesz szorować trochę mocniej.
- Dobrze. - powiedział z uśmiechem i pocałował w mokre od wody ramię.
- Mocniej... - powiedziałam przegryzając dolną wargę ust.
- Proszę Cię... Nie mów tego z takim wyrazem twarzy. - powiedział z błagalnym spojrzeniem. - Nie chcę zedrzeć Ci skóry...
- Ale ja tak lubię.
- Jesteś masochistką? - spytał unosząc lekko brwi.
- Bywam. - odpowiedziałam ze wzruszeniem ramion.
Pocałował mnie w usta, lecz odepchnęłam go szybko.
- Co jest?
- Wymiotowałam przed chwilą...
- To co? Możesz nawet srać na kiblu, a i tak Cię pocałuję.
- Jesteś obleśny! - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Żadne mi odkrycie! - zaśmiał się i zawisnął nad wanną całując w usta.
- Kocham Twoje oczy. - powiedziałam z uśmiechem przyglądając się jego tęczówkom.
Uśmiechnął się tak zwyczajnie. I wcale nie tak pięknie, tym wyćwiczonym uśmiechem, ale tak naturalnie.
Pociągnęłam go za koszulkę tak, że wpadł do wanny z pluskiem i obijając mi żebra.
Zaczęliśmy się śmiać.
- Jak ja teraz zdejmę spodnie? - spytał i obydwoje spojrzeliśmy na jego ciasne jeansy, które teraz jeszcze bardziej przylegały do jego nóg.
- Ja... tego nie wiem.

Kolejna salwa śmiechu.

Opierałam się plecami o jego tors.
Udało nam się tylko zdjąć jego koszulkę bez wychodzenia z wanny.
- Powiedz...
- Co mam powiedzieć? - spytał przymierzając moją dłoń do swojej. - Ale masz małe dłonie. - dodał z rozbawieniem, a ja spojrzałam na niego przez ramię.
- Dlaczego jesteś dla mnie taki dobry?
- Oh, znowu ten temat? - powiedział i podciągnął się trochę wyżej. - Chyba już o tym rozmawialiśmy.
- Wiem, ale... wciąż nie mogę uwierzyć w to co mam.
- A co masz? - spytał i jego ramiona otoczyły mnie ciasno.
- Ciebie. - odpowiedziałam uśmiechając się szeroko.
- Mnie.
- Ciebie. Chyba. Tak mi się wydaje.
- Chyba? Tak Ci się wydaje? - powtarzał za mną jak papuga. - To nie jesteś tego pewna?
- Nie jestem.
- To bądź.

- Co tak śmierdzi spalenizną? - spytałam.
- O kurde, zapomniałem! - krzyknął Jared i szybko wyszedł z wanny.
- Tylko ostroż-... - zaczęłam, gdy bosymi stopami szedł po płytkach w łazience i wyrżną orła do tyłu uderzając głową o posadzkę. - Nic Ci nie jest? - spytałam również wstając, lecz on usiadł i zaczął masować głowę.
- Nie, oprócz wielkiego guza nic mi nie jest. - odpowiedział krzywiąc się, wstał i powoli wyszedł z łazienki.
Parsknęłam śmiechem.
- To wcale nie jest śmieszne! - odkrzyknął z kuchni.
- Przecież wiem! - odkrzyknęłam i zaczęłam się ubierać. - Co przypaliłeś? - spytałam wchodząc do kuchni.
- Naleśniki... - odburknął uchylając okno.
- O tej porze?
- A widziałaś się w lustrze?
- No... widziałam. - odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami.
- Kiedy coś ostatnio jadłaś? - spytał przyglądając mi się uważnie.
Zamyśliłam się.
- Wczoraj.
- WCZORAJ? - powtórzył podchodząc do mnie z widelcem. - A co to było? Jogurt 0% tłuszczu?
- Owszem jogurt, ale nie 0% tłuszczu. Nie lubię takich. - odpowiedziałam siadając ostrożnie przy stole i obserwując go.
Westchnął ciężko i zaczął przewracać naleśnik na drugą stronę.
- Dlaczego mi to robisz?
- Ej! To moja kwestia. - powiedziałam wesoło, lecz on był poważny. - Nic Ci nie robię. Zawsze tak mam.
- Jak? Że nic nie jesz? Głodzisz się? Zanim ruszyliśmy w trasę koncertową całkiem dobrze wyglądałaś! - powiedział, a ja zmarszczyłam brwi.
- Kiedy mam okres to nie jestem w stanie zjeść nawet jednej kanapki, więc nie rób mi wyrzutów. - powiedziałam krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Wiem, że schudłam.
- Już ja się postaram, żebyś znowu nabrała kilka kilogramów, zobaczysz. - powiedział wygrażając mi widelcem.
Parsknęłam śmiechem i wyszłam z kuchni.
- Wracaj tu! - usłyszałam, ale musiałam wziąć to co musiałam.
Gdy on wszystko już przygotował, podałam mu ręcznik i suche, zapasowe ubrania, które kiedyś u mnie zostawił.

- Kakao? - spytałam sięgając do wyższej pułki, gdy on jadł.
- Herbata.
- Ta co zwykle? - spytałam, a w odpowiedzi skinął tylko głową.
- Aaa!!!! - krzyknął nagle, a pudełko z herbatą mało co nie wypadło mi z rąk.
- BOŻE, NIE STRASZ MNIE. Co się stało? - spytałam przenosząc na niego wystraszone spojrzenie.
- Mam dla Ciebie prezent. - powiedział wycierając usta chusteczką.
- Prezent? - powtórzyłam marszcząc lekko brwi.
- Z dotychczasowej trasy. - powiedział uśmiechając się dumnie.
- Aha?
- Nie cieszysz się? - spytał podchodząc do mnie i obejmując w talii.
- Ostrożnie... - mruknęłam, a on pocałował mnie w ramię.
- Wiem, pamiętam. - odpowiedział i przez chwilę tylko się uśmiechał. - To jak? Nie chcesz zobaczyć co to?
- Nie wiem... po ostatnim Twoim prezencie z Sex Shopu nie jestem pewna, czy chcę zobaczyć ten "prezent".
- O właśnie... - powiedział, ale domyślając się, co mu wpadło do głowy-położyłam dłonie na jego dłoniach. - Masz zimne ręce. - stwierdził i zamknął je w swoich ciepłych dłoniach.
- Nie użyjemy tego teraz. - powiedziałam, a on westchnął.
- Na pewno?
- Na 100%.
- No trudno. - powiedział beztrosko - To rób herbatę i przyjdź do mnie. - szepnął i zniknął.
- Dziwne...


- Jared, dlaczego mnie to nie dziwi, że bierzesz moje rzeczy bez pozwolenia i z nich korzystasz? - powiedziałam wchodząc do pokoju z dwoma parującymi kubkami napojów, gdy J klikał coś na moim laptopie.
- Ah, tak... pozwoliłem sobie.
- Pewnie tak samo jak z zeszytem. - powiedziałam ciszej i wywróciłam oczami.
Usiadłam obok niego.
- Po prostu musisz to zobaczyć. - powiedział biorąc swój kubek i włączając folder z nazwami miast.
- Każde miasto podpisałeś? - spytałam przyglądając się folderom ze zdjęciami podpisanymi nazwą miasta i datą.
- Tak. - odpowiedział dumnie.
- I chcesz, żebym przejrzała wszystkie zdjęcia z tych folderów? - spojrzałam na niego nie dowierzając. - Tu są ich tysiące...
- Dasz radę. Tylko oglądaj zgodnie z datą! - zagroził mi z uśmiechem, pocałował w skroń i położył laptopa na moich kolanach. - Zaraz wracam.
I znowu zniknął.
Westchnęłam ciężko, upiłam łyk kakaa i zaczęłam przeglądać zdjęcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz