Z góry przepraszam za używanie wulgaryzmów
oraz jeśli ktokolwiek uzna treść za gorszącą, obraźliwą czy cokolwiek
tam innego. Swoboda tworzenia, huh?
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- To nie będzie długa historia. - powiedziałam z delikatnym uśmiechem zapatrzona w kolejną filiżankę herbaty.
- Słuchamy. - odpowiedział poważnie młodszy Leto, a ja prychnęłam cicho pod nosem, nie mogąc wytrzymać ich powagi.- Ale zanim zaczniesz, powiedz, jak masz na nazwisko? - dodał, Słoik, a ja spojrzałam na niego lekko podejrzliwie.
- Farewell.. - bąknęłam patrząc na niego przenikliwie na co on jedynie uśmiechnął się sam do siebie, dość dumnie. -
Pracuję w hotelu, gdzie właścicielką jest Margaret Duo. - zaczęłam
nieśpiesznie łagodnym tonem, obejmując dłońmi gorącą filiżankę.
- Znaaam ją! - wtrącił się wesoło Shann, a ja uśmiechnęłam się lekko unosząc na niego wzrok.
-
Od dłuższego czasu, pracuję tam już jako pokojówka. Poznałam naprawdę
różnych gości, o różnych charakterach, zachowaniach i sposobach bycia
sobą.. Wczorajszego dnia, wykonywałam również swoją pracę, jak zawsze,
gdy jeden z gości wrócił do pokoju. Poinformowałam, że kończę już
sprzątanie i-.. - urwałam tu na chwilę. Głupio mi było im o tym opowiadać. -
i-.. - nie mogłam tego dokończyć czując ich wyczekujące spojrzenia na
sobie.
- I co dalej? - spytał Jared. - Możesz być szczera z nami. - dodał.
-
No właśnie zastanawiam się niby dlaczego?! - dodałam lekko zirytowana. Tak, jestem bardzo zmienna. Unieśli wysoko brwi ze zdziwienia. Chyba dlatego, że uniosłam głos i powiedziałam to z pretensjami.
Zastanowili się chwilę.
Miałam rację.
Przecież się nie znamy. - Muszę
już iść. - dodałam ciszej wstając z krzesła i robią kilka kroków w
stronę wyjścia.
- Dobrze. - powiedział Jared i nawet nie drgnął z miejsca.
-
Może któryś z panów otworzyć mi drzwi? - spytałam spokojnie, a oni
spojrzeli po sobie zupełnie zdezorientowani moim zachowaniem.
Zapadła
chwila ciszy. Chyba tylko ja nie wiedziałam o co chodzi.
- Musimy porozmawiać. - odezwał się w końcu Jared, lecz wyjątkowo oschle, a ja wzruszyłam ramionami.
-
O czym ... ? - spytałam cicho, a on wstał. Podszedł do mnie powoli,
chwycił delikatnie za dłoń i poprowadził znów w stronę kuchni.
To było dziwne, bo jakoś nie bałam się ich, mimo że byli dla mnie zupełnie obcymi mężczyznami..
Usiadłam
znów na jednym z krzeseł obok niego i patrzyłam to na Jareda, to na
Shannona.
- Jesteś bardzo-.. nie.. - zaczął Jared, lecz przeniósł wzrok na swoją dłoń wciąż trzymającą moją.
- Przypominasz mu kogoś. - powiedział bez ogródek Shannon.
- Kogo. - spytałam oschle zabierając powoli swoją dłoń, z rąk wokalisty.
-
Córkę pewnej dziewczyny, w której był kiedyś zakochany. - odpowiedział
Shannon, a ja uniosłam wysoko brwi ze zdziwienia.
Znów zapadła niezręczna cisza.
- Jesteś obleśny.. - burknęłam wyrywając swoją dłoń z jego uścisku. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Co..? - spytał. - Niby dlaczego? - obruszył się Jared.
-
Pocałowałeś mnie, bo przypominam Ci moją matkę?! - oburzyłam się, choć prawdopodobnie źle odbierając to, co powiedzieli. -
Jesteś okropny. - dodałam wstając i mało co nie przewracając się o
krzesło. Obydwaj drgnęli, lecz zachowałam równowagę.
- To nie
tak-.. - zaczął, lecz nie chciałam już tego wszystkiego słuchać. Przecież.. rodzice
dali mi tyle powodów, by ich znienawidzić, a tu nagle pojawia się ktoś,
kto-.. zaczyna darzyć Cię uczuciem, jakim darzył twoją matkę/ojca,
których nienawidzisz..
- Za wcześnie jej powiedziałeś.. -
wyszeptał Shannon i przeciągnął się leniwie, a ja spojrzałam na niego z
lekko zmarszczonymi brwiami.
- Teraz to wy mówcie wszystko co wiecie. - powiedziałam starając się opanować emocje.
- Opowiem Ci w skrócie, a on ze szczegółami innym razem, dobra? - powiedział Shann zwalając najgorszą część "roboty" na Jareda przy czym uniósł wysoko lewą brew.
- Dobra. - odpowiedziałam wzruszając ramionami. Westchnęłam ciężko starając się uspokoić nerwy.
-
Kilkanaście lat temu, przyjaźniliśmy się z Twoją matką, gdy była w
ciąży z Tobą. - zaczął, a ja starałam się analizować i sprawdzać go, czy
mówi zgodnie z prawdą. - Bawiliśmy się z Twoim rodzeństwem, a
później, gdy Ty przyszłaś na świat, to głównie Jared opiekował się Tobą. -
powiedział z lekkim uśmiechem.
- To może wymyśleć każdy.. - stwierdziłam, a Jared zmarszczył brwi i lekko zacisnął usta i dłonie w pięści.
-
Tak, tylko, że nie każdy kto mógł to wymyśleć zrobił sobie wtedy
zdjęcie upamiętniające. - dodał, a ja zamilkłam.
Zabrakło mi argumentów.
Jared wstał i zniknął gdzieś w głębi mieszkania. - Chyba tylko na jego
rękach nie płakałaś, a potem, gdy podrosłaś to potrafiłaś siedzieć z nim
godzinami, oglądać jak gra na gitarze, śpiewa piosenki i tworzy nowe kawałki, które Ci się podobały. - dodał, a Jared podrzucił
mi zdjęcie, gdy "był jeszcze piękny i młody" i trzymał na kolanach małą
dziewczynkę o blond włosach.
- Nie widziałam tego zdjęcia u siebie w domu. - powiedziałam odsuwając od siebie zdjęcie.
- Twoja matka nie chciała go zatrzymywać ze względu na Ciebie. - odpowiedział Shannon, a ja zmarszczyłam brwi.
- Jak to ze względu na mnie? - spytałam marszcząc brwi, czując, że coraz mniej rozumiem.
-
Nie chciała, żebyś nas szukała. Kontaktu z nami, chociaż wiedziała, że i
tak w końcu nas odnajdziesz, więc poprosiła, żebyśmy się Tobą zajęli, na wypadek, gdyby sprawy rodzinne źle się potoczyły i gdybyś miała kłopoty.. - odpowiedział Shannon, a ja
pokręciłam przecząco głową.
- Nie wierze Ci. - powiedziałam szeptem.
- Vanessa, co mamy Ci jeszcze powiedzieć, żebyś uwierzyła? - spytał Shannon, a ja znów pokręciłam przecząco głową.
-
Blizna na Twoim prawym biodrze.. - szepnął Jared - Przechodziłaś ze mną przez ogrodzenie
i zahaczyłaś o jeden z drutów. - powiedział Jared zaciskając mocno
powieki oczu, jakby to wspomnienie sprawiało mu ból. Otworzył oczy i
spojrzał na mnie tak, że już nie wiedziałam czy kłamią czy nie.
-
Nie prawda.. to znaczy.. fakt, przechodziłam przez ogrodzenie, ale-...
byłam sama. - odpowiedziałam. - Pamiętam, że wtedy zasłoniłam dłonią
ranę i bałam się wrócić do domu, by mama na mnie nie nakrzyczała.. -
dodałam.
- Później pomogłem Ci to zdezynfekować wodą utlenioną i
zakleiłem plastrem. - powiedział i wyciągnął dłoń w moim kierunku. -
Tutaj masz bliznę, prawda? - powiedział lekko dotykając palcem
wskazującym miejsca na moim biodrze, w którym miałam bliznę. Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia, co tylko
potwierdziło jego pytanie.
- Nie pamiętam, żeby ktokolwiek mi wtedy pomagał. - odpowiedziałam, a Jared wciąż patrzył w ten sam punkt.
- Zdejmij tą sukienkę. - powiedział, a Shannon odchrząknął znacząco. - Chcę zobaczyć bliznę. - dodał po chwili.
-
Po co. - spytałam, a on uniósł wzrok na moje oczy. To nieopanowane
szaleństwo w jego niebieskich oczach zaczęło mnie paraliżować. Po
dłuższej chwili zastanowienia uniosłam lekko materiał pokazując bliznę.
Jared skrzywił się, gdy przejechał opuszkiem palca po jasnej, wypukłej
bliźnie.
Po chwili znów siedzieliśmy normalnie przy stole.
Dochodziła 6
rano.
- Jak możesz mnie nie pamiętać? - spytał z wyrzutem Jared pijąc kolejną herbatę.
-
Mama zawsze mi powtarzała, że mam bujną wyobraźnię.. pamiętam, że
miałam kiedyś przyjaciela, ale on był wyimaginowany. - odpowiedziałam i
przeciągnęłam się. - Mam już dość.. mogę iść w końcu do domu? - spytałam
znużona po kolejnej serii pytań i historii.
- Tak.. jasne. -
odpowiedział Jared wstając i zbierając puste filiżanki, które włożył do
zlewu. - Dasz mi swój numer? - spytał, a ja uniosłam wysoko brwi.
- Nie.. raczej nie. - odpowiedziałam, a Shannon uśmiechał się w diabelski sposób.
-
Ale przyjdziesz na nasz koncert tu w LA? - spytał, a ja zmarszczyłam
lekko brwi, gdy wcisnął mi do rąk plakietkę VIP. - Przyjdź. - powiedział
i mrugnął jednym okiem, gdy skierowałam się do drzwi. Wziął kluczyk,
który leżał obok drzwi na półce.
- Zastanowię się. - odpowiedziałam zdezorientowana, gdy obejrzałam tą plakietkę, z tyłu której wciśnięta była kartka z jego numerem telefonu.
- Odwieźć Cię? - spytał, a ja uniosłam wysoko brwi.
-
Bądź poważny. Jeszcze masz alkohol we krwi po tej imprezie. -
odpowiedziałam. - Cześć. - dodałam szybko wychodząc i zamykając za sobą
drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz