środa, 27 marca 2013

13. Wounded deer.

  Z góry przepraszam za używanie wulgaryzmów oraz jeśli ktokolwiek uzna treść za gorszącą, obraźliwą czy cokolwiek tam innego.  Swoboda tworzenia, huh?   
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
... Dłonią dotknęłam poręczy, gdy otworzyły się drzwi od mieszkania Leto. Spojrzałam przez ramię. W drzwiach stał Jared z okularami przeciwsłonecznymi w dłoni.
- Masz. Przydadzą Ci się. - powiedział rzucając okulary w moją stronę. Złapałam je i uniosłam wysoko brwi.
- Na co? - spytałam, lecz on uśmiechnął się opierając o framugę drzwi.
- Idź już lepiej. - powiedział ciszej.
- Teraz mnie wyganiasz? - spytałam marszcząc lekko brwi, choć kokieteryjny uśmiech sam wdarł się na moje usta.
- A skądże.. Dla twojego dobra, włóż okulary. - odpowiedział. - Cześć. - powiedział, a ja włożyłam je i weszłam do windy. Darowałam sobie schodzenie w szpilkach po schodach. Tyle minęłam dwa piętra, widna zatrzymała się. Gdy tylko otworzyły się drzwi, ujrzałam mężczyznę z aparatem w ręce. Uniósł wysoko brwi i zrobił mi zdjęcie.
- Nie wyrażam zgody na robienie mi zdjęć. Podam do sądu. - powiedziałam wciskając przycisk parteru. Mężczyzna zignorował to.
Wracając do domu miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi, a gdy tylko przekroczyłam próg mojego mieszkania zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Zsunęłam z stóp buty, zdjęłam okulary i powędrowałam do łazienki. - Padam na ryj.. - szepnęłam cicho do siebie patrząc w odbicie lustrzane. Przemyłam twarz i weszłam pod prysznic. Nie kąpałam się długo, byłam zbyt zmęczona. Założyłam świeżą i czystą bieliznę, koszulkę rozmiaru XXL. Zakopałam się w fałdach zimnej pościeli drżąc do czasu przyzwyczajenia się i zagrzania. Nawet nie miałam ochoty jeść. Zasnęłam.
Obudziło mnie stukanie do drzwi. Otworzyłam powoli oczy, mając nadzieję, że tylko wydaje mi się, że ktoś puka do moich drzwi.
Cóż za marzenie ściętej głowy... usłyszałam silniejsze pukanie.
Wstałam rozzłoszczona i podeszłam do drzwi.
- Co?! - warknęłam przez zęby otwierając drzwi. Zobaczyłam przed sobą Tom'a, który stał z bukietem tulipanów. Zdziwił się.. nawet bardzo.
- Przyjechałem po Ciebie, gdy nie pojawiłaś się przy kawiarence. - odpowiedział, a ja speszyłam się lekko zdając sobie sprawę z tego, jak wyglądam. - Widzę, że spałaś? - spytał raczej retorycznie, a ja przetarłam dłońmi twarz.
- Mam odciśnięte ślady po poduszce na twarzy? - spytałam, a on uśmiechnął się, potwierdzając to skinieniem głowy.
- Wejdź. - powiedziałam i pobiegłam szybciutko do pokoju starając się znaleźć jakieś sensowne ubrania. - Jaką muzykę gracie?
- Rock, pop.. - odpowiedział z jadalni Tom.
- To czyli jak mam się ubrać? - spytałam wychylając zza drzwi.
- Ładnie. - odpowiedział głupio na co ja wywróciłam oczami. Założyłam kremową spódniczkę, miętową koszulę z ćwiekami na kołnierzyku i balerinki miętowego koloru. Weszłam do łazienki, szybko pomalowałam się i pokręciłam włosy po czym weszłam do kuchni, gdzie przy stole siedział Tom i oglądał wszystko dookoła.
- Ile mamy jeszcze czasu? - spytałam. Spojrzał na zegarek i uśmiechnął się.
- Dobre pół godziny. - odpowiedział, a ja zaczęłam robić kanapeczki z twarogiem, plasterkami pomidora i szczypiorkiem.
- Zjesz też? - spytałam z uśmiechem spoglądając na niego. Pokręcił przecząco głową. - Nie lubisz czegoś? - spytałam zdziwiona, a on zaśmiał się pod nosem.
- Lubię wszystko, ale dopiero co jadłem. - odpowiedział z uśmiechem.
- No to smacznego. - powiedziałam podsuwając mu talerzyk z kanapkami i podając filiżankę herbaty. Spojrzał na mnie błagalnie. - Do póki nie zjemy, to nigdzie nie idę. - dodałam, a on westchnął ciężko.
dziliśmy do jego samochodu, gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi do mieszkania.
- Zaraz będziemy spóźnieni! - powiedział Tom.
- A jak myślisz, czyja to wina?! - spytałam wsiadając do jego auta.
- Oczywiście, że Twoja. - powiedzieliśmy równocześnie, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
Jechaliśmy dobrą chwilę zanim dotarliśmy na parking.
Weszliśmy wejściem dla personelu, a on prowadził mnie za sobą trzymając za rękę.
- Dobrze, że jeszcze pierwszy support nie skończył grać. - powiedział z ulgą Tom. - Możesz zaczekać tutaj. - powiedział  wskazując mi krzesło ustawione za kulisami w miejscu z idealnym widokiem na to, co działo się na scenie i poza nią.
- Okay. - odpowiedziałam, a on nałożył swoją skórzaną kurtkę na moje ramiona.
- Zaraz wracam. - powiedział z uśmiechem i gdzieś pobiegł.
Zespół poprzedzający Black Seconds był całkiem dobry i radził sobie z rozgrzewaniem publiczności.
Po chwili, nastąpiła zmiana zespołów, a przechodzący obok mnie Jared dotknął moich włosów.
- Więc to przez Ciebie Tom spóźnił się na próbę. - powiedział szorstko blondyn, a ja posłałam mu chłodne spojrzenie. Nie odpowiedziałam mu nic.
Działa mi na nerwy.
- Jared. - zawołał go Tom ze sceny, a blondyn spojrzał na perkusistę. Po czym nieśpiesznie wziął mikrofon i wszedł na scenę. Dziewczyny zaczęły piszczeć i krzyczeć na jego widok.
- A to dopiero niespodzianka... - szepnęłam cicho sama do siebie patrząc jak kradnie serca tym wszystkim młodym dziewczynom..
Zdecydowanie mieli w sobie to "coś", co pozwoli im się wybić na rynku muzycznym.
Po ich koncercie wstałam i biłam im brawa. Byłam zachwycona i nie mogłam przestać uśmiechać się.
- Podobało się? - spytał Tom pijany od muzyki i pocałował mnie w policzek.
- Jesteście niesamowici. - powiedziałam patrząc w jego oczy, które prosiły o coś, czego nie mogłam odczytać od razu.
- Chcesz zostać na występie Matt'a? - spytał, a ja wzruszyłam ramionami z delikatnym uśmiechem.
- Niekoniecznie. - odpowiedziałam. - A masz jakieś plany dla nas? 
- Poczekaj tutaj jeszcze chwilę. - powiedział i zostawił mnie znikając gdzieś w oddali. Poskładali sprzęt, przebrali się i po chwili znów szłam z nim za rękę tym samym korytarzem prowadzącym do wyjścia dla personelu.
Szliśmy tymi spokojniejszymi uliczkami Los Angeles, rozmawiając i poznając się bliżej. Nie kochałam go. Tak bynajmniej mi się wydawało.

Minął tydzień od tego koncertu, a bracia Leto nic się nie odzywali do mnie, więc dalej spotykałam się z Tom'em, a o nich starałam się zapomnieć. Wróciłam do pracy i znów kontynuowałam prowadzenie swojego życia, tylko że, było ubarwiane przez perkusistę Black Seconds.
- Tom. Możesz nie zostawiać pałeczek od perkusji z całą pozostałą zawartością plecaka na MOIM łóżku? - spytałam, gdy siedział przy stole pijąc kawę i wcinając rogaliki z powidłem wieloowocowym.
- Dobrze. - odpowiedział z uśmiechem, gdy stałam w drzwiach kuchni i groziłam mu pałeczkami.
- A żeby Tobie tak się w plecy wbiły! - powiedziałam śmiejąc się pod nosem. Usiadłam na wprost niego i kopałam go lekko po piszczelach.
Nachylił się nad stołem i pocałował delikatnie w skroń. Uśmiechnęłam się i upiłam łyk jego kawy. - Ohydna..  jak można kawę słodzić? - spytałam marszcząc lekko brwi.
- Jak można nie słodzić kawy? - odpowiedział pytaniem na moje pytanie i wziął kolejnego rogalika.
- Nie przedrzeźniaj się paskudo. - odpowiedziałam na wesoło, a on spojrzał na mnie tak jak wtedy, gdy prawie spóźniliśmy się na ich koncert. Pokazałam mu język, po czym znów czepiłam się jego filiżanki z kawą.
- No nie... - powiedział z pełnymi ustami, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Co? - spytałam. Przełknął kęs i dotknął mojej twarzy.
- To pierwsze zmarszczki?! - spytał przerażony, a ja uderzyłam go po rękach.
- Zmarszczki mimiczne to nie zmarszczki! - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać z własnej "głupoty".

***   

Minęło trochę czasu.. trochę dużo czasu odkąd bracia Leto przestali odzywać się do mnie.. aż do pewnej nocy.

***

- Kogo do cholery niesie?! - warknęłam słysząc dzwonek do drzwi. 
Jaka cholera jest na tyle odważna, by budzić mnie w środku nocy?
Włączyłam lampkę nocną i usiadłam podpierając się dłońmi na krawędzi łóżka. 
Zestawiłam stopy i spojrzałam przed siebie czekając aż zniknął mi czarne mroczki przed oczami. 
Spojrzałam na zegarek stojący przy lampce; 
dochodziła trzecia nad ranem. 
Zdziwiłam się lekko na myśl, że przespałam prawie cały dzień. 
Założyłam szlafrok, 
który leżał niedaleko koło łóżka na podłodze, 
nie obwiązując się nim nawet powędrowałam do drzwi. 
Spojrzałam przez "judasza".. 
ciemno. 
Zmarszczyłam lekko brwi, lecz uchyliłam lekko drzwi.
- Cześć. - usłyszałam znajomy, zachrypnięty od przepicia głos.
- Czego chcesz o tej porze? - spytałam trochę oschle, otwierając szerzej drzwi.
Ten charakterystyczny zapach Whisky. Jak przy pierwszym naszym spotkaniu.
- Mogę wejść? - spytał przechylając się niebezpiecznie na stopach do przodu.
- Możesz. - odburknęłam, choć sama nie wiem dlaczego zgodziłam się. Gdy przechodził obok mnie, pocałował lekko w policzek.
- Dzięki. - odpowiedział. Tak strasznie śmierdziało od niego alkoholem, że aż naciągało mnie na wymioty.
- Ile Ty wypiłeś? Porzygam się zaraz od samego zapachu! - spytałam zamykając za nim drzwi na klucz, a po przekręceniu zamka odrzuciłam go odruchowo na półkę obok. 
Spojrzał na mnie przez ramię lekko zdziwiony.
- Nic mi nie jest. - odpowiedział trochę niewyraźnie i skierował się w stronę sypialni.
- Tak, pewnie.. najlepiej to od razu do mojego ciepłego łóżka wleźć, bo co tam.. - wysyczałam sama do siebie lekko niezadowolona. Wywróciłam oczami i weszłam do łazienki, przeczesałam włosy i zanim weszłam do sypialni wzięłam z kuchni wodę niegazowaną 1,5 litrową, schłodzoną z lodówki. 
Wiedziałam, że będzie mu się chciało pić, gdy trochę bardziej wytrzeźwieje.
Weszłam do sypialni, a przez to co zobaczyłam uśmiech jakby automatycznie wkradł się na moje usta.
- Helikopter? - spytałam, a on bladł na twarzy, za każdym razem, gdy spróbował położyć się na plecach. Natychmiast podparł się na rękach.
- Ładna bielizna. - wtrącił z uśmiechem, a ja z obojętnością wzruszyłam ramionami i usiadłam na łóżku po turecku. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, gdy podałam mu wodę. 
Za jednym haustem wypił 1/3 zawartości butelki. - Dzięki. - dodał oddając mi butelkę z wodą i wzdychając od ulgi. 
Zakręciłam nakrętkę i odłożyłam butelkę na bok koło łóżka. 
Patrzyłam na jego zmasakrowaną zmęczeniem i działaniem alkoholu twarz, uśmiechnęłam się lekko.
- Zaśpiewasz coś dla mnie? - spytałam uśmiechając się uroczo do niego. 
Już kolejny dzień byłam w nastroju "heartbreaker".
- No nie wiem.. - odpowiedział ten podstępny, szczwany, stary lis. Aktorzyna..
- Ładnie proszę.. - odpowiedziałam uśmiechając się przy tym najbardziej uroczo jak tylko potrafiłam i nachyliłam się lekko ku niemu.
- A, co chciałabyś usłyszeć? - spytał na pewno nie patrząc mi w oczy, a wręcz sporo poniżej oczu, na biust. - Buddha for Mary? - dodał, a ja zagryzłam lekko dolną wargę ust. Ten utwór też chciałam usłyszeć, ale.. miałam inny.. ulubiony.
- Nie. - wymruczałam cicho starając się nawiązać z nim kontakt wzrokowy.
- A co? - spytał siadając wyżej, zakładając poduszkę za plecy i opierając się tak o ścianę. Dotknął dłonią mojego podbródka i przyciągnął mnie bliżej siebie. Usiadłam przy jego prawym boku i opierając się na ręce przy jego drugim boku. 
Wpatrywałam się w niego tym kokieteryjnym wzrokiem, którego nienawidzą inne kobiety, a gdy przysunął się i musnął raz moje usta.. uśmiechnęłam się.
- Bad Romance. *- wyszeptałam czując na moich ustach jego gorący, wciąż przesiąknięty alkoholem oddech. 
Zmarszczył lekko brwi patrząc mi tak z bliska w oczy.
- " Oh-oh-oh-oh-oooh-oh-oh-oooh-oh-oh-oh-oh...
Caught in a Bad Romance... - zaczął bardzo cicho i delikatnie tym swoim zachrypniętym głosem, który przyprawiał mnie o dreszcze za każdym razem, gdy go słuchałam.. nie tylko mnie, ale i tysiące słuchaczy.
Powtórzył ten fragment jeszcze raz i przeszedł do pierwszej zwrotki. - I want your love, I want your disease..
I want you open-mouthed and on your knees..
I want your love.. love, love, love..
I want your love ...  - z każdym następnym słowem śpiewanego kolejnego wersu jego spojrzenie stawało się coraz bardziej.. przepełnione tłumionym szaleństwem.
- Dalej.. - szepnęłam cicho, gdy zaczął bawić się kosmykiem moich włosów nawijając go sobie na palec i puszczając, po czym na nowo nawijać i rozpuszczać pozwalając swobodnie pokręcić się moim włosom i opaść na ramiona.
- I want your drama, the touch of your hand..
I want you leather-chocked and cuffed to my hand..
I want your love... - ciągnął dalej analizując przy tym każdy odkryty fragment mojego ciała. - I want your lovin' and I want your revenge,
You and me could write a Bad Romance..
I want your lovin' and, all your love is revenge
You and me could write a Bad Romance.. - śpiewał zmieniając powoli i nieznacznie swoje położenie. Podparł się na swoich kolanach, a dłońmi dotknął moich ramion, gdy ja jak w transie tylko wodziłam wzorkiem, nie mogąc zrobić nic więcej. 
Czułam swoistego rodzaju bezwładność, niemoc, gdy śpiewał ten utwór i chyba zdawał sobie z tego sprawę. - I want your horror, I want your design..
I make you beg as long as YOU'RE mine.
I want your love...  - położył nacisk na te dwa słowa, które jakby zmusiły mnie, by spojrzeć mu w oczy. 
Wiedziałam, że po tym wersie, tej zwrotki, będzie moja ulubiona część.
- I want your psycho, your vertigo kiss,
I want you.. in my bed, I'll.. make you sick..  - wyszeptałam cicho, gdy zbliżył się i śpiewał to do moich ust. 
Zbliżył się na jeszcze mniejszą odległość i namiętnie zaczął całować.
- " I want your love and I want your revenge..
I want your love, I don't wanna be friends.. " - zaśpiewał cicho do mojego ucha, gdy jego ręce zaczęły błądzić gdzieś po moim ciele.
- "Je ton amour,
Et je veux ton revange..
Ja ton amour.. " - zaśpiewałam i niemo westchnęłam, gdy pozostawiał mokry ślad po pocałunkach i ugryzieniach na całym ciele. - Prosiłam tylko o piosenkę.. - dodałam, gdy odrzucał mój szlafrok na bok i zdjął swoją koszulkę
Sięgnął po wodę, której upił kolejny duży łyk i zamyślił się na moment. 
Przez jego twarz przebiegł szaleńczy uśmiech i już wiedziałam, że coś planuje. Zaczęłam się powoli wycofywać, by uniknąć bezwłasnowolnego wzięcia udziału w jego, zapewne szalonym lub głupim pomyśle. 
Niestety było już za późno na ucieczkę. 
Zatrzymał mnie wolną ręką i usiadł na biodrach. - Boże.. uduszę się jak usiądziesz wyżej, na brzuchu. - syknęłam trochę niezadowolona, lecz oszczędzając energię na ewentualną ucieczkę przy najbliższej sposobności. 
Pochylił się przegryzając wargi moich ust. 
Przechylał powoli butelkę w moją stronę tak, że chłodna woda zaczęła spływać na mnie wolnym strumieniem. 
Nabrałam dużo powietrza do płuc i zaczęłam się pod nim wić, próbując nie krzyczeć.
- Spokojnie.. - wyszeptał z diabelskim spokojem i przywarł ustami do moich żeber, a gdy tylko dotknęłam dłońmi jego ramion przerwał na moment zakręcając butelkę i odrzucając ją gdzieś w głąb pokoju. 
Chwycił w jednej dłoni moje ręce w nadgarstkach i przygwoździł do poduszki nad moją głową. - Nie martw się, będę delikatny.. - wyszeptał i puścił moje dłonie, by odpiąć pasek spodni. 
Leżałam chwilę spokojnie, by dać mu złudne wrażenie pewności siebie, a gdy tylko jego obydwie dłonie zajęły się odpinaniem paska.. wykorzystałam sytuację, by przewrócić go na plecy i znaleźć się nad nim. 
W środku, nie byłam pewna, czy uda mi się to, co zaplanowałam, ale jednak.. udało się. 
Położył dłonie na moich udach zaciskając je na nich i nie pozwalając mi uciec. 
Przeciągnęłam się nad nim, by sięgnąć po chustkę leżącą przy łóżku.. no co? Nie spodziewałam się gości, a nie zdążyłam posprzątać całego mieszkania.
- Zamknij oczy.. - szepnęłam składając delikatny pocałunek na jego kości policzkowej, chcąc zawiązać mu materiał na oczach.
- Wiesz, że 'TO' jest nieuniknione? - zadał raczej retoryczne pytanie kąsając mnie w szyję, a ja uśmiechnęłam się z kocim spojrzeniem.
- Wiem. - odpowiedziałam zawiązując mu chustkę w formie przepaski na oczach. - Postaw tym razem tylko na zmysły.. - szepnęłam mu do ucha, a on uśmiechnął się szeroko i zamruczał jak taki duży kot.
- Dobrze. - odpowiedział zaczynając na nowo błądzić dłońmi po moim ciele z przegryzioną dolną wargą ust.
- Zaraz wracam. - szepnęłam wstając, lecz on złapał mnie za rękę przytrzymując przy nim.
- Po co. - spytał zaciskając trochę mocniej dłoń na mojej ręce, a ja klęknęłam mając pomiędzy swoimi kolanami jego biodra. 
Ujęłam w dłonie jego twarz i pocałowałam w usta.
- Zobaczysz.. - wyszeptałam tajemniczo całując go po twarzy i na koniec kąsając go lekko w żuchwę, po czym wstałam. - Puść mnie, zaraz przyjdę. - dodałam ciepłym tonem, a on? Naiwnie puścił moją rękę pozwalając mi odejść. Odsłonił jedno oko, gdy zeskakiwałam z łóżka. Klepnął mnie w pośladki i syknął poruszając znacząco brwiami i oblizując lubieżnie wargi. - Ej..! - powiedziałam lekko oburzona, choć z uśmiechem wygrażając mu palcem wskazującym.
Uwielbiał drażnić się ze mną w jakiejkolwiek formie
Zaśmiał się podpierając na łokciach, gdy ja większymi susami wybiegłam z sypialni i powędrowałam do łazienki, w której zamknęłam się na kluczyk. - Watashi wa anata o aishite imasu, Jared.** - powiedziałam cicho nasłuchując, czy nie idzie.
- Vaaan~.. - zawołał żałośnie moje imię z sypialni jak jakiś ranny jelonek. 
Zaśmiałam się cicho i podeszłam do umywalki, na której podparłam się dłońmi. 
Spojrzałam na odbicie w lustrze i dostrzegłam ciało pokryte ciemnoczerwonymi sińcami i śladami zębów. 
Po chwili rozległo się głośniejsze nawoływanie, które usiłowałam za wszelką cenę zignorować. 
Usiadłam na krawędzi wanny i zaczęłam wpatrywać się w zamknięte drzwi przez dłuższą chwilę, a gdy minęło już trochę uczucie euforii, postanowiłam wyjść z łazienki. 
Starałam się jak najciszej przekręcić kluczyk w zamku, jednak ustąpił z trudem i dźwiękiem przeraźliwie głośnym w moim mniemaniu, który nasilał się w mojej głowie jak piłeczka do ping ponga odbijająca się o panele w wyciszonym późną nocą domu. 
Odwagi łyk.. 
Nacisnęłam dłonią na klamkę bardzo powoli, czekając aż ustąpi pod jej ciężarem, po czym uchyliłam lekko drzwi, które niemiłosiernie zaskrzypiały. 
W duchu zaczęłam je przeklinać za to, że zapomniałam zadzwonić po znajomego, by je naoliwił. 
Panowała potworna cisza w mieszkaniu, aż ...
Dziwnie się czułam. 
Skradałam się na palcach, bardzo cichutko aż do kuchni, by przypadkiem ponownie, nie zwrócić na siebie uwagi Jareda. 
Otworzyłam lodówkę i nagle.. myślałam, że dostanę zawału! 
Aż poderwałam się z miejsca, w którym stałam.. 
Byłam wręcz przerażona, gdy spojrzałam przez ramię ...

Ciąg dalszy nastąpi...


----------------------------------------------------
* Song: 30 Seconds To Mars - Bad Romance (cover)
** Watashi wa anata o aishite imasu, Jared. - w Bardzo "wolnym" tłumaczeniu oznacza to "wiesz co, chyba kocham Cię, Jared" (padł mi telefon, na którym miałam zapisane dokładne tłumaczenie tego tekstu, lecz z pośpiechu zostawiłam ładowarkę w internacie - także, do 2 kwietnia jestem bez telefonu i pewnie dopiero 5 kwietnia (mniemam, że to piątek) dodam poprawne tłumaczenie tego zwrotu [zaczerpnięty został z anime, które kiedyś obejrzałam^^ ] ENJOY!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz