Obudziłam się rano i spojrzałam na łóżko. Znowu byłam w nim sama, ale
czułam jak po mieszkaniu rozchodził się cudowny zapach świeżo zaparzonej,
czarnej kawy. Przeciągnęłam się w łóżku jak kot i przetarłam twarz
dłońmi.
- Wstałaś już? - spytał Jared zaglądając do mojego pokoju. Uśmiechnęłam się lekko.
- Tak. Można tak powiedzieć. - odpowiedziałam wciąż delikatnie uśmiechając się do niego.
- Co Ci się śniło? - spytał podchodząc do łóżka i siadając na krawędzi. Zaczęłam przewróciłam oczami i westchnęłam.
-
Przepraszam, zbyt dużo by opowiadać. - odpowiedziałam, a on zaśmiał się
opuszczając lekko głowę i mrużąc lekko oczy przy tym. Dopiero teraz,
gdy tak przyglądałam mu się zaczęłam zauważać upływ czasu na jego twarzy
w formie zmarszczek na już nie tak bardzo jędrnej i promiennej cerze oraz lekko zapadającej się twarzy.
Nagle stał się dla mnie przedmiotem dogłębnej obserwacji. Chciałam
dokładnie zbadać każdy kawałek jego ciała. Każdy. Dosłownie każdy, lecz
nie byłam pewna, czy powinnam na to właśnie poświęcać nasz czas, który
mimo wszystko, spędzaliśmy na tym, że gotował dla mnie, słuchał co mnie
trapi, boli.. na czułościach, a noce spędzaliśmy w jednym łóżku, czego
nie rozumiałam teraz. Nie rozumiałam, dlaczego tak bardzo poświęcał się dla mnie.
- Vanessa? - spytał patrząc na mnie lekko zdziwiony.
- Hm? - spytałam, bo nawet nie zauważyłam, że odpłynęłam z krainę rozmyślań, a on od dłuższej chwili informował mnie o czymś.
- Mówiłem, że Twój telefon dzwonił jak wściekły.
-
O BOŻE... - powiedziałam otwierając szeroko oczy i zrywając się z
łóżka. - Spóźnię się do pracy!!!! - krzyknęłam raczej jakby do siebie i
zaczęłam szybko szukać ubrań. Wciągnęłam na siebie czarne rurki, ubrałam
lekką, czarną bokserkę i czarne, zabudowane szpilki. Zaczęłam szukać
kluczy i gdy je znalazłam, wyprostowałam włosy, pomalowałam się i
zostałam zmuszona do zjedzenia szybkiego śniadania, po czym szybko
umyłam zęby. - Ko-... Jared. - zaczęłam, a on podniósł na mnie swoje
teraz zdziwione niebieskie oczy. - Zamknij mieszkanie, gdy będziesz
wychodził, ok? Mam zapasowy klucz. - powiedziałam biorąc kask, który
przykuł uwagę Leto, więc wyszłam.
Po chwili wyciągnęłam motor z garażu i
śmigałam ulicami LA do mojej pracy.
- Van! Czemu tyle się
spóźniłaś?! - zaczęła krzyczeć na mnie właścicielka, a ja cierpliwie
słuchałam jej "wykładów". W sumie, czułam się jak przestraszony, mały
kotek z położonymi po sobie uszkami i ogonem między nogami. - Na dodatek
jeździsz jak szalona tym motorem! Pewnego dnia zabijesz się na tej maszynie! - uniosłam na nią oczy pierwszy raz
odkąd przyjechałam. - Nie rób takiej zdziwionej miny! Wszystko
widziałam!
- Ale.. ja bezpiecznie jeżdżę... - szepnęłam cichutko, co
było złym pomysłem, bo zapoczątkowało to kolejny długi i nużący wykład na temat
bezpiecznej jazdy mojej pracodawczyni.
- No! A teraz do pracy! -
dodała, a ja natychmiast udałam się do przebieralni. - Dopiero środa, a
ona już mnie przyprawia o ból głowy.. - szepnęła cicho sama do siebie
szefowa, a ja uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Wzięłam swój sprzęt i powędrowałam
na swoje piętro otwierając kolejno pokoje i wykonując swoją pracę.
Dochodziła pora obiadowa, więc naturalnie zrobiłam sobie przerwę. Obiad
składał się z sałatki, nie byłam nigdy zbyt głodna w pracy, zazwyczaj
wolę zjeść coś smacznego po pracy.
- Van, Twój telefon dzwoni. - powiedziała Monique, a ja uniosłam lekko brwi. Myślałam, że wyłączyłam dźwięki.
- Tak słucham?
- Hej. - usłyszałam ten kochany, zachrypnięty głos. - Jadłaś już obiad?
-
Hej Jared. - szepnęłam, a Monique posłała mi pytające spojrzenie, na
które odpowiedziałam machnięciem ręki. - Tak, jadłam już. -
odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
- To dobrze. - wychrypiał i westchnął, po czym żywo dodał - odebrać Cię?
- Nie trzeba, jestem motorem.
- Rozumiem.. - odpowiedział jakby zawiedziony. - Mam dziś trochę do zrobienia, więc pewnie dopiero wieczorem zobaczymy się.
-
Dobrze, będę czekać. - odpowiedziałam, lecz gdy zobaczyłam, że szefowa
weszła poinformować nas, że przerwa dobiegła końca, zrobiłam duże oczy i
chciałam pośpiesznie zakończyć rozmowę. - Muszę kończyć, przerwa
właśnie mi się skończyła.
- Zaczekaj, chcę Cię dziś gdzieś zabrać.. w pewne miejsce. - powiedział, a ja zdziwiłam się lekko.
- Tak? A gdzie? - spytałam, a on zaśmiał się.
- To niespodzianka.
-
No dobrze, to do zobaczenia. - powiedziałam i rozłączyłam się,
wyciszyłam dźwięki telefonu i w tempie ekspresowym poszłam kończyć swoją
pracę.
Starałam się być dziś wyjątkowo ostrożna, by znów nie dostać wykładów od szefowej.
Znów stanęłam przed drzwiami pokoju, za którymi ostatnim razem
miałam małego "pecha". Westchnęłam ciężko i otworzyłam drzwi kartą.
Pokój był pusty, ale widać było, że jest używany. - Błagam tylko, żeby nie
było tu tego samego kolesia.. - wyszeptałam sama do siebie z cichą nadzieją.
Na szczęście nikogo nie było, choć czyjeś rzeczy walały się po całym
pokoju. Zamykałam za sobą drzwi, gdy poczułam czyjś oddech na swoim
karku.
- "Dreams come true and never say never"? - usłyszałam, a
mnie przeszły ciarki po całym ciele i powoli odwróciłam się. - Dawno się
nie widzieliśmy. - powiedział Jared z szelmowskim uśmiechem, a ja
zmarszczyłam lekko brwi.
- Zastanawia mnie tylko jedno. - odpowiedziałam, a on uniósł lekko lewą brew. - Dlaczego mieszkasz w hotelu?
- To nie Twoja sprawa. - odpowiedział chwytając mnie za ramię i chcąc pocałować w szyję odchyliłam się.
- Nie dotykaj mnie, bo wezwę ochronę. - powiedziałam, a Jared zaśmiał się.
-
Tego faceta sprzed klubu? Poza tym, długo nie widziałem Cię tu.. czyżby
coś się stało? - spytał, a ja popatrzyłam na niego wrogo.
- To
nie Twoja sprawa. - odpowiedziałam mu tym samym i wyszarpnęłam swoje ramię z jego uścisku.
Zauważył ironię. - Miłego dnia. - powiedziałam beznamiętnie i poszłam
dalej, otworzyłam kolejny pokój i wykonywałam swoją pracę.
Czas mijał wyjątkowo szybko, nie zauważyłam nawet kiedy ściemniło się za oknami.
-
Van? - usłyszałam głos szefowej, gdy siedziałam w przebieralni na
krześle przy oknie opierając twarz o dłoń i patrząc na zaczynające
tętnić życiem miasto. Spojrzałam na szefową. - Możesz iść już do domu.
- Dobrze. - odpowiedziałam i podeszłam do swojej szafki.
-
Dobra robota. - powiedziała z delikatnym uśmiechem i wyszła. - Jedź ostrożnie. - dodała, a ja uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie. Przebrałam
się, wzięłam swoje rzeczy, kask i wyszłam. Pojechałam jeszcze na stację
paliw zatankować. Uwielbiałam te zdziwione spojrzenia ludzi na mój widok tam
pracujących, gdy podjeżdżałam motorem i zdejmowałam kask
spod którego opadały na ramiona długie, brązowe włosy.
Praktycznie bez słowa
zatankowałam, zapłaciłam i na nowo ruszyłam w drogę powrotną do swojego
mieszkania. Bawiłam się kluczami wchodząc po schodach, gdy zauważyłam
siedzącego pod moimi drzwiami bruneta z torbą.
- Cześć. - powiedział spoglądając na mnie z uśmiechem.
-
Cześć. - odpowiedziałam zdziwiona. - Co tu robisz? Długo czekasz? -
spytałam, a on chwilę milczał, spojrzał na wyświetlacz telefonu i
prychnął śmiechem.
- Nie wiem.. - odpowiedział, a ja podeszłam do niego. Miał obitą twarz i kilka zadrapań.
- Co się stało? - spytałam dotykając delikatnie jego twarzy.
- Pokłóciłem się z ojcem.. - odpowiedział, a przed moimi oczami od razu ukazało się wspomnienie, jak to mnie, mój ojciec pobił.
- I pobiliście się?
- Tak.. - szepnął najwidoczniej zażenowany tym.
-
Wejdź. - powiedziałam łagodnym głosem otwierając drzwi i pomagając
dźwignąć mu się z wycieraczki przed moimi drzwiami. Nakazałam mu wejść do kuchni, ale jak
zobaczyłam w jakim jest stanie to tylko się zaczerwieniłam ze wstydu. -
Przepraszam za bałagan, ale ten idiota nie posprzątał... - mruknęłam, a
Tom spojrzał na mnie.
- Kto? - spytał, a ja odchrząknęłam i uniosłam wysoko brwi.
- Znajomy.. siadaj na krześle.. - powiedziałam i zaczęłam szukać apteczki, która powinna gdzieś tu być.
- Mężczyzna? - spytał, a ja zamarłam na chwilę. Przecież.. do niedawana byłam w bardzo dobrych relacjach z Tom'em.. dlaczego nam nie wyszło? W sumie.. to wszystko przeze mnie, bo go nie kocham i on doskonale o tym wie. Wie, że byłam z nim tylko dlatego, że brakowało mi czułości i bliskości drugiej osoby.
- Tak.
-
Rozumiem. - szepnął, a ja rozłożyłam apteczkę obok niego, i gdy
skończyłam opatrywać mu twarz popatrzyłam na niego. Wyglądał jak biedny,
zagubiony, mały szczeniaczek.
- Zdejmij ubrania. - powiedziałam, a
on spojrzał na mnie zdziwiony i uśmiechnął się. - Nie bój się, przecież
Cię nie zgwałcę. - dodałam śmiejąc się. - Chcę tylko zobaczyć czy nie
masz innych stłuczeń i ran. - pokręcił lekko głową z niedowierzaniem,
prawdopodobnie we własną głupotę. Zdjął koszulkę. Miał jeszcze lekko
zadrapane plecy. Chyba uderzył plecami o coś.
Skrzywiłam się lekko, bo znów
przypomniała mi się ta sytuacja z ojcem.. tylko że ja, nie miałam
szans mu oddać, czy bronić się jakoś.
- Z pracy wróciłaś dopiero? -
spytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową i sięgnęłam do zamrażarki po
lód, który przyłożyłam mu do opuchniętej lekko twarzy.
- Już. - powiedziałam łagodnie patrząc mu w jego niebieskie oczy, które tak zagadkowo na mnie patrzyły.
-
Dzięki. - odpowiedział z uśmiechem trzymając lód przy twarzy. Drugą
dłonią sięgnął moich włosów, które założył mi za ucho. - Czemu zmieniłaś
kolor? - spytał, a ja uśmiechnęłam się do niego.
- Lepiej czuję się w ciemnym brązie, choć myślałam nad powrotem do naturalnego koloru.
- Powinnaś. - powiedział, a ja zaśmiałam się.
- Chcesz wziąć kąpiel? - spytałam, lecz on potrząsnął przecząco głową.
- Nie chcę sprawiać Ci kłopotów. - powiedział przyciągając mnie bliżej siebie, pogładziłam go po głowie z delikatnym uśmiechem.
- Nie wygłupiaj się, wyglądasz jakbyś przeszedł poligon. - zaśmiałam się i poszłam do łazienki - przygotuję Ci kąpiel.
- Nie wyglądam aż tak tragicznie. - oburzył się, lecz po chwili zaśmiał. Wiedział, że mam rację.
- Dlaczego po prostu nie zostaniesz trochę? Chyba na razie.. nie chcesz wracać.. do domu? - spytałam, a on oparł się o umywalkę.
- Dlaczego jesteś taka miła? Wiesz jak mogę to odebrać? - spytał marszcząc lekko czoło, a ja spojrzałam na niego obojętnie.
-
Wiem, ale Ty pewnie wiesz, że ja wiem i, że wiem, że nie myślisz w ten
sposób, nie? - odpowiedziałam pytaniem na jego pytanie, a on zaśmiał
się.
- Ta. - odparł.
Zostawiłam go w łazience, a ja sama, usiadłam w kuchni i zrobiłam sobie gorącą czekoladę. Siedziałam tak dość dłuższą chwilę, aż przypomniałam sobie o moim wyciszonym telefonie. Wygrzebałam z dna torebki telefon, na którym było kilka nieodebranych połączeń i wszystkie od Jareda.
- W końcu.. - usłyszałam lekko poirytowany głos wokalisty, gdy oddzwoniłam do niego.
- Przepraszam, miałam wyciszone dźwięki. - powiedziałam łagodnym tonem, a on westchnął.
-
Dobra, nic się nie stało. Za ile będziesz gotowa? - usłyszałam i dosłownie po
chwili po mieszkaniu rozszedł się dźwięk dzwonka do drzwi. W sumie to z pewnego rodzaju przerażeniem podeszłam do drzwi. Otworzyłam je
i zobaczyłam Jareda z wielkim bukietem czerwonych róż. Rozłączył się z
wszedł do mieszkania całując czule w usta. - Porywam Cię. - wymruczał
składając delikatne pocałunki na mojej twarzy, lecz gdy spojrzał na mnie,
zdziwił się, bo malowało się niej duże zaskoczenie. - Ktoś u Ciebie
jest? - spytał zdziwiony. Pociągając nosem. Czyżby wyczuł obcy zapach?
- Ta.. Znajomy. - odpowiedziałam cicho, a Jared uniósł lekko brwi.
- Znajomy? - powtórzył patrząc na mnie przenikliwie.
-
Tak, znajomy. Miał niefajną sytuację i nie mogłam go przecież zostawić
siedzącego na wycieraczce przed moimi drzwiami. - odpowiedziałam lekko poirytowana miną
Jareda.
Chyba jego cudowny nastrój poszedł na drinka bez właściciela.
- Nie no, oczywiście,
że mogłaś się nim zająć. - powiedział, a z łazienki wyszedł w samym
ręczniku Tom. Jared zmierzył go wzrokiem od góry do dołu. Zobaczyłam jak żyłka pod lewym okiem Jareda zaczyna drgać.
Zdenerwował się.
- Sorry,
zostawiłem tu torbę z rzeczami. - powiedział na nasz widok. - ... Jared
Leto? - spytał zdziwiony, a ja spojrzałam wymownie na Tom'a, który
natychmiast wrócił do łazienki i po chwili wyszedł ubrany. Usiedliśmy w
kuchni, a kwiaty włożyłam do wazonu z wodą.
- Są piękne, dziękuję.
- powiedziałam z pięknym uśmiechem, przypominając sobie, że nie
podziękowałam za nie. Jared nastawił policzek, więc podeszłam i
pocałowałam go lekko we wskazane palcem miejsce. Powoli rozchmurzał się lekko.
Tom dopił kawę i przeciągnął się.
- Dzięki za dzisiaj, ale muszę się zbierać. Mamy próbę z chłopakami. - powiedział Tom wstając, a ja spojrzałam na niego.
- Możesz jeszcze zostać. - powiedziałam bez namysłu, lecz poczułam na sobie wzrok Jareda.
-
Nie, na prawdę, nie mogę. Nie chcę się spóźnić. Powinnaś znowu wpaść do nas
od czasu do czasu. - odpowiedział z tym delikatnym uśmiechem i
opiekuńczym spojrzeniem. - Miło było znowu Cię zobaczyć. - powiedział i
pocałował mnie w czoło, po czym z uśmiechem pogładził mnie po głowie i
poszedł w stronę wyjścia.
- Ej! - pogroziłam mu palcem z uśmiechem,
żeby nigdy więcej nie psuł mi fryzury w ten sposób, a on zaśmiał się.
Odprowadziłam go do drzwi. - Możesz częściej mnie odwiedzać. - dodałam z
uśmiechem.
- Chyba pan Leto sobie tego nie życzy. - szepnął z
uśmiechem i poruszył brwiami, a ja zaśmiałam się i machnęłam ręką,
pokazując, że to żaden problem. - Odwdzięczę się za pomoc.
- Do zobaczenia. - powiedziałam z uśmiechem zamykając za nim drzwi.
-
Dzięki jeszcze raz i do zobaczenia. - powiedział i poszedł. Zamknęłam
za nim drzwi i wróciłam do Jareda. Stanęłam w kuchni opierając się o
framugę z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej.
- Jared... - wymruczałam mu do ucha wieszając się na jego szyi. Był lekko zły.. a może jednak trochę bardziej niż "lekko". Roznosiło go od środka. - Czuję Twoją złą energię.. To tylko kolega z dzieciństwa, przecież wiesz.
- Kolega z dzieciństwa. - powtórzył ostro, a ja całowałam go w kark i po szyi. Powoli ustępował ten jego dziecięcy upór.
- To co dzisiaj robimy? Wieczór filmowy? - spytałam całując go w uszko, a on spojrzał na mnie przez ramię.
-
Zbieraj się. - powiedział unosząc lekko kąciki ust, jak wtedy na
przejściu dla pieszych. Więc powędrowałam do łazienki, zmyłam makijaż i
zrobiłam nowy, przebrałam się w lekką sukienkę i buty na obcasie. -
Wyglądasz pięknie, ale ubierz coś bardziej wygodnego, szczególnie jeśli chodzi o buty. -
powiedział, a ja wywróciłam oczami i zaczęłam poszukiwania wygodnych
ubrań i butów. Stanęłam przed nim w szarych dresach, airmaxach, czarnej
bokserce i w jego za dużej bluzie. - Idealnie. - powiedział z nieukrywanym już uśmiechem.
Związałam włosy w
kucyka, zgasiłam światło w mieszkaniu i powędrowałam za Jaredem do jego samochodu.
- Gdzie jedziemy? - spytałam, lecz on tylko się uśmiechnął. W
sumie, to pierwszy raz widziałam go w dresach i bluzie, ubranego tak..
normalnie.
- Masz lęk wysokości? - spytał nagle patrząc na mnie dużymi oczami.
- O-Oczywiście, że nie mam. A co kombinujesz? - spytałam patrząc na niego przenikliwie, choć czułam lekki niepokój. Pewnie przez te ołowiane chmury, które mogły wróżyć tylko jedno. Zapowiadaną w radiu, burzę.
- Dwa słowa: Wzgórza Hollywood. - powiedział i przyśpieszył.
- Ale jest już wieczór.. nie lepiej iść tam w dzień? - spytałam, na co on zaczął śpiewać piosenkę z radia.
niedziela, 31 marca 2013
16. When you cry, you're about 20% uglier.
- Śpij, nie przejmuj się tym. - szepnął całując mnie w czoło i mocno
obejmując ramionami tak, jakby chciał ukryć mnie przed całym światem.
Piekły mnie oczy od łez i dławiły, a dreszcze jeszcze wstrząsały lekko moim całym ciałem.
Zacisnęłam mocno powieki i przytuliłam się do jego klatki piersiowej.
Słuchając bicia jego serca, zdałam sobie sprawę jak łatwo podbił moje serce.
Jak łatwo wtargnął do mojego świata, zajął wygodnie miejsce w moim sercu na ulubionym fotelu i zaparzył sobie kawę, wykładając nogi na stolik stojący nieopodal.
Czy jest dla mnie ważny? Chyba t-tak..
Czy go kocham? Tego.. jeszcze nie wiem, ale to bardzo zbliżyło nas do siebie.
Takie bynajmniej odniosłam wrażenie. - Śpij dobrze. - wyszeptał prawie bezgłośnie gładząc mnie dłonią lekko po plecach.
Zasnęłam, nie wiem nawet kiedy.
Obudził mnie dźwięk przychodzącego sms'a.
Nie otwierając jeszcze oczu szukałam telefonu i zanim napotkałam tą cegłę, że tak nazwę to urządzenie.. zorientowałam się, że miejsce obok mnie jest puste i już zimne.
Podniosłam się na łokciach przytrzymując pościel na wysokości mostka.
- Jared? - zawołałam wgłąb mieszkania, lecz nikt mi nie odpowiedział.
Usiadłam i przeczesałam włosy palcami dłoni. Wzięłam czystą bieliznę i powędrowałam do łazienki. Zaczynałam odczuwać ból całego ciała. Chyba godzinę siedziałam w wannie relaksując się w gorącej wodzie z pianą po szyję. Wyszczotkowałam porządnie zęby i wyszłam ubrana tylko w bieliznę z ręcznikiem zarzuconym na ramiona. Weszłam do pokoju, założyłam zwykłą, trochę za dużą koszulkę z jakimś nadrukiem, krótkie jeansowe spodenki, białe skarpetki przed kostkę i airmaxy. Miałam ochotę przejść się do parku, albo gdziekolwiek.. suszyłam włosy ręcznikiem, gdy usłyszałam trzask drzwi. Wystraszyłam się. - Jared, to Ty? - zawołałam przerażona na maksa.
Powoli wyszłam z pokoju zaglądając za osobą, która weszła do mojego mieszkania. - To wcale nie jest śmieszne! Jared! - zawołałam i gdy odwróciłam się w stronę kuchni, ktoś złapał mnie od tyłu zasłaniając dłonią usta. Automatycznie złapałam swoimi dłońmi tę męską dłoń i spojrzałam przez ramię z przerażeniem chcąc już krzyczeć o pomoc. - Shannon, Ty idioto!!! - wykrzyczałam i uderzyłam go w ramię, gdy on zaczął się zwijać ze śmiechu.
- Twoja mina! Bezcenna! - powiedział wyjąc ze śmiechu, a ja podparłam dłonie o biodra.
- Durny jesteś?! Myślałam, że to-... - zaczęłam, lecz urwałam w pół słowa.
- Mój brat? - spytał i poruszył znacząco brwiami.
- T-Ta.. - skłamałam, a on podszedł do mnie blisko i specjalnie otarł się swoim ciałem o moje. - Co Ty robisz? - spytałam unosząc wysoko brwi w zdziwieniu i nie rozumiejąc jego dziwnych intencji.
- Zupełnie nic. - odpowiedział z lekkim uśmiechem i poszedł do kuchni. - Chciałem tylko zwrócić na siebie Twoją uwagę.. a tak poza tym, to zamykaj drzwi, gdy bierzesz kąpiel. - powiedział biorąc filiżankę z kawą i włożył ją do mikrofalówki, by podgrzać kawę.
- Aha. No a co TY tu robisz? Tak w ogóle, to gdzie jest Jared? - pytałam, a on wzruszył ramionami.
- Musiał wyjść. Miał umówione spotkanie z Terrym, a mi kazał tu zajrzeć. - odpowiedział. - Chociaż miałem nadzieję, że zdążę kiedy będziesz jeszcze się kąpać.. - dodał znacząco unosząc lekko kąciki ust.
- Spadaj zboczeńcu. - powiedziałam lekko rozbawiona pokazując mu język. - Masz ochotę przejść się? - spytałam, a on zakrztusił się.
- W zależności gdzie, do łóżka zawsze. - odpowiedział poruszając znacząco brwiami.
Chyba wytwarzam jakieś Letomony (Leto + hormony przyciągające członków rodziny Leto).
- No na pewno.. Do parku czy gdzieś. - odpowiedziałam wywracając teatralnie oczami i wzruszając ramionami.
- A zamierzasz się malować? - spytał, a ja zmrużyłam złowrogo oczy.
- Sugerujesz, że jestem brzydka bez makijażu? - odpowiedziałam pytaniem na jego pytanie.
- Nie, skąd, tego nie powiedziałem. - od razu zaprzeczył. - właściwie to jesteś bardzo ładna bez i nie potrzeba Ci tych fluidów itp. - dodał, a ja uśmiechnęłam się.
Facet to facet. Prawdziwy facet potrafi rozzłoszczonej kobiecie poprawić nastrój.
- To pomaluję się, żeby nie robić Ci wstydu w miejscu publicznym. - powiedziałam i puściłam mu oczko.
- Nie maluj się! - krzyknął jeszcze za mną, gdy powędrowałam do łazienki.
- Za późno! - odkrzyknęłam wesoło i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Nałożyłam na twarz podkład i spojrzałam sobie w oczy odbite w lustrze, opierając się dłońmi o umywalkę.
Czułam się zmęczona, ale pragnęłam zaczerpnąć świeżego powietrza i to nie z balkonu mojego mieszkania. Zaczęłam rysować eyelinerem czarne kreski tuż przy rzęsach nadając oczom "kociego" wyrazu. Wacikiem delikatnie starłam nadmiar fluidu i przypudrowałam lekko twarz, by nie "świeciła się" do światła. Musnęłam usta błyszczykiem, który wcisnęłam w jeansowe spodenki.Wyprostowałam moje długie brązowe włosy używając trochę pianki nadającej włosom objętości i pomalowałam paznokcie bezbarwnym lakierem nadając im połysku.
Wyszłam z łazienki wkładając jeden koniec paska do szlufek w spodenkach, który znalazłam w łazience, a pasował do tego outfitu i fullcap.
Shannon zagwizdał ilustrując mnie od góry do dołu. - Mogę tak wyjść? - spytałam i wzięłam zegarek, który zakładałam na prawą rękę.
- Pewnie. - odpowiedział wkładając ciemne okulary przeciwsłoneczne na nos. Otworzył przede mną drzwi i gestem ręki zaprosił na zewnątrz.
Zamknęłam mieszkanie za nim na klucz upewniając się wcześniej, że powyłączałam wszędzie światło i nic nie zostawiłam włączonego. Portfel, telefon i klucze od mieszkania miałam w kieszeniach spodenek, które miałam na sobie. - Wygodnie Ci tak? - spytał Shann patrząc na mnie.
Spojrzałam na niego pytająco, gdy czekaliśmy na przed przejściem dla pieszych na zielone światło.
- Że jak? - spytałam.
- No z telefonem i portfelem w kieszeniach. - odpowiedział. - Mam pojemniejsze kieszenie, mogę coś przechować Ci jeśli chcesz. - zaoferował się, a ja uśmiechnęłam się.
- Poradzę sobie. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem zabierając mu okulary i zakładając je. - Jak wyglądam? - spytałam, a on zmarszczył lekko brwi. Zaświeciło się zielone światło dla pieszych więc przeszliśmy na drugą stronę i skierowaliśmy się do parku.
- Ładnie, bo to moje okulary. - skomentował starając się, by zabrzmiało to szorstko, ale nie wyszło mu. Wyciągnął telefon i chciał zrobić mi zdjęcie. - Wyślemy Słoikowi, niech go zazdrość zżera. - powiedział szczerząc się w niecny sposób, a ja weszłam na huśtawkę i również wyszczerzyłam zęby w uśmiechu pokazując "peace". *klik* - wysłane. - stwierdził dumny. (Słoik, z ang. Jar = Słoik, Jared = Jar + ed)
- Pokaż. - powiedziałam i podeszłam do niego, zdjęłam okulary trzymając w zębach oprawkę i zaglądając mu na telefon. - Nooo.. może być. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- A teraz sweet focia! - powiedział robiąc krok do tyłu i robiąc mi z góry zdjęcie.
- Przestań, to jest beznadziejne! Nie chcę takiego zdjęcia! - krzyczałam i śmiejąc się próbując zabrać mu telefon z czego miał niezły ubaw. Założyłam jego okulary i uwiesiłam mu się na ręce.
- Nie robię Ci zdjęcia, tylko nagrywam filmik. - powiedział, a ja otworzyłam lekko usta. - Powiedz coś do Jareda.
- Jared, czekam na naleśniki robione przez Ciebie! - powiedziałam i wyszczerzyłam się znów tak jak do zdjęcia wcześniej wysłanego również pokazując "peace". - A teraz wyłącz to. - dodałam.
- Dobra. - odpowiedział i wyłączył.
- Co chcesz z tym zrobić? - spytałam zawieszając mu się na ramieniu.
- Wyślę Słoikowi - odpowiedział.
- Ale nie wrzucisz tego do internetu? - spytałam niepewnie, a on uśmiechnął się.
- Nie no co Ty, nie jestem moim bratem żeby to zrobić. - powiedział z delikatnym uśmiechem.
- Dzięki. - odpowiedziałam i usiadłam na huśtawce, gdy on z kimś pisał sms'y. - Z kim piszesz? Z Jaredem? - spytałam, a on kiwnął twierdząco głową.
- Pyta gdzie jest ten plac zabaw. - odpowiedział rozbawiony Shannimal.
Rozmawialiśmy tak przez dłuższą chwilę, a gdy on też po wielu moich prośbach huśtał się lekko, przyszła jakaś pani z dzieckiem w wieku może 5-6 lat.
- Chcesz się pohuśtać? - spytałam łagodnie chłopca zatrzymując moją huśtawkę. Pokiwał twierdząco głową. - Jest Twoja. - odpowiedziałam uśmiechając się do niego i schodząc z huśtawki.
- Dziękuję. - odpowiedziała jego mama, a ja machnęłam ręką na znak, że to nic takiego.
- Nie ma za co. - odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech do chłopca. - Chodź idziemy. - powiedziałam do Shannona, który wstał z huśtawki i podszedł do mnie. - Pa. - powiedziałam do chłopca i pomachałam mu, a on mi odmachał z uśmiechem.
- To było urocze. - powiedział.
- Mam nadzieję, że nie nagrywałeś tego wszystkiego? - spytałam podejrzliwie, a on uśmiechnął się.
- Miałem dobrą miejscówkę na przyglądanie się temu, a nie na nagrywanie. - stwierdził i zarzucił rękę na moje ramiona przyciągając mnie bliżej siebie. - Idziemy na lody? - spytał, a ja spojrzałam na niego przez jego okulary.
- Wolę czekoladowego shake'a. - odpowiedziałam, a on uśmiechnął się.
- Nie ma problemu. - odpowiedział.
Idąc do najbliższej budki z dobrymi shake'ami. Przechodnie trochę dziwnie na nas spoglądali i szeptali między sobą, a gdy podeszły do nas jakieś trzy dziewczyny, uniosłam lekko brwi.
- Shannon Leto? - spytała jedna trochę niepewnie.
- Tak. - odpowiedział, a druga zapiszczała podając mu jego zdjęcie i długopis.
Btw. GDZIE ona to trzymała?! o.O
- Mogę dostać autograf? - spytała, a on uśmiechnął się w ten swój uwodzicielski sposób.
- Jasne. - odpowiedział, zdjął rękę z moich ramion i podpisał zdjęcie.
Zrobiłam im też kilka zdjęć na prośbę dziewczyny i gdy miały już odejść, jedna która miała na imię Lily przyglądała mi się uważnie.
- To.. Twoja dziewczyna? - spytała wskazując na mnie, a Shannon spojrzał na mnie w tym samym momencie co ja na niego.
- Nie. - odpowiedziałam próbując powstrzymać uśmiech. - W sumie, to pobraliśmy się kilka dni temu.. - dodałam, a Shannon przytaknął mi na co dziewczynie wypadł długopis z dłoni. Stała z otwartymi ustami patrząc to na mnie to na niego. Już zaczynaliśmy się dusić ze śmiechu.
- Żartujesz?! - spytała nie dowierzając, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
- Pewnie, że żartujemy. - powiedział Shann obejmując mnie ramieniem. - To moja przyszła bratowa. - dodał, a dziewczyna teraz cichutko zaśmiała się lekko zdezorientowana.
- To też żart, tak? - spytała niepewnie, a Shannon pokręcił przecząco głową.
- Nie. Tym razem nie żartuję. - odpowiedział, a ja uderzyłam go lekko z pięści w ramię.
- Nie prawda, nie żartuj sobie w ten sposób. Chcesz żeby mnie wasze fanki zabiły? - spytałam go na poważnie, a Lily zmarszczyła srogo brwi.
- My jesteśmy Echelonem, a nie fankami! - powiedziała oburzona, a ja uniosłam brwi ponad okulary.
Interesujące.
Była trochę młodsza ode mnie. - I nigdy nie zrobiłybyśmy krzywdy komuś ważnemu dla chłopaków z 30 Seconds To Mars! - dodała, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Rozumiem.. ale nie wszystkie są tak wyrozumiałe jak wy. - powiedziałam ściągając okulary i kładąc dłoń na jej ramieniu z delikatnym uśmiechem. - Nie odbiorę ich wam, jesteśmy rodziną. - powiedziałam patrząc na Shanna, który zrozumiał co miałam na myśli. Było to nawiązanie do mojej przeszłości, gdy przyjaźnili się z moją mamą.. i są dla mnie jak rodzina.
- Tak, jesteśmy rodziną. Echelon. - powiedział Shannon zakładając okulary. - O! Znowu zielone! - powiedział i ruszyliśmy przez pasy. - Miłego wieczoru Echelonie! - zawołał wesoło, a dziewczyny mu pomachały. - Ja stawiam. - powiedział kupując nam shake'i.
Nie protestowałam.
- Dzięki. - powiedziałam, gdy podał mi do ręki mojego o smaku czekoladowym.
Znowu szperał coś na internecie.
- A to podłe babska.. - wysyczał przez zęby i porozglądał się dookoła.
- Co jest? - spytałam znów się nachylając w jego stronę. - "Wie ktoś jak się nazywa dziewczyna, która spędziła dzisiejsze popołudnie z Shannonem L.?" - przeczytałam na głos i uniosłam lekko brwi widząc nasze zdjęcia i to nawet z teraz opublikowane, gdy podawał mi shake. - Co to jest? - spytałam mrużąc lekko oczy.
- Pierwsza strona portalu plotkarskiego. - odpowiedział i schował telefon. - W sumie to nie ma czym się przejmować. - dodał jakby dla uspokojenia mnie.
- Przecież nie przejmuję się tym. To Tobie podupadnie wizerunek "wiecznie wolnego". - odpowiedziałam na wesoło i zaśmiałam się pod nosem.
- Ha ha.. bardzo śmieszne. - powiedział przedrzeźniając się ze mną. Upiłam łyk shake'a.
- Ha ha.. bardzo smaczne. - odpowiedziałam i wzięłam kolejny, tym razem większy łyk shake ze słomki. Na co on zaśmiał się.
- Idziemy? - spytał patrząc na zachodzące słońce. Kiwnęłam twierdząco głową.
- Pewnie. - odpowiedziałam i ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania.
Będąc na początku osiedla, na którym mieszkałam zatrzymałam się.
- Co jest? - spytał Shannon, a ja uśmiechnęłam się.
- Tutaj wystarczy, trafię sama do mieszkania. - odpowiedziałam, a Shann obejrzał się dookoła.
- Jay kazał odprowadzić Cię pod same drzwi. - powiedział, a ja zmarszczyłam lekko brwi.
- Czyli dzisiejsze popołudnie to było tylko wypełnianie poleceń Jareda? - spytałam lekko zawiedziona, a Shannon otworzył szeroko oczy.
- N-Nie! - odpowiedział, a ja odsunęłam się od niego.
- Wielkie dzięki. - wysyczałam przez zęby i ruszyłam szybciej w stronę mojego mieszkania.
- Zaczekaj! To-.. to nie tak! On po prostu.. martwi się o Ciebie! - powiedział Shannon, a ja zaczęłam biec. Próbował mnie dogonić, ale nie doceniłam go. Dogonił mnie i złapał w pasie zatrzymując w swoich ramionach.
- Chyba chce mnie kontrolować, a nie "martwi się o mnie"! - powiedziałam rozzłoszczona i rozczarowana.
- To nieprawda co mówisz. - zapewniał mnie i delikatnie odgarnął włosy z mojej twarzy za ucho.
- Tak? A co jest prawdą?! - spytałam czując jak łzy cisnął się do moich oczu.
Chwycił delikatnie mój podbródek i zwrócił w swoją stronę, abym patrzyła mu w oczy.
- On Cię naprawdę kocha. - powiedział zagryzając lekko dolną wargę ust i patrząc mi w oczy. - Z resztą.. nie tylko on. - dodał ciszej i gdy miał mnie już pocałować, rozmyślił się i przytulił mnie gładząc po włosach. - Chodź już do domu. - dodał po chwili milczenia i pociągnął mnie za rękę w stronę mojego mieszkania.
Nie zamieniliśmy już słowa ze sobą do czasu, aż weszłam do mojego mieszkania, a on stał w progu.
Zastanawiał się nad czymś.
- Nie wejdziesz? - spytałam, a on westchnął i pokręcił przecząco głową.
- Nie. Lepiej nie. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem.
- Potrzebuję przytulić się teraz do kogoś. - powiedziałam wciąż z czerwonymi oczami od łez. Westchnął ciężko, podszedł i przytulił mnie.
- Ja już muszę iść.. - wyszeptał chcąc odsunąć się ode mnie na co mu nie pozwoliłam od razu, a po chwili w drzwiach stanął Jared. - Mam występ z Antoine. - dodał, a ja puściłam go. Odsunął się i otarł kciukiem łzę spływającym po moim policzku. - Nie płacz.. płacz sprawia, że jesteś o 20% brzydsza. - dodał z uśmiechem, a ja pociągnęłam nosem po czym prychając pod nosem ze śmiechu.
- Już to gdzieś słyszałam. - odpowiedziałam, a on pogładził mnie po głowie.
- No to trzymaj się. Jeszcze się zobaczymy. - powiedział i wyszedł mijając w drzwiach Jareda. - O, cześć. - powiedział do niego z uśmiechem i wyszedł.
Jared zamknął za nim drzwi, a ja powędrowałam do sypialni i zakopałam się w fałdach pościeli. Czułam się zdruzgotana tym co mi powiedział Shannon. Nie miałam ochoty rozmawiać z Jayem.
Najpierw cieszę się, śmieję i po chwili wpadam w złość i płaczę. Chyba... coś ze mną nie tak.
- Dostałem zdjęcie i filmik. - wyszeptał mi do ucha całując lekko skórę za uchem. Nakryłam się pościelą wyżej, po sam kark. Westchnął ciężko. - Zdejmij chociaż buty.. - wyszeptał odkrywając moje nogi, ściągając mi ze stóp airmaxy i odkładając je na bok.
- Jestem zmęczona.. - szepnęłam, a Jared usiadł na krawędzi łóżka.
- Zmyj sobie makijaż, strasznie poniszczy Ci cerę jeśli tego nie zrobisz. - powiedział z troską.
- To będę brzydka. - odpowiedziałam i zaśmiałam się cicho, gdy zdałam sobie sprawę z tego o czym mówię.
- Brzydką też będę Cię kochać. - powiedział i odkrył mnie, wziął na ręce i zaniósł do łazienki, na co ja piszczałam i śmiałam się protestując. Postawił mnie przed lustrem. - Spójrz jak makijaż Ci się rozmazał. - powiedział wskazując na moje odbicie w lustrze.
Poczułam się senna, ale zmyłam tapetę z twarzy.
- Zadowolony? - spytałam, a on zrobił minę jakby się zastanawiał.
- Nie do końca. - odpowiedział i przewiesił mnie sobie przez ramię, po czym poszedł do kuchni. - Musisz zjeść jakąś kolację. - dodał i otworzył lodówkę. - Co chcesz zjeść? - spytał, a ja zaśmiałam się.
- Ciebie. - odpowiedziałam, a on spojrzał na mnie i uśmiechnął się w ten swój, w pewnym rodzaju cudowny sposób.
- To później.. a teraz? Z czym chcesz kanapkę? - spytał, a ja specjalnie przedrzeźniając się z nim podeszłam i usiadłam na blacie obok lodówki.
- Z Tobą. - odpowiedziałam i puściłam mu oczko, na co on zaśmiał się cicho i pokręcił głową z niedowierzaniem. - To będzie taka wegetariańska kanapka jak Cię zjem. - dodałam i próbowałam zachować powagę walcząc z uśmiechem wdzierającym się na moje usta. W efekcie po wybrzydzaniu co nie chcę jeść, a co mogę zjeść otrzymałam kanapkę z plasterkiem sera żółtego i ketchupem.
- Proszę. - powiedział podając mi kanapkę.
- Lekko się zawiodłam.. ale w sumie może być. - powiedziałam biorąc kęs kanapki. - Na męża kiedyś się nadasz. - dodałam zajmując się pochłanianiem kanapki, a on opierał się obok mnie patrząc z uśmiechem jak jem. - Chcesz gryza? Bo za chwilę nie będzie. - powiedziałam z przekonującym spojrzeniem, a on znów się zaśmiał.
- Nie. Nie chcę. Jedz. - odpowiedział i pocałował mnie w czoło. Zrobił nam herbaty i gdy skończyłam jeść, przenieśliśmy się do salonu, gdzie siedząc pod kocem oglądaliśmy film.
W sumie, to zrobiliśmy sobie wieczór filmowy.
- Nie śpij.. - szturchnął mnie lekko, gdy już mi się przysypiało. Przeciągnęłam się tylko i objęłam go.
- Mhmm.. - wyszeptałam, a on znowu szturchnął mnie lekko. Otworzyłam lekko powieki patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami. - Sprawia Ci to dziką radość? - spytałam, a on pocałował mnie w policzek.
- Idź umyj zęby i spać. - powiedział, a ja uniosłam wysoko prawą brew.
- Co Ty, jesteś moim tatem, czy co? - spytałam, a on uśmiechnął się.
- Nie. Po prostu staram się dbać o Ciebie. - odpowiedział i gdy poszłam do łazienki on wyłączył telewizor i poskładał koc.
- Dobranoc. - powiedziałam rzucając się na łóżko w ubraniu.
- Nie śpij w ubraniach, w których dzisiaj chodziłaś.. - powiedział nachylając się do mojego ucha. - Przebierz się.. czy mam Ci w tym pomóc? - spytał zadziornie przesuwając palcami po moich plecach, a ja obróciłam się na plecy.
- W sumie.. to poradzę sobie. - powiedziałam rozpinając pasek i zsuwając z siebie spodenki, rzuciłam je obok łóżka, tak samo zdjęłam koszulkę i skarpetki po czym zakopałam się w pościeli. - A teraz dobranoc. - odpowiedziałam zamykając oczy. - Gdybyś wychodził zamknij za sobą drzwi.. - dodałam cichutko, a on po chwili runął na moje łóżko obok mnie, gdy pogasił wszędzie światło i zamknął drzwi na klucz.
- Dobranoc. -odpowiedział zakładając kosmyk moich włosów za ucho i całując lekko w czoło i usta.
Dziwnie nadopiekuńczy.
Piekły mnie oczy od łez i dławiły, a dreszcze jeszcze wstrząsały lekko moim całym ciałem.
Zacisnęłam mocno powieki i przytuliłam się do jego klatki piersiowej.
Słuchając bicia jego serca, zdałam sobie sprawę jak łatwo podbił moje serce.
Jak łatwo wtargnął do mojego świata, zajął wygodnie miejsce w moim sercu na ulubionym fotelu i zaparzył sobie kawę, wykładając nogi na stolik stojący nieopodal.
Czy jest dla mnie ważny? Chyba t-tak..
Czy go kocham? Tego.. jeszcze nie wiem, ale to bardzo zbliżyło nas do siebie.
Takie bynajmniej odniosłam wrażenie. - Śpij dobrze. - wyszeptał prawie bezgłośnie gładząc mnie dłonią lekko po plecach.
Zasnęłam, nie wiem nawet kiedy.
Obudził mnie dźwięk przychodzącego sms'a.
Nie otwierając jeszcze oczu szukałam telefonu i zanim napotkałam tą cegłę, że tak nazwę to urządzenie.. zorientowałam się, że miejsce obok mnie jest puste i już zimne.
Podniosłam się na łokciach przytrzymując pościel na wysokości mostka.
- Jared? - zawołałam wgłąb mieszkania, lecz nikt mi nie odpowiedział.
Usiadłam i przeczesałam włosy palcami dłoni. Wzięłam czystą bieliznę i powędrowałam do łazienki. Zaczynałam odczuwać ból całego ciała. Chyba godzinę siedziałam w wannie relaksując się w gorącej wodzie z pianą po szyję. Wyszczotkowałam porządnie zęby i wyszłam ubrana tylko w bieliznę z ręcznikiem zarzuconym na ramiona. Weszłam do pokoju, założyłam zwykłą, trochę za dużą koszulkę z jakimś nadrukiem, krótkie jeansowe spodenki, białe skarpetki przed kostkę i airmaxy. Miałam ochotę przejść się do parku, albo gdziekolwiek.. suszyłam włosy ręcznikiem, gdy usłyszałam trzask drzwi. Wystraszyłam się. - Jared, to Ty? - zawołałam przerażona na maksa.
Powoli wyszłam z pokoju zaglądając za osobą, która weszła do mojego mieszkania. - To wcale nie jest śmieszne! Jared! - zawołałam i gdy odwróciłam się w stronę kuchni, ktoś złapał mnie od tyłu zasłaniając dłonią usta. Automatycznie złapałam swoimi dłońmi tę męską dłoń i spojrzałam przez ramię z przerażeniem chcąc już krzyczeć o pomoc. - Shannon, Ty idioto!!! - wykrzyczałam i uderzyłam go w ramię, gdy on zaczął się zwijać ze śmiechu.
- Twoja mina! Bezcenna! - powiedział wyjąc ze śmiechu, a ja podparłam dłonie o biodra.
- Durny jesteś?! Myślałam, że to-... - zaczęłam, lecz urwałam w pół słowa.
- Mój brat? - spytał i poruszył znacząco brwiami.
- T-Ta.. - skłamałam, a on podszedł do mnie blisko i specjalnie otarł się swoim ciałem o moje. - Co Ty robisz? - spytałam unosząc wysoko brwi w zdziwieniu i nie rozumiejąc jego dziwnych intencji.
- Zupełnie nic. - odpowiedział z lekkim uśmiechem i poszedł do kuchni. - Chciałem tylko zwrócić na siebie Twoją uwagę.. a tak poza tym, to zamykaj drzwi, gdy bierzesz kąpiel. - powiedział biorąc filiżankę z kawą i włożył ją do mikrofalówki, by podgrzać kawę.
- Aha. No a co TY tu robisz? Tak w ogóle, to gdzie jest Jared? - pytałam, a on wzruszył ramionami.
- Musiał wyjść. Miał umówione spotkanie z Terrym, a mi kazał tu zajrzeć. - odpowiedział. - Chociaż miałem nadzieję, że zdążę kiedy będziesz jeszcze się kąpać.. - dodał znacząco unosząc lekko kąciki ust.
- Spadaj zboczeńcu. - powiedziałam lekko rozbawiona pokazując mu język. - Masz ochotę przejść się? - spytałam, a on zakrztusił się.
- W zależności gdzie, do łóżka zawsze. - odpowiedział poruszając znacząco brwiami.
Chyba wytwarzam jakieś Letomony (Leto + hormony przyciągające członków rodziny Leto).
- No na pewno.. Do parku czy gdzieś. - odpowiedziałam wywracając teatralnie oczami i wzruszając ramionami.
- A zamierzasz się malować? - spytał, a ja zmrużyłam złowrogo oczy.
- Sugerujesz, że jestem brzydka bez makijażu? - odpowiedziałam pytaniem na jego pytanie.
- Nie, skąd, tego nie powiedziałem. - od razu zaprzeczył. - właściwie to jesteś bardzo ładna bez i nie potrzeba Ci tych fluidów itp. - dodał, a ja uśmiechnęłam się.
Facet to facet. Prawdziwy facet potrafi rozzłoszczonej kobiecie poprawić nastrój.
- To pomaluję się, żeby nie robić Ci wstydu w miejscu publicznym. - powiedziałam i puściłam mu oczko.
- Nie maluj się! - krzyknął jeszcze za mną, gdy powędrowałam do łazienki.
- Za późno! - odkrzyknęłam wesoło i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Nałożyłam na twarz podkład i spojrzałam sobie w oczy odbite w lustrze, opierając się dłońmi o umywalkę.
Czułam się zmęczona, ale pragnęłam zaczerpnąć świeżego powietrza i to nie z balkonu mojego mieszkania. Zaczęłam rysować eyelinerem czarne kreski tuż przy rzęsach nadając oczom "kociego" wyrazu. Wacikiem delikatnie starłam nadmiar fluidu i przypudrowałam lekko twarz, by nie "świeciła się" do światła. Musnęłam usta błyszczykiem, który wcisnęłam w jeansowe spodenki.Wyprostowałam moje długie brązowe włosy używając trochę pianki nadającej włosom objętości i pomalowałam paznokcie bezbarwnym lakierem nadając im połysku.
Wyszłam z łazienki wkładając jeden koniec paska do szlufek w spodenkach, który znalazłam w łazience, a pasował do tego outfitu i fullcap.
Shannon zagwizdał ilustrując mnie od góry do dołu. - Mogę tak wyjść? - spytałam i wzięłam zegarek, który zakładałam na prawą rękę.
- Pewnie. - odpowiedział wkładając ciemne okulary przeciwsłoneczne na nos. Otworzył przede mną drzwi i gestem ręki zaprosił na zewnątrz.
Zamknęłam mieszkanie za nim na klucz upewniając się wcześniej, że powyłączałam wszędzie światło i nic nie zostawiłam włączonego. Portfel, telefon i klucze od mieszkania miałam w kieszeniach spodenek, które miałam na sobie. - Wygodnie Ci tak? - spytał Shann patrząc na mnie.
Spojrzałam na niego pytająco, gdy czekaliśmy na przed przejściem dla pieszych na zielone światło.
- Że jak? - spytałam.
- No z telefonem i portfelem w kieszeniach. - odpowiedział. - Mam pojemniejsze kieszenie, mogę coś przechować Ci jeśli chcesz. - zaoferował się, a ja uśmiechnęłam się.
- Poradzę sobie. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem zabierając mu okulary i zakładając je. - Jak wyglądam? - spytałam, a on zmarszczył lekko brwi. Zaświeciło się zielone światło dla pieszych więc przeszliśmy na drugą stronę i skierowaliśmy się do parku.
- Ładnie, bo to moje okulary. - skomentował starając się, by zabrzmiało to szorstko, ale nie wyszło mu. Wyciągnął telefon i chciał zrobić mi zdjęcie. - Wyślemy Słoikowi, niech go zazdrość zżera. - powiedział szczerząc się w niecny sposób, a ja weszłam na huśtawkę i również wyszczerzyłam zęby w uśmiechu pokazując "peace". *klik* - wysłane. - stwierdził dumny. (Słoik, z ang. Jar = Słoik, Jared = Jar + ed)
- Pokaż. - powiedziałam i podeszłam do niego, zdjęłam okulary trzymając w zębach oprawkę i zaglądając mu na telefon. - Nooo.. może być. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- A teraz sweet focia! - powiedział robiąc krok do tyłu i robiąc mi z góry zdjęcie.
- Przestań, to jest beznadziejne! Nie chcę takiego zdjęcia! - krzyczałam i śmiejąc się próbując zabrać mu telefon z czego miał niezły ubaw. Założyłam jego okulary i uwiesiłam mu się na ręce.
- Nie robię Ci zdjęcia, tylko nagrywam filmik. - powiedział, a ja otworzyłam lekko usta. - Powiedz coś do Jareda.
- Jared, czekam na naleśniki robione przez Ciebie! - powiedziałam i wyszczerzyłam się znów tak jak do zdjęcia wcześniej wysłanego również pokazując "peace". - A teraz wyłącz to. - dodałam.
- Dobra. - odpowiedział i wyłączył.
- Co chcesz z tym zrobić? - spytałam zawieszając mu się na ramieniu.
- Wyślę Słoikowi - odpowiedział.
- Ale nie wrzucisz tego do internetu? - spytałam niepewnie, a on uśmiechnął się.
- Nie no co Ty, nie jestem moim bratem żeby to zrobić. - powiedział z delikatnym uśmiechem.
- Dzięki. - odpowiedziałam i usiadłam na huśtawce, gdy on z kimś pisał sms'y. - Z kim piszesz? Z Jaredem? - spytałam, a on kiwnął twierdząco głową.
- Pyta gdzie jest ten plac zabaw. - odpowiedział rozbawiony Shannimal.
Rozmawialiśmy tak przez dłuższą chwilę, a gdy on też po wielu moich prośbach huśtał się lekko, przyszła jakaś pani z dzieckiem w wieku może 5-6 lat.
- Chcesz się pohuśtać? - spytałam łagodnie chłopca zatrzymując moją huśtawkę. Pokiwał twierdząco głową. - Jest Twoja. - odpowiedziałam uśmiechając się do niego i schodząc z huśtawki.
- Dziękuję. - odpowiedziała jego mama, a ja machnęłam ręką na znak, że to nic takiego.
- Nie ma za co. - odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech do chłopca. - Chodź idziemy. - powiedziałam do Shannona, który wstał z huśtawki i podszedł do mnie. - Pa. - powiedziałam do chłopca i pomachałam mu, a on mi odmachał z uśmiechem.
- To było urocze. - powiedział.
- Mam nadzieję, że nie nagrywałeś tego wszystkiego? - spytałam podejrzliwie, a on uśmiechnął się.
- Miałem dobrą miejscówkę na przyglądanie się temu, a nie na nagrywanie. - stwierdził i zarzucił rękę na moje ramiona przyciągając mnie bliżej siebie. - Idziemy na lody? - spytał, a ja spojrzałam na niego przez jego okulary.
- Wolę czekoladowego shake'a. - odpowiedziałam, a on uśmiechnął się.
- Nie ma problemu. - odpowiedział.
Idąc do najbliższej budki z dobrymi shake'ami. Przechodnie trochę dziwnie na nas spoglądali i szeptali między sobą, a gdy podeszły do nas jakieś trzy dziewczyny, uniosłam lekko brwi.
- Shannon Leto? - spytała jedna trochę niepewnie.
- Tak. - odpowiedział, a druga zapiszczała podając mu jego zdjęcie i długopis.
Btw. GDZIE ona to trzymała?! o.O
- Mogę dostać autograf? - spytała, a on uśmiechnął się w ten swój uwodzicielski sposób.
- Jasne. - odpowiedział, zdjął rękę z moich ramion i podpisał zdjęcie.
Zrobiłam im też kilka zdjęć na prośbę dziewczyny i gdy miały już odejść, jedna która miała na imię Lily przyglądała mi się uważnie.
- To.. Twoja dziewczyna? - spytała wskazując na mnie, a Shannon spojrzał na mnie w tym samym momencie co ja na niego.
- Nie. - odpowiedziałam próbując powstrzymać uśmiech. - W sumie, to pobraliśmy się kilka dni temu.. - dodałam, a Shannon przytaknął mi na co dziewczynie wypadł długopis z dłoni. Stała z otwartymi ustami patrząc to na mnie to na niego. Już zaczynaliśmy się dusić ze śmiechu.
- Żartujesz?! - spytała nie dowierzając, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
- Pewnie, że żartujemy. - powiedział Shann obejmując mnie ramieniem. - To moja przyszła bratowa. - dodał, a dziewczyna teraz cichutko zaśmiała się lekko zdezorientowana.
- To też żart, tak? - spytała niepewnie, a Shannon pokręcił przecząco głową.
- Nie. Tym razem nie żartuję. - odpowiedział, a ja uderzyłam go lekko z pięści w ramię.
- Nie prawda, nie żartuj sobie w ten sposób. Chcesz żeby mnie wasze fanki zabiły? - spytałam go na poważnie, a Lily zmarszczyła srogo brwi.
- My jesteśmy Echelonem, a nie fankami! - powiedziała oburzona, a ja uniosłam brwi ponad okulary.
Interesujące.
Była trochę młodsza ode mnie. - I nigdy nie zrobiłybyśmy krzywdy komuś ważnemu dla chłopaków z 30 Seconds To Mars! - dodała, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Rozumiem.. ale nie wszystkie są tak wyrozumiałe jak wy. - powiedziałam ściągając okulary i kładąc dłoń na jej ramieniu z delikatnym uśmiechem. - Nie odbiorę ich wam, jesteśmy rodziną. - powiedziałam patrząc na Shanna, który zrozumiał co miałam na myśli. Było to nawiązanie do mojej przeszłości, gdy przyjaźnili się z moją mamą.. i są dla mnie jak rodzina.
- Tak, jesteśmy rodziną. Echelon. - powiedział Shannon zakładając okulary. - O! Znowu zielone! - powiedział i ruszyliśmy przez pasy. - Miłego wieczoru Echelonie! - zawołał wesoło, a dziewczyny mu pomachały. - Ja stawiam. - powiedział kupując nam shake'i.
Nie protestowałam.
- Dzięki. - powiedziałam, gdy podał mi do ręki mojego o smaku czekoladowym.
Znowu szperał coś na internecie.
- A to podłe babska.. - wysyczał przez zęby i porozglądał się dookoła.
- Co jest? - spytałam znów się nachylając w jego stronę. - "Wie ktoś jak się nazywa dziewczyna, która spędziła dzisiejsze popołudnie z Shannonem L.?" - przeczytałam na głos i uniosłam lekko brwi widząc nasze zdjęcia i to nawet z teraz opublikowane, gdy podawał mi shake. - Co to jest? - spytałam mrużąc lekko oczy.
- Pierwsza strona portalu plotkarskiego. - odpowiedział i schował telefon. - W sumie to nie ma czym się przejmować. - dodał jakby dla uspokojenia mnie.
- Przecież nie przejmuję się tym. To Tobie podupadnie wizerunek "wiecznie wolnego". - odpowiedziałam na wesoło i zaśmiałam się pod nosem.
- Ha ha.. bardzo śmieszne. - powiedział przedrzeźniając się ze mną. Upiłam łyk shake'a.
- Ha ha.. bardzo smaczne. - odpowiedziałam i wzięłam kolejny, tym razem większy łyk shake ze słomki. Na co on zaśmiał się.
- Idziemy? - spytał patrząc na zachodzące słońce. Kiwnęłam twierdząco głową.
- Pewnie. - odpowiedziałam i ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania.
Będąc na początku osiedla, na którym mieszkałam zatrzymałam się.
- Co jest? - spytał Shannon, a ja uśmiechnęłam się.
- Tutaj wystarczy, trafię sama do mieszkania. - odpowiedziałam, a Shann obejrzał się dookoła.
- Jay kazał odprowadzić Cię pod same drzwi. - powiedział, a ja zmarszczyłam lekko brwi.
- Czyli dzisiejsze popołudnie to było tylko wypełnianie poleceń Jareda? - spytałam lekko zawiedziona, a Shannon otworzył szeroko oczy.
- N-Nie! - odpowiedział, a ja odsunęłam się od niego.
- Wielkie dzięki. - wysyczałam przez zęby i ruszyłam szybciej w stronę mojego mieszkania.
- Zaczekaj! To-.. to nie tak! On po prostu.. martwi się o Ciebie! - powiedział Shannon, a ja zaczęłam biec. Próbował mnie dogonić, ale nie doceniłam go. Dogonił mnie i złapał w pasie zatrzymując w swoich ramionach.
- Chyba chce mnie kontrolować, a nie "martwi się o mnie"! - powiedziałam rozzłoszczona i rozczarowana.
- To nieprawda co mówisz. - zapewniał mnie i delikatnie odgarnął włosy z mojej twarzy za ucho.
- Tak? A co jest prawdą?! - spytałam czując jak łzy cisnął się do moich oczu.
Chwycił delikatnie mój podbródek i zwrócił w swoją stronę, abym patrzyła mu w oczy.
- On Cię naprawdę kocha. - powiedział zagryzając lekko dolną wargę ust i patrząc mi w oczy. - Z resztą.. nie tylko on. - dodał ciszej i gdy miał mnie już pocałować, rozmyślił się i przytulił mnie gładząc po włosach. - Chodź już do domu. - dodał po chwili milczenia i pociągnął mnie za rękę w stronę mojego mieszkania.
Nie zamieniliśmy już słowa ze sobą do czasu, aż weszłam do mojego mieszkania, a on stał w progu.
Zastanawiał się nad czymś.
- Nie wejdziesz? - spytałam, a on westchnął i pokręcił przecząco głową.
- Nie. Lepiej nie. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem.
- Potrzebuję przytulić się teraz do kogoś. - powiedziałam wciąż z czerwonymi oczami od łez. Westchnął ciężko, podszedł i przytulił mnie.
- Ja już muszę iść.. - wyszeptał chcąc odsunąć się ode mnie na co mu nie pozwoliłam od razu, a po chwili w drzwiach stanął Jared. - Mam występ z Antoine. - dodał, a ja puściłam go. Odsunął się i otarł kciukiem łzę spływającym po moim policzku. - Nie płacz.. płacz sprawia, że jesteś o 20% brzydsza. - dodał z uśmiechem, a ja pociągnęłam nosem po czym prychając pod nosem ze śmiechu.
- Już to gdzieś słyszałam. - odpowiedziałam, a on pogładził mnie po głowie.
- No to trzymaj się. Jeszcze się zobaczymy. - powiedział i wyszedł mijając w drzwiach Jareda. - O, cześć. - powiedział do niego z uśmiechem i wyszedł.
Jared zamknął za nim drzwi, a ja powędrowałam do sypialni i zakopałam się w fałdach pościeli. Czułam się zdruzgotana tym co mi powiedział Shannon. Nie miałam ochoty rozmawiać z Jayem.
Najpierw cieszę się, śmieję i po chwili wpadam w złość i płaczę. Chyba... coś ze mną nie tak.
- Dostałem zdjęcie i filmik. - wyszeptał mi do ucha całując lekko skórę za uchem. Nakryłam się pościelą wyżej, po sam kark. Westchnął ciężko. - Zdejmij chociaż buty.. - wyszeptał odkrywając moje nogi, ściągając mi ze stóp airmaxy i odkładając je na bok.
- Jestem zmęczona.. - szepnęłam, a Jared usiadł na krawędzi łóżka.
- Zmyj sobie makijaż, strasznie poniszczy Ci cerę jeśli tego nie zrobisz. - powiedział z troską.
- To będę brzydka. - odpowiedziałam i zaśmiałam się cicho, gdy zdałam sobie sprawę z tego o czym mówię.
- Brzydką też będę Cię kochać. - powiedział i odkrył mnie, wziął na ręce i zaniósł do łazienki, na co ja piszczałam i śmiałam się protestując. Postawił mnie przed lustrem. - Spójrz jak makijaż Ci się rozmazał. - powiedział wskazując na moje odbicie w lustrze.
Poczułam się senna, ale zmyłam tapetę z twarzy.
- Zadowolony? - spytałam, a on zrobił minę jakby się zastanawiał.
- Nie do końca. - odpowiedział i przewiesił mnie sobie przez ramię, po czym poszedł do kuchni. - Musisz zjeść jakąś kolację. - dodał i otworzył lodówkę. - Co chcesz zjeść? - spytał, a ja zaśmiałam się.
- Ciebie. - odpowiedziałam, a on spojrzał na mnie i uśmiechnął się w ten swój, w pewnym rodzaju cudowny sposób.
- To później.. a teraz? Z czym chcesz kanapkę? - spytał, a ja specjalnie przedrzeźniając się z nim podeszłam i usiadłam na blacie obok lodówki.
- Z Tobą. - odpowiedziałam i puściłam mu oczko, na co on zaśmiał się cicho i pokręcił głową z niedowierzaniem. - To będzie taka wegetariańska kanapka jak Cię zjem. - dodałam i próbowałam zachować powagę walcząc z uśmiechem wdzierającym się na moje usta. W efekcie po wybrzydzaniu co nie chcę jeść, a co mogę zjeść otrzymałam kanapkę z plasterkiem sera żółtego i ketchupem.
- Proszę. - powiedział podając mi kanapkę.
- Lekko się zawiodłam.. ale w sumie może być. - powiedziałam biorąc kęs kanapki. - Na męża kiedyś się nadasz. - dodałam zajmując się pochłanianiem kanapki, a on opierał się obok mnie patrząc z uśmiechem jak jem. - Chcesz gryza? Bo za chwilę nie będzie. - powiedziałam z przekonującym spojrzeniem, a on znów się zaśmiał.
- Nie. Nie chcę. Jedz. - odpowiedział i pocałował mnie w czoło. Zrobił nam herbaty i gdy skończyłam jeść, przenieśliśmy się do salonu, gdzie siedząc pod kocem oglądaliśmy film.
W sumie, to zrobiliśmy sobie wieczór filmowy.
- Nie śpij.. - szturchnął mnie lekko, gdy już mi się przysypiało. Przeciągnęłam się tylko i objęłam go.
- Mhmm.. - wyszeptałam, a on znowu szturchnął mnie lekko. Otworzyłam lekko powieki patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami. - Sprawia Ci to dziką radość? - spytałam, a on pocałował mnie w policzek.
- Idź umyj zęby i spać. - powiedział, a ja uniosłam wysoko prawą brew.
- Co Ty, jesteś moim tatem, czy co? - spytałam, a on uśmiechnął się.
- Nie. Po prostu staram się dbać o Ciebie. - odpowiedział i gdy poszłam do łazienki on wyłączył telewizor i poskładał koc.
- Dobranoc. - powiedziałam rzucając się na łóżko w ubraniu.
- Nie śpij w ubraniach, w których dzisiaj chodziłaś.. - powiedział nachylając się do mojego ucha. - Przebierz się.. czy mam Ci w tym pomóc? - spytał zadziornie przesuwając palcami po moich plecach, a ja obróciłam się na plecy.
- W sumie.. to poradzę sobie. - powiedziałam rozpinając pasek i zsuwając z siebie spodenki, rzuciłam je obok łóżka, tak samo zdjęłam koszulkę i skarpetki po czym zakopałam się w pościeli. - A teraz dobranoc. - odpowiedziałam zamykając oczy. - Gdybyś wychodził zamknij za sobą drzwi.. - dodałam cichutko, a on po chwili runął na moje łóżko obok mnie, gdy pogasił wszędzie światło i zamknął drzwi na klucz.
- Dobranoc. -odpowiedział zakładając kosmyk moich włosów za ucho i całując lekko w czoło i usta.
Dziwnie nadopiekuńczy.
piątek, 29 marca 2013
15. Smile for one million dollars.
Z góry przepraszam za używanie wulgaryzmów
oraz jeśli ktokolwiek uzna treść za gorszącą, obraźliwą czy cokolwiek
tam innego. Swoboda tworzenia, huh?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Dzień dobry, wstajemy. - usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos. Zmarszczyłam delikatnie brwi czując zapach ... gofrów?
Przetarłam twarz dłońmi, po czym niepewnie otworzyłam oczy.
Podniosłam się na łokciach i patrzyłam na Jareda, który robił kolejne gofry.
- Myślisz, że kto to wszystko zje? - spytałam widząc już z daleka ogromną stertę gofrów.
Wstałam z łóżka i powędrowałam do kuchni zakładając na ramiona szlafrok z delikatnego materiału. Usiadłam na wysokim krześle przy blacie i obserwowałam minę wokalisty.
- Nie jesteś głodna? - spytał z wysoko uniesionymi brwiami.
- Nie aż tak.. - burknęłam cicho. - Bądźmy realistami.. nie jestem facetem, żeby AŻ tyle zjeść.. Poza tym, śniadanie zazwyczaj jem koło 10-11 rano. - dodałam i wstałam po szklankę. Postawiłam ją na stole i pacnęłam się w czoło, gdy sięgnęłam do lodówki i zauważyłam kartkę: "kup mleko."
Przekrzywiłam głowę lekko w prawo. - Jak zrobiłeś gofry? - spytałam przenosząc wzrok na Jareda zajadającego jednego z gofrów z dżemem truskawkowym.
- Normalnie. - odpowiedział przełykając kęs i popijając gorącą kawą.
- Kupiłeś mleko? - spytałam lekko zdziwiona, a na jego twarz wkradł się delikatny uśmiech.
- Tak. - odpowiedział i wskazał palcem na policzek. - Tu się należy. - dodał, a ja wywróciłam oczami, gdy tylko wyciągnęłam z lodówki mleko i nalałam prawie po brzegi szklanki. Upiłam łyk cały czas na niego patrząc, lecz on zdawał się nawet nie drgnąć i nie odpuszczał. Przełknęłam i posłałam mu całusa z ręki. - To się nie liczy. - powiedział pewnym siebie tonem.
- Jak dla mnie, to było wystarczające. - odpowiedziałam, lecz on nadal siedział na krześle z nadstawionym policzkiem. - Oj, no dobra! - powiedziałam, gdy zaczęło mnie to już irytować i nachyliłam się przez blat i pocałowałam go lekko w policzek.
- A teraz tu. - powiedział nadstawiając drugi policzek. W policzek ok, ale gdy złożył usta w dzióbek i czekał to zaśmiałam się i odsunęłam.
- O NIE. Na to nawet nie licz. - powiedziałam wracając na swoje miejsce.
- Po prostu walczę o swoje. - odpowiedział obojętnie i powrócił do pochłaniania gofrów.
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Ta.. walczysz o swoje. - szepnęłam i wzięłam kolejny łyk zimnego mleka. - Tego mi było trzeba. - powiedziałam zadowolona nalewając sobie kolejną szklankę mleka, na co wokalista uniósł wysoko brwi.
- Od tego nie urosną.. - skomentował, a ja uniosłam wysoko brwi, by po chwili zmarszczyć je złowrogo. - Od tego są męskie dłonie. - dodał bez entuzjazmu czy jakichkolwiek innych reakcji pokazując swoje dłonie i poruszając dziwnie palcami. Zupełnie tak, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Nie piję mleka po to, by mi "urosły".. piję mleko, bo lubię. - odpowiedziałam z przekąsem.
- To też można polubić. - stwierdził z tym uśmieszkiem, który doprowadzał mnie czasem do obłędu. Zacisnęłam usta w cienką linię ze złości.
- Przypomnij mi, dlaczego wpuściłam Cię do mojego mieszkania późno w nocy? - wysyczałam przez zęby.
- Nie mam pojęcia. - rzucił bez namysłu. - Chociaż pewnie dlatego, że mnie lubisz. - dodał, a ja czułam jak drga mi żyłka pod prawym okiem.
- Nie wyrzucę Cię teraz z mojego mieszkania tylko i wyłącznie ze względu na to, że zrobiłeś zakupy i śniadanie. - dodałam dopijając zawartość szklanki do dna i odstawiając ją do zlewu. Oblizywałam językiem "wąsy" z mleka, gdy Jared wstał i podszedł do mnie blisko i trochę agresywnie kładąc dłonie na zlewie po obu stronach moich bioder.
- Nie uważasz, że to było zbyt aroganckie? - spytał cicho, lecz bardzo ozięble szepcząc do mojego ucha, po czym odsunął się by spojrzeć mi w oczy.
- Jestem na swoim terytorium. - odpowiedziałam beznamiętnie, na co on położył dłoń na moim policzku i starł pozostałości po mleku przy kąciku ust. - Nie jest łatwo przebywać ze mną, uwierz. - dodałam mrużąc lekko oczy.
- Widzę. - odpowiedział doszukując się pozwolenia w moich oczach, przybliżył swoje usta do moich.
- Szczególnie Tobie.. nie będzie łatwo. - warknęłam przemykając mu pod ręką i kierując się szybkim krokiem do sypialni. Zaczęłam poszukiwania mojego telefonu; przerzucałam ubrania, pościel, koc, kartki, wszystko.. nie mogłam go nigdzie znaleźć.
Zastanawiałam się też, dlaczego tak się zachowuję?
Co mnie znowu ugryzło?
Dlaczego jestem dla niego taka niemiła?
- Tego szukasz? - spytał, a ja od razu spojrzałam na niego. Trzymał w dłoni mój ukochany telefon.
- Tak. - odpowiedziałam i podeszłam do niego. - Gdzie był? - spytałam łagodniej.
- Tam, gdzie go położyłaś. - odpowiedział, a ja zmarszczyłam lekko brwi i wyciągnęłam dłoń w jego stronę.
- Możesz mi go oddać? - spytałam, a on zaczął się zastanawiać. - Proszę. - dodałam, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Od razu lepiej, ale.. - zaczął i gdy chciał mi już go dać, w ostatniej chwili wycofał rękę. - Nie za darmo. Pertraktujmy. - dodał z uśmiechem nie wróżącym niczego dobrego dla mnie.
- No dobrze. - odpowiedziałam wzruszając ramionami. - Czego chcesz? - spytałam, a on przybliżył się do mnie, a telefon wpychając głęboko do przedniej kieszeni swoich jeansów ze spojrzeniem, które nie wróżyło nic dobrego. Jak zawsze z resztą.
Zakrywałam się szlafrokiem, lecz położył dłoń na moich dłoniach wiążących delikatny pasek. Drugą ręką przytrzymywał mnie za kark tak bym nie mogła uciec, a całując po drugiej stronie szyi powoli kierując nas w stronę łóżka.
Nie cierpię mężczyzn.
Może nie wszystkich.. ale akurat Jego.
Runęliśmy miękko na pościel łóżka, nie odpowiadałam żadnym gestem, jedynie złączyłam kolana, gdy odsłonił nagie ramię spod szlafroku. Przeszły mnie dreszcze po plecach.
- Tu i teraz. - wyszeptał przesuwając dłoń wzdłuż mojego uda. To stawało się coraz bardziej niebezpieczne, lecz dostałam olśnienia.
Uśmiechnęłam się jak to mówił trener "uśmiechem za milion dolarów" i mrucząc cicho dotykałam jego umięśnionych ramion, pleców, klatki piersiowej.
Nie miałam zbyt wiele czasu i musiałam to szybko i dobrze rozegrać.
Gdy tylko przywarł ustami do mojej szyi, wręcz wgryzając się boleśnie w skórę moje dłonie powędrowały na pasek jego spodni. Spotkało się to z jego ogromną aprobatą, i gdy coraz szybciej próbowałam rozpiąć jego pasek wsunęłam dłoń do jego przedniej kieszeni sięgając po mój telefon.
Wyciągnęłam telefon i teraz jedyną kwestią pozostało wydostanie się i ucieczka przed wokalistą. - Myślisz, że jestem głupi, i że nie zauważę co chcesz zrobić? - spytał przygważdżając mój nadgarstek z telefonem do poduszki tuż obok głowy i patrząc mi w oczy tym swoim spojrzeniem pełnym szaleństwa, którego zaczynałam się bać z każdą chwilą coraz bardziej.
- Ee... - wydukałam cicho. - W sumie.. to tak. - dodałam szczerze, a on zaśmiał się cicho.
Jego wyraz twarzy złagodniał.
- Już Cię rozgryzłem. - wyszeptał całując lekko w usta. - Spodziewałem się, że tak postąpisz. - powiedział zapinając pasek spodni i siadając na krawędzi łóżka.
- Skąd wiedziałeś? - spytałam unosząc się lekko na łokciach.
- Boisz się mnie i próbujesz uciekać za każdym razem, gdy sytuacja wymyka Ci się spod kontroli. - odpowiedział i przeciągnął się jak kot. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie. - Poczekam.. jeszcze trochę. - dodał wstając z łóżka i kierując się w głąb mieszkania.
- Co masz na myśli? - spytałam podciągając kolana pod klatkę piersiową i opierając na nich brodę.
- Z czym? - spytał i po chwili pojawił się znów w progu z filiżanką kawy w ręce.
- Z tym, że poczekasz.. - szepnęłam cicho, a on uniósł lekko kąciki ust.
- Poczekam jeszcze trochę.. aż sama opowiesz mi więcej o sobie. - odpowiedział, a ja poczułam jak biła od niego taka ... dorosłość i wyniosłość, mimo że stał przede mną bosy w samych jeansach i z filiżanką kawy.
***
Poszedł odnieść filiżankę, a ja wstałam i cichutko na palcach pobiegłam za nim z myślą, że może mnie nie zauważy.
Im więcej patrzyłam na niego, tym bardziej mnie pociągał.. gdyby nie ten kogut postawiony z grzywki, nie wiem, czy nacieszyłby się mną jednego wieczoru, gdyby tylko wiedział..
Odkładał filiżankę właśnie do zlewu, gdy położyłam chłodne dłonie na jego ramionach. Zsuwałam je wzdłuż kręgosłupa do lędźwi, a gdy jego dłonie chwyciły moje, obrócił się do mnie przodem i przyciągnął bliżej siebie. Moje dłonie przytrzymał przy swojej klatce piersiowej.
Wstrzymywałam tak powietrze jeszcze przez chwilę, po czym wypuściłam je powoli i niepewnie przez usta.
Aż bałam się oddychać.
Jared mruczał cichutko i całował mnie po nagim ciele z nieukrywanym zadowoleniem.
Poruszał się coraz szybciej i mocniej. Z trudem, ale przyzwyczajałam się powoli do aktualnej sytuacji, lecz dopiero po chwili zaczynałam odwzajemniać i wykonywać szeptane na ucho "instrukcje". - God, forgive me, please.. 'cuz I don't know what I'm doing.. - wyszeptałam oddając się momentowi ekstazy.
Po wszystkim leżeliśmy na przeciwko siebie patrząc sobie w oczy.
Dostałam sms'a.
Sięgnęłam po telefon i odczytałam wiadomość.
Zaniemówiłam z zaskoczenia i przerażenia treścią, co zauważył wokalista.
- Co jest? - spytał marszcząc brwi i unosząc się na łokciu. Ze zdezorientowanym wzrokiem pokazałam mu telefon i nakryłam się pościelą po czubek głowy.
Chciałam się ukryć przed całym światem.
Łzy zaczęły mi spływać po twarzy, a moim ciałem zaczęły wstrząsać dreszcze. - Mała, to tylko jakiś.. głupi żart. - szepnął próbując jakoś poprawić mi samopoczucie. Przysunął się bliżej mnie, gdyż ja nawet nie drgnęłam, gdy próbował mnie przysunąć bliżej siebie.
Przed oczami wciąż miałam treść z wiadomości..
Objął mnie silnymi ramionami tak, że oparłam czoło o jego klatkę piersiową. Wychyliłam twarz z pościeli i spojrzałam mu w oczy zapłakanym spojrzeniem.
- To nie jest jednorazowy "żart".. to nie zdarzyło się tylko dzisiaj.. już wcześniej ktoś do mnie dzwonił z zastrzeżonego numeru i-.. - powiedziałam mocniej go obejmując, gdy nie mogłam dokończyć. Jedynie bardziej przyległam do jego ciepłego ciała. Schowałam twarz w jego ramionach, a on pogładził mnie po włosach i ucałował czoło.
- Zmień numer i nikomu nie podawaj, tylko najbliższym. - powiedział całkiem na poważnie, a dłonią gładził teraz moje plecy. - Możesz podać tylko mnie, nie obrażę się za to. - dodał bardziej na wesoło, a ja mimo wszystko, uśmiechnęłam się przez łzy. - A nawet.. będę bardzo szczęśliwy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Dzień dobry, wstajemy. - usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos. Zmarszczyłam delikatnie brwi czując zapach ... gofrów?
Przetarłam twarz dłońmi, po czym niepewnie otworzyłam oczy.
Podniosłam się na łokciach i patrzyłam na Jareda, który robił kolejne gofry.
- Myślisz, że kto to wszystko zje? - spytałam widząc już z daleka ogromną stertę gofrów.
Wstałam z łóżka i powędrowałam do kuchni zakładając na ramiona szlafrok z delikatnego materiału. Usiadłam na wysokim krześle przy blacie i obserwowałam minę wokalisty.
- Nie jesteś głodna? - spytał z wysoko uniesionymi brwiami.
- Nie aż tak.. - burknęłam cicho. - Bądźmy realistami.. nie jestem facetem, żeby AŻ tyle zjeść.. Poza tym, śniadanie zazwyczaj jem koło 10-11 rano. - dodałam i wstałam po szklankę. Postawiłam ją na stole i pacnęłam się w czoło, gdy sięgnęłam do lodówki i zauważyłam kartkę: "kup mleko."
Przekrzywiłam głowę lekko w prawo. - Jak zrobiłeś gofry? - spytałam przenosząc wzrok na Jareda zajadającego jednego z gofrów z dżemem truskawkowym.
- Normalnie. - odpowiedział przełykając kęs i popijając gorącą kawą.
- Kupiłeś mleko? - spytałam lekko zdziwiona, a na jego twarz wkradł się delikatny uśmiech.
- Tak. - odpowiedział i wskazał palcem na policzek. - Tu się należy. - dodał, a ja wywróciłam oczami, gdy tylko wyciągnęłam z lodówki mleko i nalałam prawie po brzegi szklanki. Upiłam łyk cały czas na niego patrząc, lecz on zdawał się nawet nie drgnąć i nie odpuszczał. Przełknęłam i posłałam mu całusa z ręki. - To się nie liczy. - powiedział pewnym siebie tonem.
- Jak dla mnie, to było wystarczające. - odpowiedziałam, lecz on nadal siedział na krześle z nadstawionym policzkiem. - Oj, no dobra! - powiedziałam, gdy zaczęło mnie to już irytować i nachyliłam się przez blat i pocałowałam go lekko w policzek.
- A teraz tu. - powiedział nadstawiając drugi policzek. W policzek ok, ale gdy złożył usta w dzióbek i czekał to zaśmiałam się i odsunęłam.
- O NIE. Na to nawet nie licz. - powiedziałam wracając na swoje miejsce.
- Po prostu walczę o swoje. - odpowiedział obojętnie i powrócił do pochłaniania gofrów.
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Ta.. walczysz o swoje. - szepnęłam i wzięłam kolejny łyk zimnego mleka. - Tego mi było trzeba. - powiedziałam zadowolona nalewając sobie kolejną szklankę mleka, na co wokalista uniósł wysoko brwi.
- Od tego nie urosną.. - skomentował, a ja uniosłam wysoko brwi, by po chwili zmarszczyć je złowrogo. - Od tego są męskie dłonie. - dodał bez entuzjazmu czy jakichkolwiek innych reakcji pokazując swoje dłonie i poruszając dziwnie palcami. Zupełnie tak, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Nie piję mleka po to, by mi "urosły".. piję mleko, bo lubię. - odpowiedziałam z przekąsem.
- To też można polubić. - stwierdził z tym uśmieszkiem, który doprowadzał mnie czasem do obłędu. Zacisnęłam usta w cienką linię ze złości.
- Przypomnij mi, dlaczego wpuściłam Cię do mojego mieszkania późno w nocy? - wysyczałam przez zęby.
- Nie mam pojęcia. - rzucił bez namysłu. - Chociaż pewnie dlatego, że mnie lubisz. - dodał, a ja czułam jak drga mi żyłka pod prawym okiem.
- Nie wyrzucę Cię teraz z mojego mieszkania tylko i wyłącznie ze względu na to, że zrobiłeś zakupy i śniadanie. - dodałam dopijając zawartość szklanki do dna i odstawiając ją do zlewu. Oblizywałam językiem "wąsy" z mleka, gdy Jared wstał i podszedł do mnie blisko i trochę agresywnie kładąc dłonie na zlewie po obu stronach moich bioder.
- Nie uważasz, że to było zbyt aroganckie? - spytał cicho, lecz bardzo ozięble szepcząc do mojego ucha, po czym odsunął się by spojrzeć mi w oczy.
- Jestem na swoim terytorium. - odpowiedziałam beznamiętnie, na co on położył dłoń na moim policzku i starł pozostałości po mleku przy kąciku ust. - Nie jest łatwo przebywać ze mną, uwierz. - dodałam mrużąc lekko oczy.
- Widzę. - odpowiedział doszukując się pozwolenia w moich oczach, przybliżył swoje usta do moich.
- Szczególnie Tobie.. nie będzie łatwo. - warknęłam przemykając mu pod ręką i kierując się szybkim krokiem do sypialni. Zaczęłam poszukiwania mojego telefonu; przerzucałam ubrania, pościel, koc, kartki, wszystko.. nie mogłam go nigdzie znaleźć.
Zastanawiałam się też, dlaczego tak się zachowuję?
Co mnie znowu ugryzło?
Dlaczego jestem dla niego taka niemiła?
- Tego szukasz? - spytał, a ja od razu spojrzałam na niego. Trzymał w dłoni mój ukochany telefon.
- Tak. - odpowiedziałam i podeszłam do niego. - Gdzie był? - spytałam łagodniej.
- Tam, gdzie go położyłaś. - odpowiedział, a ja zmarszczyłam lekko brwi i wyciągnęłam dłoń w jego stronę.
- Możesz mi go oddać? - spytałam, a on zaczął się zastanawiać. - Proszę. - dodałam, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Od razu lepiej, ale.. - zaczął i gdy chciał mi już go dać, w ostatniej chwili wycofał rękę. - Nie za darmo. Pertraktujmy. - dodał z uśmiechem nie wróżącym niczego dobrego dla mnie.
- No dobrze. - odpowiedziałam wzruszając ramionami. - Czego chcesz? - spytałam, a on przybliżył się do mnie, a telefon wpychając głęboko do przedniej kieszeni swoich jeansów ze spojrzeniem, które nie wróżyło nic dobrego. Jak zawsze z resztą.
Zakrywałam się szlafrokiem, lecz położył dłoń na moich dłoniach wiążących delikatny pasek. Drugą ręką przytrzymywał mnie za kark tak bym nie mogła uciec, a całując po drugiej stronie szyi powoli kierując nas w stronę łóżka.
Nie cierpię mężczyzn.
Może nie wszystkich.. ale akurat Jego.
Runęliśmy miękko na pościel łóżka, nie odpowiadałam żadnym gestem, jedynie złączyłam kolana, gdy odsłonił nagie ramię spod szlafroku. Przeszły mnie dreszcze po plecach.
- Tu i teraz. - wyszeptał przesuwając dłoń wzdłuż mojego uda. To stawało się coraz bardziej niebezpieczne, lecz dostałam olśnienia.
Uśmiechnęłam się jak to mówił trener "uśmiechem za milion dolarów" i mrucząc cicho dotykałam jego umięśnionych ramion, pleców, klatki piersiowej.
Nie miałam zbyt wiele czasu i musiałam to szybko i dobrze rozegrać.
Gdy tylko przywarł ustami do mojej szyi, wręcz wgryzając się boleśnie w skórę moje dłonie powędrowały na pasek jego spodni. Spotkało się to z jego ogromną aprobatą, i gdy coraz szybciej próbowałam rozpiąć jego pasek wsunęłam dłoń do jego przedniej kieszeni sięgając po mój telefon.
Wyciągnęłam telefon i teraz jedyną kwestią pozostało wydostanie się i ucieczka przed wokalistą. - Myślisz, że jestem głupi, i że nie zauważę co chcesz zrobić? - spytał przygważdżając mój nadgarstek z telefonem do poduszki tuż obok głowy i patrząc mi w oczy tym swoim spojrzeniem pełnym szaleństwa, którego zaczynałam się bać z każdą chwilą coraz bardziej.
- Ee... - wydukałam cicho. - W sumie.. to tak. - dodałam szczerze, a on zaśmiał się cicho.
Jego wyraz twarzy złagodniał.
- Już Cię rozgryzłem. - wyszeptał całując lekko w usta. - Spodziewałem się, że tak postąpisz. - powiedział zapinając pasek spodni i siadając na krawędzi łóżka.
- Skąd wiedziałeś? - spytałam unosząc się lekko na łokciach.
- Boisz się mnie i próbujesz uciekać za każdym razem, gdy sytuacja wymyka Ci się spod kontroli. - odpowiedział i przeciągnął się jak kot. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie. - Poczekam.. jeszcze trochę. - dodał wstając z łóżka i kierując się w głąb mieszkania.
- Co masz na myśli? - spytałam podciągając kolana pod klatkę piersiową i opierając na nich brodę.
- Z czym? - spytał i po chwili pojawił się znów w progu z filiżanką kawy w ręce.
- Z tym, że poczekasz.. - szepnęłam cicho, a on uniósł lekko kąciki ust.
- Poczekam jeszcze trochę.. aż sama opowiesz mi więcej o sobie. - odpowiedział, a ja poczułam jak biła od niego taka ... dorosłość i wyniosłość, mimo że stał przede mną bosy w samych jeansach i z filiżanką kawy.
***
Poszedł odnieść filiżankę, a ja wstałam i cichutko na palcach pobiegłam za nim z myślą, że może mnie nie zauważy.
Im więcej patrzyłam na niego, tym bardziej mnie pociągał.. gdyby nie ten kogut postawiony z grzywki, nie wiem, czy nacieszyłby się mną jednego wieczoru, gdyby tylko wiedział..
Odkładał filiżankę właśnie do zlewu, gdy położyłam chłodne dłonie na jego ramionach. Zsuwałam je wzdłuż kręgosłupa do lędźwi, a gdy jego dłonie chwyciły moje, obrócił się do mnie przodem i przyciągnął bliżej siebie. Moje dłonie przytrzymał przy swojej klatce piersiowej.
-
Co chcesz? - spytał, lecz jedynie patrzyłam na niego. Nie byłam w
stanie powiedzieć tego.. w głowie myśli, których wstydzę się przed samą
sobą.. wstydziłam się powiedzieć to na głos, patrzył mi w oczy i
dowiedział się..
Czytał mi z oczu jak z otwartej księgi.
Uśmiechnął się delikatnie.
Stanęłam na palcach i wpiłam się w jego usta. Zachłannie.
Puścił moje dłonie, którymi objęłam mocno jego kark, jedną dłonią wplatając palce w jego włosy i mocniej zaciskając je na nich. Mruknął jakby z zadowolenia zaciskając dłonie na moich udach.
Zniszczyłam mu tą jego idealną fryzurę, a grzywkę przygładziłam mu na czoło. Uniósł mnie w górę, a ja zaplotłam nogi wokół jego bioder. - Skąd nagle taka zmiana? - powiedział z lekkim trudem łapiąc oddech, gdy posadził mnie na wysokim blacie.
Patrzyłam w jego błyszczące, błękitne oczy, a w głowie przemknęło mi, że..
Czytał mi z oczu jak z otwartej księgi.
Uśmiechnął się delikatnie.
Stanęłam na palcach i wpiłam się w jego usta. Zachłannie.
Puścił moje dłonie, którymi objęłam mocno jego kark, jedną dłonią wplatając palce w jego włosy i mocniej zaciskając je na nich. Mruknął jakby z zadowolenia zaciskając dłonie na moich udach.
Zniszczyłam mu tą jego idealną fryzurę, a grzywkę przygładziłam mu na czoło. Uniósł mnie w górę, a ja zaplotłam nogi wokół jego bioder. - Skąd nagle taka zmiana? - powiedział z lekkim trudem łapiąc oddech, gdy posadził mnie na wysokim blacie.
Patrzyłam w jego błyszczące, błękitne oczy, a w głowie przemknęło mi, że..
- to jest obsesja -
Nie
odpowiedziałam mu nic.
Zaczęłam kąsać go po szyi i mocniej drapać po karku, ramionach i plecach. - Dobrze.. - szepnął tuż przy skórze mojego obojczyka i ugryzł mnie w to miejsce. Jęknęłam głucho, gdy zaczął całować i gryźć moje ciało, odsłaniając je spod delikatnego materiału szlafroka. Zrzuciliśmy przypadkiem szklanki i talerz, które zbiły się przy kontakcie z zimną podłogą. - Nie przejmuj się tym.. - szepnął, gdy mój wzrok powędrował za stłuczonym szkłem, które leżało na podłodze.
Zaczęłam kąsać go po szyi i mocniej drapać po karku, ramionach i plecach. - Dobrze.. - szepnął tuż przy skórze mojego obojczyka i ugryzł mnie w to miejsce. Jęknęłam głucho, gdy zaczął całować i gryźć moje ciało, odsłaniając je spod delikatnego materiału szlafroka. Zrzuciliśmy przypadkiem szklanki i talerz, które zbiły się przy kontakcie z zimną podłogą. - Nie przejmuj się tym.. - szepnął, gdy mój wzrok powędrował za stłuczonym szkłem, które leżało na podłodze.
-
Dobrze. - szepnęłam, gdy całował mnie po lekko umięśnionym od ćwiczeń
brzuchu. Przeczesywałam palcami dłoni jego ciemne i miękkie włosy coraz
to bardziej odchylając głowę do tyłu. - Ja-.. Jared. - wydusiłam z
siebie, a on musnął moje usta swoimi gorącymi wargami.
W zadziwiająco szybkim tempie rozpinał pasek i spodnie.
Przysunął mnie bliżej siebie i wgryzł się w szyję. - N-Nie tutaj.. - wyszeptałam cicho ledwo łapiąc oddech z ekscytacji, a jego palce zahaczyły celowo o linię moich fig. Uniósł lekko brwi. - Skaleczysz się. - dodałam pewniej, choć lekko uniesionym głosem od podniecenia.
Odchrząknęłam, by głos wrócił do normalnego brzmienia, a on uśmiechnął się delikatnie znów mnie unosząc wyżej.. znowu oplotłam nogi wokół jego bioder. Jedną ręką przytrzymywał sobie spodnie, by mu nie spadły na co ja.. prychnęłam bardzo cichutko ze śmiechu opierając brodę o jego ramię, a rękoma silnie oplatając jego szyję.
Runęliśmy na łóżko, a z każdym kolejnym jego dotykiem, pocałunkiem, odgłosem czy oddechem atmosfera w pokoju była coraz bardziej przepełniona zapachem pożądania.
W zadziwiająco szybkim tempie rozpinał pasek i spodnie.
Przysunął mnie bliżej siebie i wgryzł się w szyję. - N-Nie tutaj.. - wyszeptałam cicho ledwo łapiąc oddech z ekscytacji, a jego palce zahaczyły celowo o linię moich fig. Uniósł lekko brwi. - Skaleczysz się. - dodałam pewniej, choć lekko uniesionym głosem od podniecenia.
Odchrząknęłam, by głos wrócił do normalnego brzmienia, a on uśmiechnął się delikatnie znów mnie unosząc wyżej.. znowu oplotłam nogi wokół jego bioder. Jedną ręką przytrzymywał sobie spodnie, by mu nie spadły na co ja.. prychnęłam bardzo cichutko ze śmiechu opierając brodę o jego ramię, a rękoma silnie oplatając jego szyję.
Runęliśmy na łóżko, a z każdym kolejnym jego dotykiem, pocałunkiem, odgłosem czy oddechem atmosfera w pokoju była coraz bardziej przepełniona zapachem pożądania.
-
Robiłaś już to kiedyś? - spytał zupełnie poważnie i nawiązując ze mną kontakt
wzrokowy. Pokręciłam przecząco głową zagryzając dolną wargę ust. - Będę
delikatny.. - szepnął ze śmiertelnie poważną miną, która w pewien sposób
rozśmieszała mnie. Na moje usta wkradł się uśmiech i
zamknęłam oczy, czułam się spokojniejsza po jego słowach, mimo że w
środku drżałam ze strachu. Rozpiął i zsunął spodnie, a potem? Potem nie
wiadomo kiedy, pozbyliśmy się całej bielizny.. Szeptał cicho i subtelnie
do mojego ucha, co lada moment miał zamiar zrobić, a w międzyczasie
składał pojedyncze pocałunki za uchem. - Gotowa..? - szepnął lekko
podekscytowanym głosem, a ja zmarszczyłam lekko brwi, patrząc w jakiś
nieokreślony punkt. Kiwnęłam twierdząco głową. Rozchylił delikatnie moje
kolana sunąc dłońmi wzdłuż ud i przysuwając się bliżej i bliżej... zacisnęłam mocniej powieki i
zęby, a usta w cienką linię. - Patrz na mnie. - powiedział unosząc
dłonią lekko mój podbródek. - Nie bój się. - szepnął z lekko uniesionymi
kącikami ust, pocałował mnie lekko usta.
Cholerny dupek.
Otworzyłam powoli i niepewnie powieki, spojrzałam na niego.. patrzył czule, choć i z pożądaniem, które było coraz bardziej widoczniejsze w jego oczach i gestach, a które coraz trudniej przychodziło mu ukryć. - Powiedz to.. jesteś gotowa? - spytał, gdy już niewiele nas dzieliło.
-
Tak. - ledwo wydusiłam ze swojego gardła, a ułamek sekundy później
wszedł we mnie jednym mocnym pchnięciem. Wygięłam plecy w łuk i
otworzyłam szeroko oczy i usta nabierając dużo i głośno powietrza do
płuc. Wstrzymałam je.Cholerny dupek.
Otworzyłam powoli i niepewnie powieki, spojrzałam na niego.. patrzył czule, choć i z pożądaniem, które było coraz bardziej widoczniejsze w jego oczach i gestach, a które coraz trudniej przychodziło mu ukryć. - Powiedz to.. jesteś gotowa? - spytał, gdy już niewiele nas dzieliło.
Wstrzymywałam tak powietrze jeszcze przez chwilę, po czym wypuściłam je powoli i niepewnie przez usta.
Aż bałam się oddychać.
Jared mruczał cichutko i całował mnie po nagim ciele z nieukrywanym zadowoleniem.
Poruszał się coraz szybciej i mocniej. Z trudem, ale przyzwyczajałam się powoli do aktualnej sytuacji, lecz dopiero po chwili zaczynałam odwzajemniać i wykonywać szeptane na ucho "instrukcje". - God, forgive me, please.. 'cuz I don't know what I'm doing.. - wyszeptałam oddając się momentowi ekstazy.
Po wszystkim leżeliśmy na przeciwko siebie patrząc sobie w oczy.
Dostałam sms'a.
Sięgnęłam po telefon i odczytałam wiadomość.
Zaniemówiłam z zaskoczenia i przerażenia treścią, co zauważył wokalista.
- Co jest? - spytał marszcząc brwi i unosząc się na łokciu. Ze zdezorientowanym wzrokiem pokazałam mu telefon i nakryłam się pościelą po czubek głowy.
Chciałam się ukryć przed całym światem.
Łzy zaczęły mi spływać po twarzy, a moim ciałem zaczęły wstrząsać dreszcze. - Mała, to tylko jakiś.. głupi żart. - szepnął próbując jakoś poprawić mi samopoczucie. Przysunął się bliżej mnie, gdyż ja nawet nie drgnęłam, gdy próbował mnie przysunąć bliżej siebie.
Przed oczami wciąż miałam treść z wiadomości..
Objął mnie silnymi ramionami tak, że oparłam czoło o jego klatkę piersiową. Wychyliłam twarz z pościeli i spojrzałam mu w oczy zapłakanym spojrzeniem.
- To nie jest jednorazowy "żart".. to nie zdarzyło się tylko dzisiaj.. już wcześniej ktoś do mnie dzwonił z zastrzeżonego numeru i-.. - powiedziałam mocniej go obejmując, gdy nie mogłam dokończyć. Jedynie bardziej przyległam do jego ciepłego ciała. Schowałam twarz w jego ramionach, a on pogładził mnie po włosach i ucałował czoło.
- Zmień numer i nikomu nie podawaj, tylko najbliższym. - powiedział całkiem na poważnie, a dłonią gładził teraz moje plecy. - Możesz podać tylko mnie, nie obrażę się za to. - dodał bardziej na wesoło, a ja mimo wszystko, uśmiechnęłam się przez łzy. - A nawet.. będę bardzo szczęśliwy.
14. I'm addicted to you.
Z góry przepraszam za używanie wulgaryzmów
oraz jeśli ktokolwiek uzna treść za gorszącą, obraźliwą czy cokolwiek
tam innego. Swoboda tworzenia, huh?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
... o dziwo, nikt za mną nie stał, a zauważyłam, a przeraziło mnie to...
że lodówce nie ma już mleka.
Skończyło się niestety.
Wzięłam samoprzylepną karteczkę, którą nakleiłam na lodówkę i zapisałam na niej: "KUP: mleko.".
Uśmiechnęłam się lekko.
Rozejrzałam się po zawartości lodówki i westchnęłam zrezygnowana sięgając po butelkę schłodzonej wody niegazowanej.
Upiłam dwa większe łyki, po czym odłożyłam ją na miejsce i weszłam powoli do sypialni.
- To moje łóżko.. - jęknęłam cicho z rozczarowania widząc jak wokalista rozłożył się na całym łóżku nie pozostawiając dla mnie zbyt wiele miejsca. Lecz uśmiechnęłam się widząc jego twarz z delikatnym uśmiechem.
Usiadłam w fotelu, podparłam łokieć o oparcie fotela, a policzek o otwartą dłoń.
Przyglądałam mu się w ciszy zakrywając palcami dłoni delikatny uśmiech, który wkradł się na moje usta.
Przyglądałam się jego dłoniom, które były większe od moich i trochę poniszczonych opuszków palców od gry na gitarze.. przyglądałam się tatuażowi na przedramieniu i napisowi "PROVEHITO IN ALTUM" poniżej obojczyka.
Nie wiem jak długo na niego patrzyłam i jak długo podziwiałam każdy fragment jego ciała.. przez umysł, przebiegła mi myśl, że więcej nie może przydarzyć się taka sytuacja i okazja.. więc sięgnęłam po telefon i zrobiłam mu zdjęcie.
Zapomniałam wyłączyć lampy błyskowej i flesh rozświetlił cały pokój.
Zmarszczył lekko brwi i przeciągnął się, a ja zamarłam przełykając głośno ślinę. Schowałam szybko telefon i obserwowałam go dalej.
- Chodź tu. - wychrypiał przepitym głosem nawet nie otwierając oczu.
- Nie, nie.. chyba prześpię się dzisiaj na kanapie. - szepnęłam sama do siebie, a on przekręcił się na bok.
- To usuń to zdjęcie. - powiedział nakrywając się pościelą trochę wyżej, prawie po sam kark. Zatrzymałam się, gdy miałam postawić kolejny krok.
- To się posuń trochę. - odpowiedziałam półszeptem kierując się w stronę łóżka. Przystanęłam przy nim i patrzyłam się na niego.
Nawet nie drgnął, a wręcz walczył z wielkim uśmiechem, który próbował wkraść się na jego usta. - Ej..! Ty to robisz specjalnie! - powiedziałam lekko oburzona, krzyżując ręce na klatce piersiowej, a on uchylił lekko powiekę spoglądając na mnie z przekrzywionym uśmiechem, którego już prawie nie miał sił ukrywać.
Uchylił rąbek pościeli i poklepał drugą dłonią miejsce obok siebie.
- Chodź. - powiedział z szelmowskim uśmiechem, który czasem tak bardzo mnie irytował.. jak na przykład TERAZ.
Położyłam się na samej krawędzi łóżka i przykryłam pościelą po sam kark. - Wygodnie Ci? - spytał lekko kąśliwie, a ja spojrzałam na niego przez ramię.
- Bardzo. - burknęłam, a on westchnął ciężko i przysunął mnie bliżej siebie. - Ej. Nie traktuj mnie jak własną, dużą maskotkę.. - mruknęłam czując jego ciepły oddech na mojej szyi.
- Dobrze, dobrze.. - wymruczał cicho nie zwracając uwagi na to co powiedziałam.. nawet najmniejszej krzty uwagi.
- Jared.. - wyszeptałam odwracając delikatnie twarz w stronę ramienia.
- Hmm? - wymruczał mocniej oplatając mnie ramionami.
- Puść mnie.. - powiedziałam cichutko czując jak jego uścisk stał się żelazny, z którego nie potrafiłabym się wyrwać, nawet gdybym podjęła taką próbę.
- Daremnie. - powiedział szeptem tuż przy moim uchu jakby w odpowiedzi na moje myśli.
Zaraz, zaraaaz... on potrafi czytać w myślach?
- Ale.. muszę siku. - szepnęłam z uśmiechem znów go okłamując. Wtulił twarz w moje łopatki i westchnął.
- Trudno, sikaj tu. Nie będę znowu na tyle głupi. - szepnął, a ja jęknęłam przeciągle. - Jutro kupię Ci nowe łóżko, jeśli to teraz zaprząta Ci myśli. - dodał muskając wargami lekko nagą skórę.
- Kiciu.. ale ja ładnie proszę.. - szepnęłam znów wiercąc mu się w ramionach.
Nie mogłam sobie znaleźć miejsca.
Odwykłam od spania z kimś w jednym łóżku.
- Nie masz co marzyć. - odpowiedział, a ja przeciągnęłam się i westchnęłam zrezygnowana. - Dobranoc.
- Dobranoc. - odburknęłam obejmując czule poduszkę spod mojej głowy. - Nie cierpię dzielić się łóżkiem i pościelą. - powiedziałam cicho przez zęby sama do siebie, a w odezwie usłyszałam ciche parsknięcie śmiechem i coś niezrozumiałego na kształt: 'jeszcze to pokochasz'.
Mam nadzieję, że nie.
Próbowałam się jakoś wygodnie ułożyć, lecz nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca w tej pozycji. - Jared.. - szepnęłam, lecz on nie odpowiadał, jego oddech był równomierny, spokojny.
Spał już, albo udawał, że śpi.
W końcu przecież, życie aktorów zdaje się składać z kłamstw jakimi grają, jakie są częścią ich życia.
Dla gwiazd i sławnych ludzi, nie ważne czy aktorów, muzyków, modeli czy też innych artystów lubiących bycie w centrum zainteresowania.. taka osoba nie może żyć również z kimś, kto równie bardzo potrzebuje uwagi drugiej osoby, bycia w centrum uwagi. Taka osoba, potrzebuje kogoś normalnego, kogoś kto będzie poświęcał mu swoją uwagę. - Jared, no.. - dodałam trochę głośniej i szturchnęłam go lekko.
Nie zareagował, choć jego uścisk trochę zelżał, lecz nie na tyle by pozwolić mi odejść.
I to ma być ta 'opieka'? ... wielkie pseudo dzięki.
Spróbowałam podnieść jego rękę z mojego biodra, lecz spotkało to się z dezaprobatą w postaci wymruczenia sprzeciwu. - Jared! - zawołałam troszkę głośniej, a on uniósł lekko głowę.
- Co znowu? - spytał marszcząc lekko brwi i przecierając twarz dłonią. - Która godzina? - spytał, a ja sięgnęłam po telefon.
- Po 4 ... - odpowiedziałam, a on przewrócił się na plecy.
- Śpij, śpij.. - powiedział, gdy ja też przewróciłam się na wznak.
- Niewygodnie mi. - odpowiedziałam obracając twarz w jego stronę.
- Zgaś światło i śpij spokojnie. - odpowiedział sennym głosem przewracając się znów na brzuszek i przygniatając mnie ręką.
- Jakie to urocze.. ale naprawdę nie lubię dzielić się z kimś łóżkiem. - odpowiedziałam, a on podparł się na łokciach i patrzył na mnie z lekko zmarszczonymi brwiami.
- Mam przenieść się na sofę? - spytał spoglądając na mebel znajdujący się w głębi ciemnego pokoju.
Również tam spojrzałam i potem znów na niego, w jego niebieskie oczy. - Dobra.. - dodał wstając na kolana, lecz pociągnęłam go za rękę z powrotem na łóżko.
- Albo zostań... - szepnęłam znów spoglądając na sofę. - sofa.. wydaje się być zimna.
- Czy może chcesz powiedzieć, że boisz się spać sama? - spytał z delikatnym uśmiechem, a ja uderzyłam go lekko z pięści w brzuch, zaciskając usta w cienką linię.
- Nie prawda! Od dawna śpię sama, więc przywykłam już do tego i-... nie boję się. - powiedziałam mrużąc lekko oczy. - Nie boję się. - dodałam na jego powątpiewające spojrzenie.
- Mhm.. - odpowiedział z uśmiechem kładąc się i podpierając się policzek o dłoń i wpatrując się we mnie sennymi oczami.
- Czemu? - spytałam marszcząc lekko brwi.
- Co 'czemu'? - spytał.
- Czemu tak wpatrujesz się we mnie?
- Jesteś bardzo podobna do swojej matki.. - zaczął, a ja posmutniałam odrobinę. - Ale-.. nie. Jednak nie jesteście takie podobne. - dodał unosząc lekko kąciki ust i zakładając kosmyk moich włosów za ucho. - Jesteście zupełnie inne, choć macie pewne podobieństwa w charakterze.. - dodał, lecz to mnie wcale nie pocieszyło. Wciąż widział we mnie.. moją matkę.
Położyłam się i podłożyłam pod podbródek dłonie, jedynie spoglądając na niego smutnymi oczami. - Co jest? - spytał z pytającym spojrzeniem.
- Nic. - odpowiedziałam cicho mrugając powoli oczami. Teraz ja mogłam się swobodnie rozłożyć podczas, gdy on leżał na boku i zajmował najmniejszą możliwą przestrzeń na moim łóżku. - Dobranoc. - szepnęłam układając się wygodniej, nakrywając po samą szyję i zamykając oczy.
- Jesteś piękniejsza, jeśli o to Ci chodzi.. - odpowiedział ciszej odgarniając delikatnie grzywkę z mojego czoła i całują je lekko. - Dobranoc.
- Czemu to robisz? - spytałam ponownie, otwierając lekko powieki i patrząc mu w oczy.
- Co robię? - spytał znów marszcząc lekko brwi jakby nie rozumiejąc o co mi chodzi.
Nie wiedział o co chodzi, albo zgrywał idiotę.
Nie wiem już sama.
- Dlaczego tak mnie traktujesz? - spytałam łagodnym tonem, choć coraz trudniej mi było powstrzymać łzy zbierające się pod moimi powiekami. Musiałam zamknąć oczy, czy nie pozwolić mu patrzeć na to, jak bardzo.. jestem słaba.
- Jak? Przecież jestem dla Ciebie miły i w ogóle.. - odpowiedział lekko zdziwiony.
- Nie ważne.. - szepnęłam zaciskając mocniej powieki oczu i przybliżając się do niego.
Zacisnęłam dłonie na jego ręce wtulając się w ramię i lekko drżąc.
- Zimno Ci? - spytał pocierając dłonią wolnej ręki moje ramię z troską w głosie.
Ucałował delikatnie w czoło.
- A co? Martwisz się o mnie? - spytałam próbując się uśmiechnąć. Czułam, że patrzy pytająco. - Po prostu.. przypomniały mi się wszystkie horrory jakie oglądałam.. - szepnęłam.. znów skłamałam.
- Nie mów mi, że wierzysz w to wszystko.. - spytał z lekkim uśmiechem, powstrzymując się od kolejnego parsknięcia śmiechem. - Już nic nie mówię. - dodał rozbawiony, gdy wbiłam mu palec w żebra.
- Nie wierzę w to! ... - powiedziałam. - Tylko.. mam bardzo rozwiniętą wyobraźnię.. - szepnęłam opierając podbródek na jego klatce piersiowej. - Idź spać. - dodałam bardziej kąśliwie i układając się wygodnie, częściowo na nim. Posłużył mi za poduszkę, jedynie gładząc mnie dłonią delikatnie po plecach i ramionach.
***
- Nie może mnie chronić ktoś, kto sam nie może się ochronić. - wychrypiał już od dłuższego czasu kreśląc kółka na moim ramieniu co stało się drażniące. Wzruszyłam ramieniem starając się strącić jego dłoń.
- Co? - spytałam zdziwiona lekko zaspanym głosem i otwierając lekko powieki, które były już zmęczone i zamykały się same. Przysnęłam?
- Nic.. Mówiłaś przez sen. - szepnął gładząc mnie po włosach. - Śpij dalej. - dodał przeciągają się lekko. Podniosłam się na dłoniach i spojrzałam na niego.
- Cały czas tak leżałeś? - spytałam przecierając twarz, uśmiechnął się lekko. - Jesteś niemożliwy. - dodałam uśmiechając się lekko i kładąc obok. Ręka musiała mu zdrętwieć.
- Przesadzasz. - powiedział rozprostowując ręce.
- Jared, idź spać jest-.. - tu spojrzałam na zegarek. - Prawie 5 nad ranem. - powiedziałam. - Ughhh.. kolejna nieprzespana noc! - warknęłam sama do siebie. - Nie cierpię nie wysypiać się. - dodałam i westchnęłam zrezygnowana.
- Jesteś bardzo marudna. - stwierdził Jared, a ja wywróciłam oczami.
- Daj mi spokój.. - szepnęłam próbując zasnąć na nowo.
Wtuliłam się w niego, tym razem tak, by on też, mógł odpocząć.
Uśmiechnęłam się delikatnie.. Mimo tego okropnego, wciąż wyczuwalnego zapachu alkoholu.. ładnie pachniał perfumą, od której powoli uzależniałam się. Poruszyłam ustami w kształt słów - I'm addicted to you, babe.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
... o dziwo, nikt za mną nie stał, a zauważyłam, a przeraziło mnie to...
że lodówce nie ma już mleka.
Skończyło się niestety.
Wzięłam samoprzylepną karteczkę, którą nakleiłam na lodówkę i zapisałam na niej: "KUP: mleko.".
Uśmiechnęłam się lekko.
Rozejrzałam się po zawartości lodówki i westchnęłam zrezygnowana sięgając po butelkę schłodzonej wody niegazowanej.
Upiłam dwa większe łyki, po czym odłożyłam ją na miejsce i weszłam powoli do sypialni.
- To moje łóżko.. - jęknęłam cicho z rozczarowania widząc jak wokalista rozłożył się na całym łóżku nie pozostawiając dla mnie zbyt wiele miejsca. Lecz uśmiechnęłam się widząc jego twarz z delikatnym uśmiechem.
Usiadłam w fotelu, podparłam łokieć o oparcie fotela, a policzek o otwartą dłoń.
Przyglądałam mu się w ciszy zakrywając palcami dłoni delikatny uśmiech, który wkradł się na moje usta.
Przyglądałam się jego dłoniom, które były większe od moich i trochę poniszczonych opuszków palców od gry na gitarze.. przyglądałam się tatuażowi na przedramieniu i napisowi "PROVEHITO IN ALTUM" poniżej obojczyka.
Nie wiem jak długo na niego patrzyłam i jak długo podziwiałam każdy fragment jego ciała.. przez umysł, przebiegła mi myśl, że więcej nie może przydarzyć się taka sytuacja i okazja.. więc sięgnęłam po telefon i zrobiłam mu zdjęcie.
Zapomniałam wyłączyć lampy błyskowej i flesh rozświetlił cały pokój.
Zmarszczył lekko brwi i przeciągnął się, a ja zamarłam przełykając głośno ślinę. Schowałam szybko telefon i obserwowałam go dalej.
- Chodź tu. - wychrypiał przepitym głosem nawet nie otwierając oczu.
- Nie, nie.. chyba prześpię się dzisiaj na kanapie. - szepnęłam sama do siebie, a on przekręcił się na bok.
- To usuń to zdjęcie. - powiedział nakrywając się pościelą trochę wyżej, prawie po sam kark. Zatrzymałam się, gdy miałam postawić kolejny krok.
- To się posuń trochę. - odpowiedziałam półszeptem kierując się w stronę łóżka. Przystanęłam przy nim i patrzyłam się na niego.
Nawet nie drgnął, a wręcz walczył z wielkim uśmiechem, który próbował wkraść się na jego usta. - Ej..! Ty to robisz specjalnie! - powiedziałam lekko oburzona, krzyżując ręce na klatce piersiowej, a on uchylił lekko powiekę spoglądając na mnie z przekrzywionym uśmiechem, którego już prawie nie miał sił ukrywać.
Uchylił rąbek pościeli i poklepał drugą dłonią miejsce obok siebie.
- Chodź. - powiedział z szelmowskim uśmiechem, który czasem tak bardzo mnie irytował.. jak na przykład TERAZ.
Położyłam się na samej krawędzi łóżka i przykryłam pościelą po sam kark. - Wygodnie Ci? - spytał lekko kąśliwie, a ja spojrzałam na niego przez ramię.
- Bardzo. - burknęłam, a on westchnął ciężko i przysunął mnie bliżej siebie. - Ej. Nie traktuj mnie jak własną, dużą maskotkę.. - mruknęłam czując jego ciepły oddech na mojej szyi.
- Dobrze, dobrze.. - wymruczał cicho nie zwracając uwagi na to co powiedziałam.. nawet najmniejszej krzty uwagi.
- Jared.. - wyszeptałam odwracając delikatnie twarz w stronę ramienia.
- Hmm? - wymruczał mocniej oplatając mnie ramionami.
- Puść mnie.. - powiedziałam cichutko czując jak jego uścisk stał się żelazny, z którego nie potrafiłabym się wyrwać, nawet gdybym podjęła taką próbę.
- Daremnie. - powiedział szeptem tuż przy moim uchu jakby w odpowiedzi na moje myśli.
Zaraz, zaraaaz... on potrafi czytać w myślach?
- Ale.. muszę siku. - szepnęłam z uśmiechem znów go okłamując. Wtulił twarz w moje łopatki i westchnął.
- Trudno, sikaj tu. Nie będę znowu na tyle głupi. - szepnął, a ja jęknęłam przeciągle. - Jutro kupię Ci nowe łóżko, jeśli to teraz zaprząta Ci myśli. - dodał muskając wargami lekko nagą skórę.
- Kiciu.. ale ja ładnie proszę.. - szepnęłam znów wiercąc mu się w ramionach.
Nie mogłam sobie znaleźć miejsca.
Odwykłam od spania z kimś w jednym łóżku.
- Nie masz co marzyć. - odpowiedział, a ja przeciągnęłam się i westchnęłam zrezygnowana. - Dobranoc.
- Dobranoc. - odburknęłam obejmując czule poduszkę spod mojej głowy. - Nie cierpię dzielić się łóżkiem i pościelą. - powiedziałam cicho przez zęby sama do siebie, a w odezwie usłyszałam ciche parsknięcie śmiechem i coś niezrozumiałego na kształt: 'jeszcze to pokochasz'.
Mam nadzieję, że nie.
Próbowałam się jakoś wygodnie ułożyć, lecz nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca w tej pozycji. - Jared.. - szepnęłam, lecz on nie odpowiadał, jego oddech był równomierny, spokojny.
Spał już, albo udawał, że śpi.
W końcu przecież, życie aktorów zdaje się składać z kłamstw jakimi grają, jakie są częścią ich życia.
Dla gwiazd i sławnych ludzi, nie ważne czy aktorów, muzyków, modeli czy też innych artystów lubiących bycie w centrum zainteresowania.. taka osoba nie może żyć również z kimś, kto równie bardzo potrzebuje uwagi drugiej osoby, bycia w centrum uwagi. Taka osoba, potrzebuje kogoś normalnego, kogoś kto będzie poświęcał mu swoją uwagę. - Jared, no.. - dodałam trochę głośniej i szturchnęłam go lekko.
Nie zareagował, choć jego uścisk trochę zelżał, lecz nie na tyle by pozwolić mi odejść.
I to ma być ta 'opieka'? ... wielkie pseudo dzięki.
Spróbowałam podnieść jego rękę z mojego biodra, lecz spotkało to się z dezaprobatą w postaci wymruczenia sprzeciwu. - Jared! - zawołałam troszkę głośniej, a on uniósł lekko głowę.
- Co znowu? - spytał marszcząc lekko brwi i przecierając twarz dłonią. - Która godzina? - spytał, a ja sięgnęłam po telefon.
- Po 4 ... - odpowiedziałam, a on przewrócił się na plecy.
- Śpij, śpij.. - powiedział, gdy ja też przewróciłam się na wznak.
- Niewygodnie mi. - odpowiedziałam obracając twarz w jego stronę.
- Zgaś światło i śpij spokojnie. - odpowiedział sennym głosem przewracając się znów na brzuszek i przygniatając mnie ręką.
- Jakie to urocze.. ale naprawdę nie lubię dzielić się z kimś łóżkiem. - odpowiedziałam, a on podparł się na łokciach i patrzył na mnie z lekko zmarszczonymi brwiami.
- Mam przenieść się na sofę? - spytał spoglądając na mebel znajdujący się w głębi ciemnego pokoju.
Również tam spojrzałam i potem znów na niego, w jego niebieskie oczy. - Dobra.. - dodał wstając na kolana, lecz pociągnęłam go za rękę z powrotem na łóżko.
- Albo zostań... - szepnęłam znów spoglądając na sofę. - sofa.. wydaje się być zimna.
- Czy może chcesz powiedzieć, że boisz się spać sama? - spytał z delikatnym uśmiechem, a ja uderzyłam go lekko z pięści w brzuch, zaciskając usta w cienką linię.
- Nie prawda! Od dawna śpię sama, więc przywykłam już do tego i-... nie boję się. - powiedziałam mrużąc lekko oczy. - Nie boję się. - dodałam na jego powątpiewające spojrzenie.
- Mhm.. - odpowiedział z uśmiechem kładąc się i podpierając się policzek o dłoń i wpatrując się we mnie sennymi oczami.
- Czemu? - spytałam marszcząc lekko brwi.
- Co 'czemu'? - spytał.
- Czemu tak wpatrujesz się we mnie?
- Jesteś bardzo podobna do swojej matki.. - zaczął, a ja posmutniałam odrobinę. - Ale-.. nie. Jednak nie jesteście takie podobne. - dodał unosząc lekko kąciki ust i zakładając kosmyk moich włosów za ucho. - Jesteście zupełnie inne, choć macie pewne podobieństwa w charakterze.. - dodał, lecz to mnie wcale nie pocieszyło. Wciąż widział we mnie.. moją matkę.
Położyłam się i podłożyłam pod podbródek dłonie, jedynie spoglądając na niego smutnymi oczami. - Co jest? - spytał z pytającym spojrzeniem.
- Nic. - odpowiedziałam cicho mrugając powoli oczami. Teraz ja mogłam się swobodnie rozłożyć podczas, gdy on leżał na boku i zajmował najmniejszą możliwą przestrzeń na moim łóżku. - Dobranoc. - szepnęłam układając się wygodniej, nakrywając po samą szyję i zamykając oczy.
- Jesteś piękniejsza, jeśli o to Ci chodzi.. - odpowiedział ciszej odgarniając delikatnie grzywkę z mojego czoła i całują je lekko. - Dobranoc.
- Czemu to robisz? - spytałam ponownie, otwierając lekko powieki i patrząc mu w oczy.
- Co robię? - spytał znów marszcząc lekko brwi jakby nie rozumiejąc o co mi chodzi.
Nie wiedział o co chodzi, albo zgrywał idiotę.
Nie wiem już sama.
- Dlaczego tak mnie traktujesz? - spytałam łagodnym tonem, choć coraz trudniej mi było powstrzymać łzy zbierające się pod moimi powiekami. Musiałam zamknąć oczy, czy nie pozwolić mu patrzeć na to, jak bardzo.. jestem słaba.
- Jak? Przecież jestem dla Ciebie miły i w ogóle.. - odpowiedział lekko zdziwiony.
- Nie ważne.. - szepnęłam zaciskając mocniej powieki oczu i przybliżając się do niego.
Zacisnęłam dłonie na jego ręce wtulając się w ramię i lekko drżąc.
- Zimno Ci? - spytał pocierając dłonią wolnej ręki moje ramię z troską w głosie.
Ucałował delikatnie w czoło.
- A co? Martwisz się o mnie? - spytałam próbując się uśmiechnąć. Czułam, że patrzy pytająco. - Po prostu.. przypomniały mi się wszystkie horrory jakie oglądałam.. - szepnęłam.. znów skłamałam.
- Nie mów mi, że wierzysz w to wszystko.. - spytał z lekkim uśmiechem, powstrzymując się od kolejnego parsknięcia śmiechem. - Już nic nie mówię. - dodał rozbawiony, gdy wbiłam mu palec w żebra.
- Nie wierzę w to! ... - powiedziałam. - Tylko.. mam bardzo rozwiniętą wyobraźnię.. - szepnęłam opierając podbródek na jego klatce piersiowej. - Idź spać. - dodałam bardziej kąśliwie i układając się wygodnie, częściowo na nim. Posłużył mi za poduszkę, jedynie gładząc mnie dłonią delikatnie po plecach i ramionach.
***
- Nie może mnie chronić ktoś, kto sam nie może się ochronić. - wychrypiał już od dłuższego czasu kreśląc kółka na moim ramieniu co stało się drażniące. Wzruszyłam ramieniem starając się strącić jego dłoń.
- Co? - spytałam zdziwiona lekko zaspanym głosem i otwierając lekko powieki, które były już zmęczone i zamykały się same. Przysnęłam?
- Nic.. Mówiłaś przez sen. - szepnął gładząc mnie po włosach. - Śpij dalej. - dodał przeciągają się lekko. Podniosłam się na dłoniach i spojrzałam na niego.
- Cały czas tak leżałeś? - spytałam przecierając twarz, uśmiechnął się lekko. - Jesteś niemożliwy. - dodałam uśmiechając się lekko i kładąc obok. Ręka musiała mu zdrętwieć.
- Przesadzasz. - powiedział rozprostowując ręce.
- Jared, idź spać jest-.. - tu spojrzałam na zegarek. - Prawie 5 nad ranem. - powiedziałam. - Ughhh.. kolejna nieprzespana noc! - warknęłam sama do siebie. - Nie cierpię nie wysypiać się. - dodałam i westchnęłam zrezygnowana.
- Jesteś bardzo marudna. - stwierdził Jared, a ja wywróciłam oczami.
- Daj mi spokój.. - szepnęłam próbując zasnąć na nowo.
Wtuliłam się w niego, tym razem tak, by on też, mógł odpocząć.
Uśmiechnęłam się delikatnie.. Mimo tego okropnego, wciąż wyczuwalnego zapachu alkoholu.. ładnie pachniał perfumą, od której powoli uzależniałam się. Poruszyłam ustami w kształt słów - I'm addicted to you, babe.
środa, 27 marca 2013
13. Wounded deer.
Z góry przepraszam za używanie wulgaryzmów
oraz jeśli ktokolwiek uzna treść za gorszącą, obraźliwą czy cokolwiek
tam innego. Swoboda tworzenia, huh?
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
... Dłonią dotknęłam poręczy, gdy otworzyły się drzwi od mieszkania Leto. Spojrzałam przez ramię. W drzwiach stał Jared z okularami przeciwsłonecznymi w dłoni.
- Masz. Przydadzą Ci się. - powiedział rzucając okulary w moją stronę. Złapałam je i uniosłam wysoko brwi.
- Na co? - spytałam, lecz on uśmiechnął się opierając o framugę drzwi.
- Idź już lepiej. - powiedział ciszej.
- Teraz mnie wyganiasz? - spytałam marszcząc lekko brwi, choć kokieteryjny uśmiech sam wdarł się na moje usta.
- A skądże.. Dla twojego dobra, włóż okulary. - odpowiedział. - Cześć. - powiedział, a ja włożyłam je i weszłam do windy. Darowałam sobie schodzenie w szpilkach po schodach. Tyle minęłam dwa piętra, widna zatrzymała się. Gdy tylko otworzyły się drzwi, ujrzałam mężczyznę z aparatem w ręce. Uniósł wysoko brwi i zrobił mi zdjęcie.
- Nie wyrażam zgody na robienie mi zdjęć. Podam do sądu. - powiedziałam wciskając przycisk parteru. Mężczyzna zignorował to.
Wracając do domu miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi, a gdy tylko przekroczyłam próg mojego mieszkania zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Zsunęłam z stóp buty, zdjęłam okulary i powędrowałam do łazienki. - Padam na ryj.. - szepnęłam cicho do siebie patrząc w odbicie lustrzane. Przemyłam twarz i weszłam pod prysznic. Nie kąpałam się długo, byłam zbyt zmęczona. Założyłam świeżą i czystą bieliznę, koszulkę rozmiaru XXL. Zakopałam się w fałdach zimnej pościeli drżąc do czasu przyzwyczajenia się i zagrzania. Nawet nie miałam ochoty jeść. Zasnęłam.
Obudziło mnie stukanie do drzwi. Otworzyłam powoli oczy, mając nadzieję, że tylko wydaje mi się, że ktoś puka do moich drzwi.
Cóż za marzenie ściętej głowy... usłyszałam silniejsze pukanie.
Wstałam rozzłoszczona i podeszłam do drzwi.
- Co?! - warknęłam przez zęby otwierając drzwi. Zobaczyłam przed sobą Tom'a, który stał z bukietem tulipanów. Zdziwił się.. nawet bardzo.
- Przyjechałem po Ciebie, gdy nie pojawiłaś się przy kawiarence. - odpowiedział, a ja speszyłam się lekko zdając sobie sprawę z tego, jak wyglądam. - Widzę, że spałaś? - spytał raczej retorycznie, a ja przetarłam dłońmi twarz.
- Mam odciśnięte ślady po poduszce na twarzy? - spytałam, a on uśmiechnął się, potwierdzając to skinieniem głowy.
- Wejdź. - powiedziałam i pobiegłam szybciutko do pokoju starając się znaleźć jakieś sensowne ubrania. - Jaką muzykę gracie?
- Rock, pop.. - odpowiedział z jadalni Tom.
- To czyli jak mam się ubrać? - spytałam wychylając zza drzwi.
- Ładnie. - odpowiedział głupio na co ja wywróciłam oczami. Założyłam kremową spódniczkę, miętową koszulę z ćwiekami na kołnierzyku i balerinki miętowego koloru. Weszłam do łazienki, szybko pomalowałam się i pokręciłam włosy po czym weszłam do kuchni, gdzie przy stole siedział Tom i oglądał wszystko dookoła.
- Ile mamy jeszcze czasu? - spytałam. Spojrzał na zegarek i uśmiechnął się.
- Dobre pół godziny. - odpowiedział, a ja zaczęłam robić kanapeczki z twarogiem, plasterkami pomidora i szczypiorkiem.
- Zjesz też? - spytałam z uśmiechem spoglądając na niego. Pokręcił przecząco głową. - Nie lubisz czegoś? - spytałam zdziwiona, a on zaśmiał się pod nosem.
- Lubię wszystko, ale dopiero co jadłem. - odpowiedział z uśmiechem.
- No to smacznego. - powiedziałam podsuwając mu talerzyk z kanapkami i podając filiżankę herbaty. Spojrzał na mnie błagalnie. - Do póki nie zjemy, to nigdzie nie idę. - dodałam, a on westchnął ciężko.
Pędziliśmy do jego samochodu, gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi do mieszkania.
- Zaraz będziemy spóźnieni! - powiedział Tom.
- A jak myślisz, czyja to wina?! - spytałam wsiadając do jego auta.
- Oczywiście, że Twoja. - powiedzieliśmy równocześnie, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
Jechaliśmy dobrą chwilę zanim dotarliśmy na parking.
Weszliśmy wejściem dla personelu, a on prowadził mnie za sobą trzymając za rękę.
- Dobrze, że jeszcze pierwszy support nie skończył grać. - powiedział z ulgą Tom. - Możesz zaczekać tutaj. - powiedział wskazując mi krzesło ustawione za kulisami w miejscu z idealnym widokiem na to, co działo się na scenie i poza nią.
- Okay. - odpowiedziałam, a on nałożył swoją skórzaną kurtkę na moje ramiona.
- Zaraz wracam. - powiedział z uśmiechem i gdzieś pobiegł.
Zespół poprzedzający Black Seconds był całkiem dobry i radził sobie z rozgrzewaniem publiczności.
Po chwili, nastąpiła zmiana zespołów, a przechodzący obok mnie Jared dotknął moich włosów.
- Więc to przez Ciebie Tom spóźnił się na próbę. - powiedział szorstko blondyn, a ja posłałam mu chłodne spojrzenie. Nie odpowiedziałam mu nic.
Działa mi na nerwy.
- Jared. - zawołał go Tom ze sceny, a blondyn spojrzał na perkusistę. Po czym nieśpiesznie wziął mikrofon i wszedł na scenę. Dziewczyny zaczęły piszczeć i krzyczeć na jego widok.
- A to dopiero niespodzianka... - szepnęłam cicho sama do siebie patrząc jak kradnie serca tym wszystkim młodym dziewczynom..
Zdecydowanie mieli w sobie to "coś", co pozwoli im się wybić na rynku muzycznym.
Po ich koncercie wstałam i biłam im brawa. Byłam zachwycona i nie mogłam przestać uśmiechać się.
- Podobało się? - spytał Tom pijany od muzyki i pocałował mnie w policzek.
- Jesteście niesamowici. - powiedziałam patrząc w jego oczy, które prosiły o coś, czego nie mogłam odczytać od razu.
- Chcesz zostać na występie Matt'a? - spytał, a ja wzruszyłam ramionami z delikatnym uśmiechem.
- Niekoniecznie. - odpowiedziałam. - A masz jakieś plany dla nas?
- Poczekaj tutaj jeszcze chwilę. - powiedział i zostawił mnie znikając gdzieś w oddali. Poskładali sprzęt, przebrali się i po chwili znów szłam z nim za rękę tym samym korytarzem prowadzącym do wyjścia dla personelu.
Szliśmy tymi spokojniejszymi uliczkami Los Angeles, rozmawiając i poznając się bliżej. Nie kochałam go. Tak bynajmniej mi się wydawało.
Minął tydzień od tego koncertu, a bracia Leto nic się nie odzywali do mnie, więc dalej spotykałam się z Tom'em, a o nich starałam się zapomnieć. Wróciłam do pracy i znów kontynuowałam prowadzenie swojego życia, tylko że, było ubarwiane przez perkusistę Black Seconds.
- Tom. Możesz nie zostawiać pałeczek od perkusji z całą pozostałą zawartością plecaka na MOIM łóżku? - spytałam, gdy siedział przy stole pijąc kawę i wcinając rogaliki z powidłem wieloowocowym.
- Dobrze. - odpowiedział z uśmiechem, gdy stałam w drzwiach kuchni i groziłam mu pałeczkami.
- A żeby Tobie tak się w plecy wbiły! - powiedziałam śmiejąc się pod nosem. Usiadłam na wprost niego i kopałam go lekko po piszczelach.
Nachylił się nad stołem i pocałował delikatnie w skroń. Uśmiechnęłam się i upiłam łyk jego kawy. - Ohydna.. jak można kawę słodzić? - spytałam marszcząc lekko brwi.
- Jak można nie słodzić kawy? - odpowiedział pytaniem na moje pytanie i wziął kolejnego rogalika.
- Nie przedrzeźniaj się paskudo. - odpowiedziałam na wesoło, a on spojrzał na mnie tak jak wtedy, gdy prawie spóźniliśmy się na ich koncert. Pokazałam mu język, po czym znów czepiłam się jego filiżanki z kawą.
- No nie... - powiedział z pełnymi ustami, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Co? - spytałam. Przełknął kęs i dotknął mojej twarzy.
- To pierwsze zmarszczki?! - spytał przerażony, a ja uderzyłam go po rękach.
- Zmarszczki mimiczne to nie zmarszczki! - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać z własnej "głupoty".
***
Minęło trochę czasu.. trochę dużo czasu odkąd bracia Leto przestali odzywać się do mnie.. aż do pewnej nocy.
***
- Kogo do cholery niesie?! - warknęłam słysząc dzwonek do drzwi.
Jaka cholera jest na tyle odważna, by budzić mnie w środku nocy?
Włączyłam lampkę nocną i usiadłam podpierając się dłońmi na krawędzi łóżka.
Zestawiłam stopy i spojrzałam przed siebie czekając aż zniknął mi czarne mroczki przed oczami.
Spojrzałam na zegarek stojący przy lampce;
dochodziła trzecia nad ranem.
Zdziwiłam się lekko na myśl, że przespałam prawie cały dzień.
Założyłam szlafrok,
który leżał niedaleko koło łóżka na podłodze,
nie obwiązując się nim nawet powędrowałam do drzwi.
Spojrzałam przez "judasza"..
ciemno.
Zmarszczyłam lekko brwi, lecz uchyliłam lekko drzwi.
- Cześć. - usłyszałam znajomy, zachrypnięty od przepicia głos.
- Czego chcesz o tej porze? - spytałam trochę oschle, otwierając szerzej drzwi.
Ten charakterystyczny zapach Whisky. Jak przy pierwszym naszym spotkaniu.
- Mogę wejść? - spytał przechylając się niebezpiecznie na stopach do przodu.
- Możesz. - odburknęłam, choć sama nie wiem dlaczego zgodziłam się. Gdy przechodził obok mnie, pocałował lekko w policzek.
- Dzięki. - odpowiedział. Tak strasznie śmierdziało od niego alkoholem, że aż naciągało mnie na wymioty.
- Ile Ty wypiłeś? Porzygam się zaraz od samego zapachu! - spytałam zamykając za nim drzwi na klucz, a po przekręceniu zamka odrzuciłam go odruchowo na półkę obok.
Spojrzał na mnie przez ramię lekko zdziwiony.
- Nic mi nie jest. - odpowiedział trochę niewyraźnie i skierował się w stronę sypialni.
- Tak, pewnie.. najlepiej to od razu do mojego ciepłego łóżka wleźć, bo co tam.. - wysyczałam sama do siebie lekko niezadowolona. Wywróciłam oczami i weszłam do łazienki, przeczesałam włosy i zanim weszłam do sypialni wzięłam z kuchni wodę niegazowaną 1,5 litrową, schłodzoną z lodówki.
Wiedziałam, że będzie mu się chciało pić, gdy trochę bardziej wytrzeźwieje.
Weszłam do sypialni, a przez to co zobaczyłam uśmiech jakby automatycznie wkradł się na moje usta.
- Helikopter? - spytałam, a on bladł na twarzy, za każdym razem, gdy spróbował położyć się na plecach. Natychmiast podparł się na rękach.
- Ładna bielizna. - wtrącił z uśmiechem, a ja z obojętnością wzruszyłam ramionami i usiadłam na łóżku po turecku. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, gdy podałam mu wodę.
Za jednym haustem wypił 1/3 zawartości butelki. - Dzięki. - dodał oddając mi butelkę z wodą i wzdychając od ulgi.
Zakręciłam nakrętkę i odłożyłam butelkę na bok koło łóżka.
Patrzyłam na jego zmasakrowaną zmęczeniem i działaniem alkoholu twarz, uśmiechnęłam się lekko.
- Zaśpiewasz coś dla mnie? - spytałam uśmiechając się uroczo do niego.
Już kolejny dzień byłam w nastroju "heartbreaker".
- No nie wiem.. - odpowiedział ten podstępny, szczwany, stary lis. Aktorzyna..
- Ładnie proszę.. - odpowiedziałam uśmiechając się przy tym najbardziej uroczo jak tylko potrafiłam i nachyliłam się lekko ku niemu.
- A, co chciałabyś usłyszeć? - spytał na pewno nie patrząc mi w oczy, a wręcz sporo poniżej oczu, na biust. - Buddha for Mary? - dodał, a ja zagryzłam lekko dolną wargę ust. Ten utwór też chciałam usłyszeć, ale.. miałam inny.. ulubiony.
- Nie. - wymruczałam cicho starając się nawiązać z nim kontakt wzrokowy.
- A co? - spytał siadając wyżej, zakładając poduszkę za plecy i opierając się tak o ścianę. Dotknął dłonią mojego podbródka i przyciągnął mnie bliżej siebie. Usiadłam przy jego prawym boku i opierając się na ręce przy jego drugim boku.
Wpatrywałam się w niego tym kokieteryjnym wzrokiem, którego nienawidzą inne kobiety, a gdy przysunął się i musnął raz moje usta.. uśmiechnęłam się.
- Bad Romance. *- wyszeptałam czując na moich ustach jego gorący, wciąż przesiąknięty alkoholem oddech.
Zmarszczył lekko brwi patrząc mi tak z bliska w oczy.
- " Oh-oh-oh-oh-oooh-oh-oh-oooh-oh-oh-oh-oh...
Caught in a Bad Romance... - zaczął bardzo cicho i delikatnie tym swoim zachrypniętym głosem, który przyprawiał mnie o dreszcze za każdym razem, gdy go słuchałam.. nie tylko mnie, ale i tysiące słuchaczy.
Powtórzył ten fragment jeszcze raz i przeszedł do pierwszej zwrotki. - I want your love, I want your disease..
I want you open-mouthed and on your knees..
I want your love.. love, love, love..
I want your love ... - z każdym następnym słowem śpiewanego kolejnego wersu jego spojrzenie stawało się coraz bardziej.. przepełnione tłumionym szaleństwem.
- Dalej.. - szepnęłam cicho, gdy zaczął bawić się kosmykiem moich włosów nawijając go sobie na palec i puszczając, po czym na nowo nawijać i rozpuszczać pozwalając swobodnie pokręcić się moim włosom i opaść na ramiona.
- I want your drama, the touch of your hand..
I want you leather-chocked and cuffed to my hand..
I want your love... - ciągnął dalej analizując przy tym każdy odkryty fragment mojego ciała. - I want your lovin' and I want your revenge,
You and me could write a Bad Romance..
I want your lovin' and, all your love is revenge
You and me could write a Bad Romance.. - śpiewał zmieniając powoli i nieznacznie swoje położenie. Podparł się na swoich kolanach, a dłońmi dotknął moich ramion, gdy ja jak w transie tylko wodziłam wzorkiem, nie mogąc zrobić nic więcej.
Czułam swoistego rodzaju bezwładność, niemoc, gdy śpiewał ten utwór i chyba zdawał sobie z tego sprawę. - I want your horror, I want your design..
I make you beg as long as YOU'RE mine.
I want your love... - położył nacisk na te dwa słowa, które jakby zmusiły mnie, by spojrzeć mu w oczy.
Wiedziałam, że po tym wersie, tej zwrotki, będzie moja ulubiona część.
- I want your psycho, your vertigo kiss,
I want you.. in my bed, I'll.. make you sick.. - wyszeptałam cicho, gdy zbliżył się i śpiewał to do moich ust.
Zbliżył się na jeszcze mniejszą odległość i namiętnie zaczął całować.
- " I want your love and I want your revenge..
I want your love, I don't wanna be friends.. " - zaśpiewał cicho do mojego ucha, gdy jego ręce zaczęły błądzić gdzieś po moim ciele.
- "Je ton amour,
Et je veux ton revange..
Ja ton amour.. " - zaśpiewałam i niemo westchnęłam, gdy pozostawiał mokry ślad po pocałunkach i ugryzieniach na całym ciele. - Prosiłam tylko o piosenkę.. - dodałam, gdy odrzucał mój szlafrok na bok i zdjął swoją koszulkę.
Sięgnął po wodę, której upił kolejny duży łyk i zamyślił się na moment.
Przez jego twarz przebiegł szaleńczy uśmiech i już wiedziałam, że coś planuje. Zaczęłam się powoli wycofywać, by uniknąć bezwłasnowolnego wzięcia udziału w jego, zapewne szalonym lub głupim pomyśle.
Niestety było już za późno na ucieczkę.
Zatrzymał mnie wolną ręką i usiadł na biodrach. - Boże.. uduszę się jak usiądziesz wyżej, na brzuchu. - syknęłam trochę niezadowolona, lecz oszczędzając energię na ewentualną ucieczkę przy najbliższej sposobności.
Pochylił się przegryzając wargi moich ust.
Przechylał powoli butelkę w moją stronę tak, że chłodna woda zaczęła spływać na mnie wolnym strumieniem.
Nabrałam dużo powietrza do płuc i zaczęłam się pod nim wić, próbując nie krzyczeć.
- Spokojnie.. - wyszeptał z diabelskim spokojem i przywarł ustami do moich żeber, a gdy tylko dotknęłam dłońmi jego ramion przerwał na moment zakręcając butelkę i odrzucając ją gdzieś w głąb pokoju.
Chwycił w jednej dłoni moje ręce w nadgarstkach i przygwoździł do poduszki nad moją głową. - Nie martw się, będę delikatny.. - wyszeptał i puścił moje dłonie, by odpiąć pasek spodni.
Leżałam chwilę spokojnie, by dać mu złudne wrażenie pewności siebie, a gdy tylko jego obydwie dłonie zajęły się odpinaniem paska.. wykorzystałam sytuację, by przewrócić go na plecy i znaleźć się nad nim.
W środku, nie byłam pewna, czy uda mi się to, co zaplanowałam, ale jednak.. udało się.
Położył dłonie na moich udach zaciskając je na nich i nie pozwalając mi uciec.
Przeciągnęłam się nad nim, by sięgnąć po chustkę leżącą przy łóżku.. no co? Nie spodziewałam się gości, a nie zdążyłam posprzątać całego mieszkania.
- Zamknij oczy.. - szepnęłam składając delikatny pocałunek na jego kości policzkowej, chcąc zawiązać mu materiał na oczach.
- Wiesz, że 'TO' jest nieuniknione? - zadał raczej retoryczne pytanie kąsając mnie w szyję, a ja uśmiechnęłam się z kocim spojrzeniem.
- Wiem. - odpowiedziałam zawiązując mu chustkę w formie przepaski na oczach. - Postaw tym razem tylko na zmysły.. - szepnęłam mu do ucha, a on uśmiechnął się szeroko i zamruczał jak taki duży kot.
- Dobrze. - odpowiedział zaczynając na nowo błądzić dłońmi po moim ciele z przegryzioną dolną wargą ust.
- Zaraz wracam. - szepnęłam wstając, lecz on złapał mnie za rękę przytrzymując przy nim.
- Po co. - spytał zaciskając trochę mocniej dłoń na mojej ręce, a ja klęknęłam mając pomiędzy swoimi kolanami jego biodra.
Ujęłam w dłonie jego twarz i pocałowałam w usta.
- Zobaczysz.. - wyszeptałam tajemniczo całując go po twarzy i na koniec kąsając go lekko w żuchwę, po czym wstałam. - Puść mnie, zaraz przyjdę. - dodałam ciepłym tonem, a on? Naiwnie puścił moją rękę pozwalając mi odejść. Odsłonił jedno oko, gdy zeskakiwałam z łóżka. Klepnął mnie w pośladki i syknął poruszając znacząco brwiami i oblizując lubieżnie wargi. - Ej..! - powiedziałam lekko oburzona, choć z uśmiechem wygrażając mu palcem wskazującym.
Uwielbiał drażnić się ze mną w jakiejkolwiek formie.
Zaśmiał się podpierając na łokciach, gdy ja większymi susami wybiegłam z sypialni i powędrowałam do łazienki, w której zamknęłam się na kluczyk. - Watashi wa anata o aishite imasu, Jared.** - powiedziałam cicho nasłuchując, czy nie idzie.
- Vaaan~.. - zawołał żałośnie moje imię z sypialni jak jakiś ranny jelonek.
Zaśmiałam się cicho i podeszłam do umywalki, na której podparłam się dłońmi.
Spojrzałam na odbicie w lustrze i dostrzegłam ciało pokryte ciemnoczerwonymi sińcami i śladami zębów.
Po chwili rozległo się głośniejsze nawoływanie, które usiłowałam za wszelką cenę zignorować.
Usiadłam na krawędzi wanny i zaczęłam wpatrywać się w zamknięte drzwi przez dłuższą chwilę, a gdy minęło już trochę uczucie euforii, postanowiłam wyjść z łazienki.
Starałam się jak najciszej przekręcić kluczyk w zamku, jednak ustąpił z trudem i dźwiękiem przeraźliwie głośnym w moim mniemaniu, który nasilał się w mojej głowie jak piłeczka do ping ponga odbijająca się o panele w wyciszonym późną nocą domu.
Odwagi łyk..
Nacisnęłam dłonią na klamkę bardzo powoli, czekając aż ustąpi pod jej ciężarem, po czym uchyliłam lekko drzwi, które niemiłosiernie zaskrzypiały.
W duchu zaczęłam je przeklinać za to, że zapomniałam zadzwonić po znajomego, by je naoliwił.
Panowała potworna cisza w mieszkaniu, aż ...
Dziwnie się czułam.
Skradałam się na palcach, bardzo cichutko aż do kuchni, by przypadkiem ponownie, nie zwrócić na siebie uwagi Jareda.
Otworzyłam lodówkę i nagle.. myślałam, że dostanę zawału!
Aż poderwałam się z miejsca, w którym stałam..
Byłam wręcz przerażona, gdy spojrzałam przez ramię ...
Ciąg dalszy nastąpi...
----------------------------------------------------
* Song: 30 Seconds To Mars - Bad Romance (cover)
** Watashi wa anata o aishite imasu, Jared. - w Bardzo "wolnym" tłumaczeniu oznacza to "wiesz co, chyba kocham Cię, Jared" (padł mi telefon, na którym miałam zapisane dokładne tłumaczenie tego tekstu, lecz z pośpiechu zostawiłam ładowarkę w internacie - także, do 2 kwietnia jestem bez telefonu i pewnie dopiero 5 kwietnia (mniemam, że to piątek) dodam poprawne tłumaczenie tego zwrotu [zaczerpnięty został z anime, które kiedyś obejrzałam^^ ] ENJOY!)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
... Dłonią dotknęłam poręczy, gdy otworzyły się drzwi od mieszkania Leto. Spojrzałam przez ramię. W drzwiach stał Jared z okularami przeciwsłonecznymi w dłoni.
- Masz. Przydadzą Ci się. - powiedział rzucając okulary w moją stronę. Złapałam je i uniosłam wysoko brwi.
- Na co? - spytałam, lecz on uśmiechnął się opierając o framugę drzwi.
- Idź już lepiej. - powiedział ciszej.
- Teraz mnie wyganiasz? - spytałam marszcząc lekko brwi, choć kokieteryjny uśmiech sam wdarł się na moje usta.
- A skądże.. Dla twojego dobra, włóż okulary. - odpowiedział. - Cześć. - powiedział, a ja włożyłam je i weszłam do windy. Darowałam sobie schodzenie w szpilkach po schodach. Tyle minęłam dwa piętra, widna zatrzymała się. Gdy tylko otworzyły się drzwi, ujrzałam mężczyznę z aparatem w ręce. Uniósł wysoko brwi i zrobił mi zdjęcie.
- Nie wyrażam zgody na robienie mi zdjęć. Podam do sądu. - powiedziałam wciskając przycisk parteru. Mężczyzna zignorował to.
Wracając do domu miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi, a gdy tylko przekroczyłam próg mojego mieszkania zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Zsunęłam z stóp buty, zdjęłam okulary i powędrowałam do łazienki. - Padam na ryj.. - szepnęłam cicho do siebie patrząc w odbicie lustrzane. Przemyłam twarz i weszłam pod prysznic. Nie kąpałam się długo, byłam zbyt zmęczona. Założyłam świeżą i czystą bieliznę, koszulkę rozmiaru XXL. Zakopałam się w fałdach zimnej pościeli drżąc do czasu przyzwyczajenia się i zagrzania. Nawet nie miałam ochoty jeść. Zasnęłam.
Obudziło mnie stukanie do drzwi. Otworzyłam powoli oczy, mając nadzieję, że tylko wydaje mi się, że ktoś puka do moich drzwi.
Cóż za marzenie ściętej głowy... usłyszałam silniejsze pukanie.
Wstałam rozzłoszczona i podeszłam do drzwi.
- Co?! - warknęłam przez zęby otwierając drzwi. Zobaczyłam przed sobą Tom'a, który stał z bukietem tulipanów. Zdziwił się.. nawet bardzo.
- Przyjechałem po Ciebie, gdy nie pojawiłaś się przy kawiarence. - odpowiedział, a ja speszyłam się lekko zdając sobie sprawę z tego, jak wyglądam. - Widzę, że spałaś? - spytał raczej retorycznie, a ja przetarłam dłońmi twarz.
- Mam odciśnięte ślady po poduszce na twarzy? - spytałam, a on uśmiechnął się, potwierdzając to skinieniem głowy.
- Wejdź. - powiedziałam i pobiegłam szybciutko do pokoju starając się znaleźć jakieś sensowne ubrania. - Jaką muzykę gracie?
- Rock, pop.. - odpowiedział z jadalni Tom.
- To czyli jak mam się ubrać? - spytałam wychylając zza drzwi.
- Ładnie. - odpowiedział głupio na co ja wywróciłam oczami. Założyłam kremową spódniczkę, miętową koszulę z ćwiekami na kołnierzyku i balerinki miętowego koloru. Weszłam do łazienki, szybko pomalowałam się i pokręciłam włosy po czym weszłam do kuchni, gdzie przy stole siedział Tom i oglądał wszystko dookoła.
- Ile mamy jeszcze czasu? - spytałam. Spojrzał na zegarek i uśmiechnął się.
- Dobre pół godziny. - odpowiedział, a ja zaczęłam robić kanapeczki z twarogiem, plasterkami pomidora i szczypiorkiem.
- Zjesz też? - spytałam z uśmiechem spoglądając na niego. Pokręcił przecząco głową. - Nie lubisz czegoś? - spytałam zdziwiona, a on zaśmiał się pod nosem.
- Lubię wszystko, ale dopiero co jadłem. - odpowiedział z uśmiechem.
- No to smacznego. - powiedziałam podsuwając mu talerzyk z kanapkami i podając filiżankę herbaty. Spojrzał na mnie błagalnie. - Do póki nie zjemy, to nigdzie nie idę. - dodałam, a on westchnął ciężko.
Pędziliśmy do jego samochodu, gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi do mieszkania.
- Zaraz będziemy spóźnieni! - powiedział Tom.
- A jak myślisz, czyja to wina?! - spytałam wsiadając do jego auta.
- Oczywiście, że Twoja. - powiedzieliśmy równocześnie, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
Jechaliśmy dobrą chwilę zanim dotarliśmy na parking.
Weszliśmy wejściem dla personelu, a on prowadził mnie za sobą trzymając za rękę.
- Dobrze, że jeszcze pierwszy support nie skończył grać. - powiedział z ulgą Tom. - Możesz zaczekać tutaj. - powiedział wskazując mi krzesło ustawione za kulisami w miejscu z idealnym widokiem na to, co działo się na scenie i poza nią.
- Okay. - odpowiedziałam, a on nałożył swoją skórzaną kurtkę na moje ramiona.
- Zaraz wracam. - powiedział z uśmiechem i gdzieś pobiegł.
Zespół poprzedzający Black Seconds był całkiem dobry i radził sobie z rozgrzewaniem publiczności.
Po chwili, nastąpiła zmiana zespołów, a przechodzący obok mnie Jared dotknął moich włosów.
- Więc to przez Ciebie Tom spóźnił się na próbę. - powiedział szorstko blondyn, a ja posłałam mu chłodne spojrzenie. Nie odpowiedziałam mu nic.
Działa mi na nerwy.
- Jared. - zawołał go Tom ze sceny, a blondyn spojrzał na perkusistę. Po czym nieśpiesznie wziął mikrofon i wszedł na scenę. Dziewczyny zaczęły piszczeć i krzyczeć na jego widok.
- A to dopiero niespodzianka... - szepnęłam cicho sama do siebie patrząc jak kradnie serca tym wszystkim młodym dziewczynom..
Zdecydowanie mieli w sobie to "coś", co pozwoli im się wybić na rynku muzycznym.
Po ich koncercie wstałam i biłam im brawa. Byłam zachwycona i nie mogłam przestać uśmiechać się.
- Podobało się? - spytał Tom pijany od muzyki i pocałował mnie w policzek.
- Jesteście niesamowici. - powiedziałam patrząc w jego oczy, które prosiły o coś, czego nie mogłam odczytać od razu.
- Chcesz zostać na występie Matt'a? - spytał, a ja wzruszyłam ramionami z delikatnym uśmiechem.
- Niekoniecznie. - odpowiedziałam. - A masz jakieś plany dla nas?
- Poczekaj tutaj jeszcze chwilę. - powiedział i zostawił mnie znikając gdzieś w oddali. Poskładali sprzęt, przebrali się i po chwili znów szłam z nim za rękę tym samym korytarzem prowadzącym do wyjścia dla personelu.
Szliśmy tymi spokojniejszymi uliczkami Los Angeles, rozmawiając i poznając się bliżej. Nie kochałam go. Tak bynajmniej mi się wydawało.
Minął tydzień od tego koncertu, a bracia Leto nic się nie odzywali do mnie, więc dalej spotykałam się z Tom'em, a o nich starałam się zapomnieć. Wróciłam do pracy i znów kontynuowałam prowadzenie swojego życia, tylko że, było ubarwiane przez perkusistę Black Seconds.
- Tom. Możesz nie zostawiać pałeczek od perkusji z całą pozostałą zawartością plecaka na MOIM łóżku? - spytałam, gdy siedział przy stole pijąc kawę i wcinając rogaliki z powidłem wieloowocowym.
- Dobrze. - odpowiedział z uśmiechem, gdy stałam w drzwiach kuchni i groziłam mu pałeczkami.
- A żeby Tobie tak się w plecy wbiły! - powiedziałam śmiejąc się pod nosem. Usiadłam na wprost niego i kopałam go lekko po piszczelach.
Nachylił się nad stołem i pocałował delikatnie w skroń. Uśmiechnęłam się i upiłam łyk jego kawy. - Ohydna.. jak można kawę słodzić? - spytałam marszcząc lekko brwi.
- Jak można nie słodzić kawy? - odpowiedział pytaniem na moje pytanie i wziął kolejnego rogalika.
- Nie przedrzeźniaj się paskudo. - odpowiedziałam na wesoło, a on spojrzał na mnie tak jak wtedy, gdy prawie spóźniliśmy się na ich koncert. Pokazałam mu język, po czym znów czepiłam się jego filiżanki z kawą.
- No nie... - powiedział z pełnymi ustami, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Co? - spytałam. Przełknął kęs i dotknął mojej twarzy.
- To pierwsze zmarszczki?! - spytał przerażony, a ja uderzyłam go po rękach.
- Zmarszczki mimiczne to nie zmarszczki! - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać z własnej "głupoty".
***
Minęło trochę czasu.. trochę dużo czasu odkąd bracia Leto przestali odzywać się do mnie.. aż do pewnej nocy.
***
- Kogo do cholery niesie?! - warknęłam słysząc dzwonek do drzwi.
Jaka cholera jest na tyle odważna, by budzić mnie w środku nocy?
Włączyłam lampkę nocną i usiadłam podpierając się dłońmi na krawędzi łóżka.
Zestawiłam stopy i spojrzałam przed siebie czekając aż zniknął mi czarne mroczki przed oczami.
Spojrzałam na zegarek stojący przy lampce;
dochodziła trzecia nad ranem.
Zdziwiłam się lekko na myśl, że przespałam prawie cały dzień.
Założyłam szlafrok,
który leżał niedaleko koło łóżka na podłodze,
nie obwiązując się nim nawet powędrowałam do drzwi.
Spojrzałam przez "judasza"..
ciemno.
Zmarszczyłam lekko brwi, lecz uchyliłam lekko drzwi.
- Cześć. - usłyszałam znajomy, zachrypnięty od przepicia głos.
- Czego chcesz o tej porze? - spytałam trochę oschle, otwierając szerzej drzwi.
Ten charakterystyczny zapach Whisky. Jak przy pierwszym naszym spotkaniu.
- Mogę wejść? - spytał przechylając się niebezpiecznie na stopach do przodu.
- Możesz. - odburknęłam, choć sama nie wiem dlaczego zgodziłam się. Gdy przechodził obok mnie, pocałował lekko w policzek.
- Dzięki. - odpowiedział. Tak strasznie śmierdziało od niego alkoholem, że aż naciągało mnie na wymioty.
- Ile Ty wypiłeś? Porzygam się zaraz od samego zapachu! - spytałam zamykając za nim drzwi na klucz, a po przekręceniu zamka odrzuciłam go odruchowo na półkę obok.
Spojrzał na mnie przez ramię lekko zdziwiony.
- Nic mi nie jest. - odpowiedział trochę niewyraźnie i skierował się w stronę sypialni.
- Tak, pewnie.. najlepiej to od razu do mojego ciepłego łóżka wleźć, bo co tam.. - wysyczałam sama do siebie lekko niezadowolona. Wywróciłam oczami i weszłam do łazienki, przeczesałam włosy i zanim weszłam do sypialni wzięłam z kuchni wodę niegazowaną 1,5 litrową, schłodzoną z lodówki.
Wiedziałam, że będzie mu się chciało pić, gdy trochę bardziej wytrzeźwieje.
Weszłam do sypialni, a przez to co zobaczyłam uśmiech jakby automatycznie wkradł się na moje usta.
- Helikopter? - spytałam, a on bladł na twarzy, za każdym razem, gdy spróbował położyć się na plecach. Natychmiast podparł się na rękach.
- Ładna bielizna. - wtrącił z uśmiechem, a ja z obojętnością wzruszyłam ramionami i usiadłam na łóżku po turecku. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, gdy podałam mu wodę.
Za jednym haustem wypił 1/3 zawartości butelki. - Dzięki. - dodał oddając mi butelkę z wodą i wzdychając od ulgi.
Zakręciłam nakrętkę i odłożyłam butelkę na bok koło łóżka.
Patrzyłam na jego zmasakrowaną zmęczeniem i działaniem alkoholu twarz, uśmiechnęłam się lekko.
- Zaśpiewasz coś dla mnie? - spytałam uśmiechając się uroczo do niego.
Już kolejny dzień byłam w nastroju "heartbreaker".
- No nie wiem.. - odpowiedział ten podstępny, szczwany, stary lis. Aktorzyna..
- Ładnie proszę.. - odpowiedziałam uśmiechając się przy tym najbardziej uroczo jak tylko potrafiłam i nachyliłam się lekko ku niemu.
- A, co chciałabyś usłyszeć? - spytał na pewno nie patrząc mi w oczy, a wręcz sporo poniżej oczu, na biust. - Buddha for Mary? - dodał, a ja zagryzłam lekko dolną wargę ust. Ten utwór też chciałam usłyszeć, ale.. miałam inny.. ulubiony.
- Nie. - wymruczałam cicho starając się nawiązać z nim kontakt wzrokowy.
- A co? - spytał siadając wyżej, zakładając poduszkę za plecy i opierając się tak o ścianę. Dotknął dłonią mojego podbródka i przyciągnął mnie bliżej siebie. Usiadłam przy jego prawym boku i opierając się na ręce przy jego drugim boku.
Wpatrywałam się w niego tym kokieteryjnym wzrokiem, którego nienawidzą inne kobiety, a gdy przysunął się i musnął raz moje usta.. uśmiechnęłam się.
- Bad Romance. *- wyszeptałam czując na moich ustach jego gorący, wciąż przesiąknięty alkoholem oddech.
Zmarszczył lekko brwi patrząc mi tak z bliska w oczy.
- " Oh-oh-oh-oh-oooh-oh-oh-oooh-oh-oh-oh-oh...
Caught in a Bad Romance... - zaczął bardzo cicho i delikatnie tym swoim zachrypniętym głosem, który przyprawiał mnie o dreszcze za każdym razem, gdy go słuchałam.. nie tylko mnie, ale i tysiące słuchaczy.
Powtórzył ten fragment jeszcze raz i przeszedł do pierwszej zwrotki. - I want your love, I want your disease..
I want you open-mouthed and on your knees..
I want your love.. love, love, love..
I want your love ... - z każdym następnym słowem śpiewanego kolejnego wersu jego spojrzenie stawało się coraz bardziej.. przepełnione tłumionym szaleństwem.
- Dalej.. - szepnęłam cicho, gdy zaczął bawić się kosmykiem moich włosów nawijając go sobie na palec i puszczając, po czym na nowo nawijać i rozpuszczać pozwalając swobodnie pokręcić się moim włosom i opaść na ramiona.
- I want your drama, the touch of your hand..
I want you leather-chocked and cuffed to my hand..
I want your love... - ciągnął dalej analizując przy tym każdy odkryty fragment mojego ciała. - I want your lovin' and I want your revenge,
You and me could write a Bad Romance..
I want your lovin' and, all your love is revenge
You and me could write a Bad Romance.. - śpiewał zmieniając powoli i nieznacznie swoje położenie. Podparł się na swoich kolanach, a dłońmi dotknął moich ramion, gdy ja jak w transie tylko wodziłam wzorkiem, nie mogąc zrobić nic więcej.
Czułam swoistego rodzaju bezwładność, niemoc, gdy śpiewał ten utwór i chyba zdawał sobie z tego sprawę. - I want your horror, I want your design..
I make you beg as long as YOU'RE mine.
I want your love... - położył nacisk na te dwa słowa, które jakby zmusiły mnie, by spojrzeć mu w oczy.
Wiedziałam, że po tym wersie, tej zwrotki, będzie moja ulubiona część.
- I want your psycho, your vertigo kiss,
I want you.. in my bed, I'll.. make you sick.. - wyszeptałam cicho, gdy zbliżył się i śpiewał to do moich ust.
Zbliżył się na jeszcze mniejszą odległość i namiętnie zaczął całować.
- " I want your love and I want your revenge..
I want your love, I don't wanna be friends.. " - zaśpiewał cicho do mojego ucha, gdy jego ręce zaczęły błądzić gdzieś po moim ciele.
- "Je ton amour,
Et je veux ton revange..
Ja ton amour.. " - zaśpiewałam i niemo westchnęłam, gdy pozostawiał mokry ślad po pocałunkach i ugryzieniach na całym ciele. - Prosiłam tylko o piosenkę.. - dodałam, gdy odrzucał mój szlafrok na bok i zdjął swoją koszulkę.
Sięgnął po wodę, której upił kolejny duży łyk i zamyślił się na moment.
Przez jego twarz przebiegł szaleńczy uśmiech i już wiedziałam, że coś planuje. Zaczęłam się powoli wycofywać, by uniknąć bezwłasnowolnego wzięcia udziału w jego, zapewne szalonym lub głupim pomyśle.
Niestety było już za późno na ucieczkę.
Zatrzymał mnie wolną ręką i usiadł na biodrach. - Boże.. uduszę się jak usiądziesz wyżej, na brzuchu. - syknęłam trochę niezadowolona, lecz oszczędzając energię na ewentualną ucieczkę przy najbliższej sposobności.
Pochylił się przegryzając wargi moich ust.
Przechylał powoli butelkę w moją stronę tak, że chłodna woda zaczęła spływać na mnie wolnym strumieniem.
Nabrałam dużo powietrza do płuc i zaczęłam się pod nim wić, próbując nie krzyczeć.
- Spokojnie.. - wyszeptał z diabelskim spokojem i przywarł ustami do moich żeber, a gdy tylko dotknęłam dłońmi jego ramion przerwał na moment zakręcając butelkę i odrzucając ją gdzieś w głąb pokoju.
Chwycił w jednej dłoni moje ręce w nadgarstkach i przygwoździł do poduszki nad moją głową. - Nie martw się, będę delikatny.. - wyszeptał i puścił moje dłonie, by odpiąć pasek spodni.
Leżałam chwilę spokojnie, by dać mu złudne wrażenie pewności siebie, a gdy tylko jego obydwie dłonie zajęły się odpinaniem paska.. wykorzystałam sytuację, by przewrócić go na plecy i znaleźć się nad nim.
W środku, nie byłam pewna, czy uda mi się to, co zaplanowałam, ale jednak.. udało się.
Położył dłonie na moich udach zaciskając je na nich i nie pozwalając mi uciec.
Przeciągnęłam się nad nim, by sięgnąć po chustkę leżącą przy łóżku.. no co? Nie spodziewałam się gości, a nie zdążyłam posprzątać całego mieszkania.
- Zamknij oczy.. - szepnęłam składając delikatny pocałunek na jego kości policzkowej, chcąc zawiązać mu materiał na oczach.
- Wiesz, że 'TO' jest nieuniknione? - zadał raczej retoryczne pytanie kąsając mnie w szyję, a ja uśmiechnęłam się z kocim spojrzeniem.
- Wiem. - odpowiedziałam zawiązując mu chustkę w formie przepaski na oczach. - Postaw tym razem tylko na zmysły.. - szepnęłam mu do ucha, a on uśmiechnął się szeroko i zamruczał jak taki duży kot.
- Dobrze. - odpowiedział zaczynając na nowo błądzić dłońmi po moim ciele z przegryzioną dolną wargą ust.
- Zaraz wracam. - szepnęłam wstając, lecz on złapał mnie za rękę przytrzymując przy nim.
- Po co. - spytał zaciskając trochę mocniej dłoń na mojej ręce, a ja klęknęłam mając pomiędzy swoimi kolanami jego biodra.
Ujęłam w dłonie jego twarz i pocałowałam w usta.
- Zobaczysz.. - wyszeptałam tajemniczo całując go po twarzy i na koniec kąsając go lekko w żuchwę, po czym wstałam. - Puść mnie, zaraz przyjdę. - dodałam ciepłym tonem, a on? Naiwnie puścił moją rękę pozwalając mi odejść. Odsłonił jedno oko, gdy zeskakiwałam z łóżka. Klepnął mnie w pośladki i syknął poruszając znacząco brwiami i oblizując lubieżnie wargi. - Ej..! - powiedziałam lekko oburzona, choć z uśmiechem wygrażając mu palcem wskazującym.
Uwielbiał drażnić się ze mną w jakiejkolwiek formie.
Zaśmiał się podpierając na łokciach, gdy ja większymi susami wybiegłam z sypialni i powędrowałam do łazienki, w której zamknęłam się na kluczyk. - Watashi wa anata o aishite imasu, Jared.** - powiedziałam cicho nasłuchując, czy nie idzie.
- Vaaan~.. - zawołał żałośnie moje imię z sypialni jak jakiś ranny jelonek.
Zaśmiałam się cicho i podeszłam do umywalki, na której podparłam się dłońmi.
Spojrzałam na odbicie w lustrze i dostrzegłam ciało pokryte ciemnoczerwonymi sińcami i śladami zębów.
Po chwili rozległo się głośniejsze nawoływanie, które usiłowałam za wszelką cenę zignorować.
Usiadłam na krawędzi wanny i zaczęłam wpatrywać się w zamknięte drzwi przez dłuższą chwilę, a gdy minęło już trochę uczucie euforii, postanowiłam wyjść z łazienki.
Starałam się jak najciszej przekręcić kluczyk w zamku, jednak ustąpił z trudem i dźwiękiem przeraźliwie głośnym w moim mniemaniu, który nasilał się w mojej głowie jak piłeczka do ping ponga odbijająca się o panele w wyciszonym późną nocą domu.
Odwagi łyk..
Nacisnęłam dłonią na klamkę bardzo powoli, czekając aż ustąpi pod jej ciężarem, po czym uchyliłam lekko drzwi, które niemiłosiernie zaskrzypiały.
W duchu zaczęłam je przeklinać za to, że zapomniałam zadzwonić po znajomego, by je naoliwił.
Panowała potworna cisza w mieszkaniu, aż ...
Dziwnie się czułam.
Skradałam się na palcach, bardzo cichutko aż do kuchni, by przypadkiem ponownie, nie zwrócić na siebie uwagi Jareda.
Otworzyłam lodówkę i nagle.. myślałam, że dostanę zawału!
Aż poderwałam się z miejsca, w którym stałam..
Byłam wręcz przerażona, gdy spojrzałam przez ramię ...
Ciąg dalszy nastąpi...
----------------------------------------------------
* Song: 30 Seconds To Mars - Bad Romance (cover)
** Watashi wa anata o aishite imasu, Jared. - w Bardzo "wolnym" tłumaczeniu oznacza to "wiesz co, chyba kocham Cię, Jared" (padł mi telefon, na którym miałam zapisane dokładne tłumaczenie tego tekstu, lecz z pośpiechu zostawiłam ładowarkę w internacie - także, do 2 kwietnia jestem bez telefonu i pewnie dopiero 5 kwietnia (mniemam, że to piątek) dodam poprawne tłumaczenie tego zwrotu [zaczerpnięty został z anime, które kiedyś obejrzałam^^ ] ENJOY!)
Subskrybuj:
Posty (Atom)