- Śpij, nie przejmuj się tym. - szepnął całując mnie w czoło i mocno
obejmując ramionami tak, jakby chciał ukryć mnie przed całym światem.
Piekły mnie oczy od łez i dławiły, a dreszcze jeszcze wstrząsały lekko moim całym
ciałem.
Zacisnęłam mocno powieki i przytuliłam się do jego
klatki piersiowej.
Słuchając bicia jego serca, zdałam sobie sprawę jak
łatwo podbił moje serce.
Jak łatwo wtargnął do mojego świata, zajął
wygodnie miejsce w moim sercu na ulubionym fotelu i zaparzył sobie kawę,
wykładając nogi na stolik stojący nieopodal.
Czy jest dla mnie ważny? Chyba t-tak..
Czy go kocham? Tego.. jeszcze nie wiem, ale to bardzo zbliżyło
nas do siebie.
Takie bynajmniej odniosłam wrażenie. - Śpij dobrze. -
wyszeptał prawie bezgłośnie gładząc mnie dłonią lekko po plecach.
Zasnęłam, nie wiem nawet kiedy.
Obudził mnie dźwięk przychodzącego
sms'a.
Nie otwierając jeszcze oczu szukałam telefonu i zanim napotkałam
tą cegłę, że tak nazwę to urządzenie.. zorientowałam się, że miejsce
obok mnie jest puste i już zimne.
Podniosłam się na łokciach
przytrzymując pościel na wysokości mostka.
- Jared? - zawołałam
wgłąb mieszkania, lecz nikt mi nie odpowiedział.
Usiadłam i przeczesałam
włosy palcami dłoni. Wzięłam czystą bieliznę i powędrowałam do
łazienki. Zaczynałam odczuwać ból całego ciała. Chyba godzinę siedziałam
w wannie relaksując się w gorącej wodzie z pianą po szyję. Wyszczotkowałam porządnie zęby i wyszłam ubrana tylko w bieliznę z
ręcznikiem zarzuconym na ramiona. Weszłam do pokoju, założyłam zwykłą, trochę za dużą
koszulkę z jakimś nadrukiem, krótkie jeansowe spodenki, białe skarpetki
przed kostkę i airmaxy. Miałam ochotę przejść się do parku, albo
gdziekolwiek.. suszyłam włosy ręcznikiem, gdy usłyszałam trzask drzwi.
Wystraszyłam się. - Jared, to Ty? - zawołałam przerażona na maksa.
Powoli wyszłam z pokoju zaglądając za osobą, która weszła do mojego
mieszkania. - To wcale nie jest śmieszne! Jared! - zawołałam i gdy
odwróciłam się w stronę kuchni, ktoś złapał mnie od tyłu zasłaniając
dłonią usta. Automatycznie złapałam swoimi dłońmi tę męską dłoń i
spojrzałam przez ramię z przerażeniem chcąc już krzyczeć o pomoc. -
Shannon, Ty idioto!!! - wykrzyczałam i uderzyłam go w ramię, gdy on
zaczął się zwijać ze śmiechu.
- Twoja mina! Bezcenna! - powiedział wyjąc ze śmiechu, a ja podparłam dłonie o biodra.
- Durny jesteś?! Myślałam, że to-... - zaczęłam, lecz urwałam w pół słowa.
- Mój brat? - spytał i poruszył znacząco brwiami.
-
T-Ta.. - skłamałam, a on podszedł do mnie blisko i specjalnie otarł się
swoim ciałem o moje. - Co Ty robisz? - spytałam unosząc wysoko brwi w
zdziwieniu i nie rozumiejąc jego dziwnych intencji.
- Zupełnie
nic. - odpowiedział z lekkim uśmiechem i poszedł do kuchni. - Chciałem
tylko zwrócić na siebie Twoją uwagę.. a tak poza tym, to zamykaj drzwi,
gdy bierzesz kąpiel. - powiedział biorąc filiżankę z kawą i włożył ją do
mikrofalówki, by podgrzać kawę.
- Aha. No a co TY tu robisz? Tak w ogóle, to gdzie jest Jared? - pytałam, a on wzruszył ramionami.
-
Musiał wyjść. Miał umówione spotkanie z Terrym, a mi kazał tu zajrzeć. -
odpowiedział. - Chociaż miałem nadzieję, że zdążę kiedy będziesz
jeszcze się kąpać.. - dodał znacząco unosząc lekko kąciki ust.
-
Spadaj zboczeńcu. - powiedziałam lekko rozbawiona pokazując mu język. -
Masz ochotę przejść się? - spytałam, a on zakrztusił się.
- W zależności gdzie, do łóżka zawsze. - odpowiedział poruszając znacząco brwiami.
Chyba wytwarzam jakieś Letomony (Leto + hormony przyciągające członków rodziny Leto).
- No na pewno.. Do parku czy gdzieś. - odpowiedziałam wywracając teatralnie oczami i wzruszając ramionami.
- A zamierzasz się malować? - spytał, a ja zmrużyłam złowrogo oczy.
- Sugerujesz, że jestem brzydka bez makijażu? - odpowiedziałam pytaniem na jego pytanie.
-
Nie, skąd, tego nie powiedziałem. - od razu zaprzeczył. - właściwie to
jesteś bardzo ładna bez i nie potrzeba Ci tych fluidów itp. - dodał, a
ja uśmiechnęłam się.
Facet to facet. Prawdziwy facet potrafi rozzłoszczonej kobiecie poprawić nastrój.
- To pomaluję się, żeby nie robić Ci wstydu w miejscu publicznym. - powiedziałam i puściłam mu oczko.
- Nie maluj się! - krzyknął jeszcze za mną, gdy powędrowałam do łazienki.
-
Za późno! - odkrzyknęłam wesoło i zamknęłam za sobą drzwi na klucz.
Nałożyłam na twarz podkład i spojrzałam sobie w oczy odbite w lustrze, opierając się
dłońmi o umywalkę.
Czułam się zmęczona, ale pragnęłam zaczerpnąć
świeżego powietrza i to nie z balkonu mojego mieszkania. Zaczęłam
rysować eyelinerem czarne kreski tuż przy rzęsach nadając oczom
"kociego" wyrazu. Wacikiem delikatnie starłam nadmiar fluidu i
przypudrowałam lekko twarz, by nie "świeciła się" do światła. Musnęłam
usta błyszczykiem, który wcisnęłam w jeansowe spodenki.Wyprostowałam
moje długie brązowe włosy używając trochę pianki nadającej włosom
objętości i pomalowałam paznokcie bezbarwnym lakierem nadając im
połysku.
Wyszłam z łazienki wkładając jeden koniec paska do szlufek w
spodenkach, który znalazłam w łazience, a pasował do tego outfitu i fullcap.
Shannon zagwizdał ilustrując mnie od góry do dołu. - Mogę tak wyjść? - spytałam i wzięłam zegarek, który zakładałam na prawą rękę.
-
Pewnie. - odpowiedział wkładając ciemne okulary przeciwsłoneczne na nos.
Otworzył przede mną drzwi i gestem ręki zaprosił na zewnątrz.
Zamknęłam
mieszkanie za nim na klucz upewniając się wcześniej, że powyłączałam
wszędzie światło i nic nie zostawiłam włączonego. Portfel, telefon i
klucze od mieszkania miałam w kieszeniach spodenek, które miałam na
sobie. - Wygodnie Ci tak? - spytał Shann patrząc na mnie.
Spojrzałam na
niego pytająco, gdy czekaliśmy na przed przejściem dla pieszych na
zielone światło.
- Że jak? - spytałam.
- No z telefonem i
portfelem w kieszeniach. - odpowiedział. - Mam pojemniejsze kieszenie,
mogę coś przechować Ci jeśli chcesz. - zaoferował się, a ja uśmiechnęłam
się.
- Poradzę sobie. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem
zabierając mu okulary i zakładając je. - Jak wyglądam? - spytałam, a on
zmarszczył lekko brwi. Zaświeciło się zielone światło dla pieszych więc
przeszliśmy na drugą stronę i skierowaliśmy się do parku.
-
Ładnie, bo to moje okulary. - skomentował starając się, by zabrzmiało
to szorstko, ale nie wyszło mu. Wyciągnął telefon i chciał zrobić mi
zdjęcie. - Wyślemy Słoikowi, niech go zazdrość zżera. - powiedział
szczerząc się w niecny sposób, a ja weszłam na huśtawkę i również
wyszczerzyłam zęby w uśmiechu pokazując "peace". *klik* - wysłane. -
stwierdził dumny. (Słoik, z ang. Jar = Słoik, Jared = Jar + ed)
- Pokaż. - powiedziałam i podeszłam do niego,
zdjęłam okulary trzymając w zębach oprawkę i zaglądając mu na telefon. -
Nooo.. może być. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- A teraz sweet focia! - powiedział robiąc krok do tyłu i robiąc mi z góry zdjęcie.
-
Przestań, to jest beznadziejne! Nie chcę takiego zdjęcia! - krzyczałam i śmiejąc się
próbując zabrać mu telefon z czego miał niezły ubaw. Założyłam jego okulary i
uwiesiłam mu się na ręce.
- Nie robię Ci zdjęcia, tylko nagrywam filmik. - powiedział, a ja otworzyłam lekko usta. - Powiedz coś do Jareda.
-
Jared, czekam na naleśniki robione przez Ciebie! - powiedziałam i
wyszczerzyłam się znów tak jak do zdjęcia wcześniej wysłanego również
pokazując "peace". - A teraz wyłącz to. - dodałam.
- Dobra. - odpowiedział i wyłączył.
- Co chcesz z tym zrobić? - spytałam zawieszając mu się na ramieniu.
- Wyślę Słoikowi - odpowiedział.
- Ale nie wrzucisz tego do internetu? - spytałam niepewnie, a on uśmiechnął się.
- Nie no co Ty, nie jestem moim bratem żeby to zrobić. - powiedział z delikatnym uśmiechem.
-
Dzięki. - odpowiedziałam i usiadłam na huśtawce, gdy on z kimś pisał
sms'y. - Z kim piszesz? Z Jaredem? - spytałam, a on kiwnął twierdząco
głową.
- Pyta gdzie jest ten plac zabaw. - odpowiedział rozbawiony
Shannimal.
Rozmawialiśmy tak przez dłuższą chwilę, a gdy on też po wielu moich prośbach huśtał
się lekko, przyszła jakaś pani z dzieckiem w wieku może 5-6 lat.
-
Chcesz się pohuśtać? - spytałam łagodnie chłopca zatrzymując moją
huśtawkę. Pokiwał twierdząco głową. - Jest Twoja. - odpowiedziałam
uśmiechając się do niego i schodząc z huśtawki.
- Dziękuję. - odpowiedziała jego mama, a ja machnęłam ręką na znak, że to nic takiego.
-
Nie ma za co. - odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech do chłopca. -
Chodź idziemy. - powiedziałam do Shannona, który wstał z huśtawki i
podszedł do mnie. - Pa. - powiedziałam do chłopca i pomachałam mu, a on
mi odmachał z uśmiechem.
- To było urocze. - powiedział.
- Mam nadzieję, że nie nagrywałeś tego wszystkiego? - spytałam podejrzliwie, a on uśmiechnął się.
-
Miałem dobrą miejscówkę na przyglądanie się temu, a nie na nagrywanie. -
stwierdził i zarzucił rękę na moje ramiona przyciągając mnie bliżej
siebie. - Idziemy na lody? - spytał, a ja spojrzałam na niego przez jego okulary.
- Wolę czekoladowego shake'a. - odpowiedziałam, a on uśmiechnął się.
-
Nie ma problemu. - odpowiedział.
Idąc do najbliższej budki z dobrymi
shake'ami. Przechodnie trochę dziwnie na nas spoglądali i szeptali między sobą, a gdy podeszły do nas jakieś trzy dziewczyny, uniosłam lekko brwi.
- Shannon Leto? - spytała jedna trochę niepewnie.
- Tak. - odpowiedział, a druga zapiszczała podając mu jego zdjęcie i długopis.
Btw. GDZIE ona to trzymała?! o.O
- Mogę dostać autograf? - spytała, a on uśmiechnął się w ten swój uwodzicielski sposób.
-
Jasne. - odpowiedział, zdjął rękę z moich ramion i podpisał zdjęcie.
Zrobiłam im też kilka zdjęć na prośbę dziewczyny i gdy miały już odejść,
jedna która miała na imię Lily przyglądała mi się uważnie.
- To.. Twoja dziewczyna? - spytała wskazując na mnie, a Shannon spojrzał na mnie w tym samym momencie co ja na niego.
-
Nie. - odpowiedziałam próbując powstrzymać uśmiech. - W sumie, to
pobraliśmy się kilka dni temu.. - dodałam, a Shannon przytaknął mi na co
dziewczynie wypadł długopis z dłoni. Stała z otwartymi ustami patrząc
to na mnie to na niego. Już zaczynaliśmy się dusić ze śmiechu.
- Żartujesz?! - spytała nie dowierzając, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
-
Pewnie, że żartujemy. - powiedział Shann obejmując mnie ramieniem. - To
moja przyszła bratowa. - dodał, a dziewczyna teraz cichutko zaśmiała
się lekko zdezorientowana.
- To też żart, tak? - spytała niepewnie, a Shannon pokręcił przecząco głową.
- Nie. Tym razem nie żartuję. - odpowiedział, a ja uderzyłam go lekko z pięści w ramię.
- Nie prawda, nie żartuj sobie w ten sposób. Chcesz żeby mnie wasze fanki zabiły? - spytałam go na poważnie, a Lily zmarszczyła srogo brwi.
-
My jesteśmy Echelonem, a nie fankami! - powiedziała oburzona, a ja
uniosłam brwi ponad okulary.
Interesujące.
Była trochę młodsza ode mnie. - I nigdy nie
zrobiłybyśmy krzywdy komuś ważnemu dla chłopaków z 30 Seconds To Mars! -
dodała, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Rozumiem.. ale nie
wszystkie są tak wyrozumiałe jak wy. - powiedziałam ściągając okulary i
kładąc dłoń na jej ramieniu z delikatnym uśmiechem. - Nie odbiorę ich
wam, jesteśmy rodziną. - powiedziałam patrząc na Shanna, który zrozumiał
co miałam na myśli. Było to nawiązanie do mojej przeszłości, gdy
przyjaźnili się z moją mamą.. i są dla mnie jak rodzina.
- Tak,
jesteśmy rodziną. Echelon. - powiedział Shannon zakładając okulary. - O! Znowu
zielone! - powiedział i ruszyliśmy przez pasy. - Miłego wieczoru
Echelonie! - zawołał wesoło, a dziewczyny mu pomachały. - Ja stawiam. -
powiedział kupując nam shake'i.
Nie protestowałam.
- Dzięki. - powiedziałam, gdy podał mi do ręki mojego o smaku czekoladowym.
Znowu szperał coś na internecie.
- A to podłe babska.. - wysyczał przez zęby i porozglądał się dookoła.
- Co jest? - spytałam znów się nachylając w jego stronę. - "Wie ktoś jak się nazywa dziewczyna, która spędziła dzisiejsze popołudnie z Shannonem L.?"
- przeczytałam na głos i uniosłam lekko brwi widząc nasze zdjęcia i to
nawet z teraz opublikowane, gdy podawał mi shake. - Co to jest? -
spytałam mrużąc lekko oczy.
- Pierwsza strona portalu
plotkarskiego. - odpowiedział i schował telefon. - W sumie to nie ma czym
się przejmować. - dodał jakby dla uspokojenia mnie.
- Przecież nie
przejmuję się tym. To Tobie podupadnie wizerunek "wiecznie wolnego". -
odpowiedziałam na wesoło i zaśmiałam się pod nosem.
- Ha ha.. bardzo śmieszne. - powiedział przedrzeźniając się ze mną. Upiłam łyk shake'a.
- Ha ha.. bardzo smaczne. - odpowiedziałam i wzięłam kolejny, tym razem większy łyk shake ze słomki. Na co on zaśmiał się.
- Idziemy? - spytał patrząc na zachodzące słońce. Kiwnęłam twierdząco głową.
- Pewnie. - odpowiedziałam i ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania.
Będąc na początku osiedla, na którym mieszkałam zatrzymałam się.
- Co jest? - spytał Shannon, a ja uśmiechnęłam się.
- Tutaj wystarczy, trafię sama do mieszkania. - odpowiedziałam, a Shann obejrzał się dookoła.
- Jay kazał odprowadzić Cię pod same drzwi. - powiedział, a ja zmarszczyłam lekko brwi.
- Czyli dzisiejsze popołudnie to było tylko wypełnianie poleceń Jareda? - spytałam lekko zawiedziona, a Shannon otworzył szeroko oczy.
- N-Nie! - odpowiedział, a ja odsunęłam się od niego.
- Wielkie dzięki. - wysyczałam przez zęby i ruszyłam szybciej w stronę mojego mieszkania.
-
Zaczekaj! To-.. to nie tak! On po prostu.. martwi się o Ciebie! -
powiedział Shannon, a ja zaczęłam biec. Próbował mnie dogonić, ale nie
doceniłam go. Dogonił mnie i złapał w pasie zatrzymując w swoich
ramionach.
- Chyba chce mnie kontrolować, a nie "martwi się o mnie"! - powiedziałam rozzłoszczona i rozczarowana.
- To nieprawda co mówisz. - zapewniał mnie i delikatnie odgarnął włosy z mojej twarzy za ucho.
-
Tak? A co jest prawdą?! - spytałam czując jak łzy cisnął się do moich
oczu.
Chwycił delikatnie mój podbródek i zwrócił w swoją stronę, abym
patrzyła mu w oczy.
- On Cię naprawdę kocha. - powiedział
zagryzając lekko dolną wargę ust i patrząc mi w oczy. - Z resztą.. nie
tylko on. - dodał ciszej i gdy miał mnie już pocałować, rozmyślił się i
przytulił mnie gładząc po włosach. - Chodź już do domu. - dodał po
chwili milczenia i pociągnął mnie za rękę w stronę mojego mieszkania.
Nie zamieniliśmy już słowa ze sobą do czasu, aż weszłam do mojego
mieszkania, a on stał w progu.
Zastanawiał się nad czymś.
- Nie wejdziesz? - spytałam, a on westchnął i pokręcił przecząco głową.
- Nie. Lepiej nie. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem.
-
Potrzebuję przytulić się teraz do kogoś. - powiedziałam wciąż z
czerwonymi oczami od łez. Westchnął ciężko, podszedł i przytulił mnie.
-
Ja już muszę iść.. - wyszeptał chcąc odsunąć się ode mnie na co mu nie pozwoliłam od razu, a po chwili w drzwiach stanął Jared. -
Mam występ z Antoine. - dodał, a ja puściłam go. Odsunął się i otarł
kciukiem łzę spływającym po moim policzku. - Nie płacz.. płacz sprawia,
że jesteś o 20% brzydsza. - dodał z uśmiechem, a ja pociągnęłam nosem po czym
prychając pod nosem ze śmiechu.
- Już to gdzieś słyszałam. - odpowiedziałam, a on pogładził mnie po głowie.
-
No to trzymaj się. Jeszcze się zobaczymy. - powiedział i wyszedł
mijając w drzwiach Jareda. - O, cześć. - powiedział do niego z uśmiechem
i wyszedł.
Jared zamknął za nim drzwi, a ja powędrowałam do
sypialni i zakopałam się w fałdach pościeli. Czułam się zdruzgotana tym
co mi powiedział Shannon. Nie miałam ochoty rozmawiać z Jayem.
Najpierw cieszę się, śmieję i po chwili wpadam w złość i płaczę. Chyba... coś ze mną nie tak.
-
Dostałem zdjęcie i filmik. - wyszeptał mi do ucha całując lekko skórę za
uchem. Nakryłam się pościelą wyżej, po sam kark. Westchnął ciężko. -
Zdejmij chociaż buty.. - wyszeptał odkrywając moje nogi, ściągając mi ze
stóp airmaxy i odkładając je na bok.
- Jestem zmęczona.. - szepnęłam, a Jared usiadł na krawędzi łóżka.
- Zmyj sobie makijaż, strasznie poniszczy Ci cerę jeśli tego nie zrobisz. - powiedział z troską.
- To będę brzydka. - odpowiedziałam i zaśmiałam się cicho, gdy zdałam sobie sprawę z tego o czym mówię.
-
Brzydką też będę Cię kochać. - powiedział i odkrył mnie, wziął na ręce i
zaniósł do łazienki, na co ja piszczałam i śmiałam się protestując.
Postawił mnie przed lustrem. - Spójrz jak makijaż Ci się rozmazał. - powiedział
wskazując na moje odbicie w lustrze.
Poczułam się senna, ale zmyłam
tapetę z twarzy.
- Zadowolony? - spytałam, a on zrobił minę jakby się zastanawiał.
-
Nie do końca. - odpowiedział i przewiesił mnie sobie przez ramię, po
czym poszedł do kuchni. - Musisz zjeść jakąś kolację. - dodał i otworzył
lodówkę. - Co chcesz zjeść? - spytał, a ja zaśmiałam się.
- Ciebie. - odpowiedziałam, a on spojrzał na mnie i uśmiechnął się w ten swój, w pewnym rodzaju cudowny sposób.
-
To później.. a teraz? Z czym chcesz kanapkę? - spytał, a ja specjalnie
przedrzeźniając się z nim podeszłam i usiadłam na blacie obok lodówki.
-
Z Tobą. - odpowiedziałam i puściłam mu oczko, na co on zaśmiał się
cicho i pokręcił głową z niedowierzaniem. - To będzie taka wegetariańska
kanapka jak Cię zjem. - dodałam i próbowałam zachować powagę walcząc z
uśmiechem wdzierającym się na moje usta. W efekcie po wybrzydzaniu co
nie chcę jeść, a co mogę zjeść otrzymałam kanapkę z plasterkiem sera
żółtego i ketchupem.
- Proszę. - powiedział podając mi kanapkę.
-
Lekko się zawiodłam.. ale w sumie może być. - powiedziałam biorąc kęs
kanapki. - Na męża kiedyś się nadasz. - dodałam zajmując się
pochłanianiem kanapki, a on opierał się obok mnie patrząc z uśmiechem
jak jem. - Chcesz gryza? Bo za chwilę nie będzie. - powiedziałam z
przekonującym spojrzeniem, a on znów się zaśmiał.
- Nie. Nie chcę.
Jedz. - odpowiedział i pocałował mnie w czoło. Zrobił nam herbaty i gdy
skończyłam jeść, przenieśliśmy się do salonu, gdzie siedząc pod kocem
oglądaliśmy film.
W sumie, to zrobiliśmy sobie wieczór filmowy.
- Nie śpij.. - szturchnął mnie lekko, gdy już mi się przysypiało. Przeciągnęłam się tylko i objęłam go.
-
Mhmm.. - wyszeptałam, a on znowu szturchnął mnie lekko. Otworzyłam lekko
powieki patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami. - Sprawia Ci to dziką
radość? - spytałam, a on pocałował mnie w policzek.
- Idź umyj zęby i spać. - powiedział, a ja uniosłam wysoko prawą brew.
- Co Ty, jesteś moim tatem, czy co? - spytałam, a on uśmiechnął się.
- Nie. Po prostu staram się dbać o Ciebie. - odpowiedział i gdy poszłam do łazienki on wyłączył telewizor i poskładał koc.
- Dobranoc. - powiedziałam rzucając się na łóżko w ubraniu.
-
Nie śpij w ubraniach, w których dzisiaj chodziłaś.. - powiedział
nachylając się do mojego ucha. - Przebierz się.. czy mam Ci w tym pomóc?
- spytał zadziornie przesuwając palcami po moich plecach, a ja obróciłam się na plecy.
- W sumie.. to poradzę
sobie. - powiedziałam rozpinając pasek i zsuwając z siebie spodenki,
rzuciłam je obok łóżka, tak samo zdjęłam koszulkę i skarpetki po czym
zakopałam się w pościeli. - A teraz dobranoc. - odpowiedziałam zamykając
oczy. - Gdybyś wychodził zamknij za sobą drzwi.. - dodałam cichutko, a
on po chwili runął na moje łóżko obok mnie, gdy pogasił wszędzie światło
i zamknął drzwi na klucz.
- Dobranoc. -odpowiedział zakładając kosmyk moich włosów za ucho i całując lekko w czoło i usta.
Dziwnie nadopiekuńczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz