Podniosłam się
szybko z przerażeniem do pionu o dziwo wynurzając się z wody. Oddychałam
ciężko, po chwili zdając sobie sprawę z tego, że lada moment utopiłabym się.
Przetarłam dłońmi twarz z wody i rozejrzałam się dookoła. Byłam w swoim
mieszkaniu, w swojej łazience. Wykąpałam się, i gdy wyszłam z wanny
dokładnie osuszyłam. Owinęłam się w ręcznik i powędrowałam do salonu
stawiając ostrożnie stopy pomiędzy porozrzucanymi kartkami, zeszytami i
tym podobnymi rzeczami. Robiłam wielki porządek, a raczej przeglądałam
stare rzeczy i wspominałam. Założyłam bieliznę, a ręcznik odrzuciłam na
fotel. Powędrowałam powoli do kuchni i nalałam sobie szklankę mleka.
Cały czas miałam przed oczami tego chłopca.
Jak miał na imię?
Co on tam robił?
Dlaczego tam się znalazł?
I dlaczego na całym ciele miał wytatuowane moje marzenia?
I ten dziwny wygląd ... jakby ludzki eksperyment, który wpadł w ręce tatuatora.
To dopiero był początek moich rozmyślań, lecz z drugiej strony, nie zamierzałam poświęcać temu więcej czasu. Mam ważniejsze sprawy wymagające poświęcenia uwagi.
Jak miał na imię?
Co on tam robił?
Dlaczego tam się znalazł?
I dlaczego na całym ciele miał wytatuowane moje marzenia?
I ten dziwny wygląd ... jakby ludzki eksperyment, który wpadł w ręce tatuatora.
To dopiero był początek moich rozmyślań, lecz z drugiej strony, nie zamierzałam poświęcać temu więcej czasu. Mam ważniejsze sprawy wymagające poświęcenia uwagi.
Wypiłam
zawartość szklanki do dna i odłożyłam ją do zlewu. Idąc do salonu
podkręciłam temperaturę ogrzewania do 25 stopni Celsjusza. Nie lubiłam
przebywać w chłodnych pomieszczeniach. Jestem raczej ciepłolubna, choć w
zimie na snowboard zawsze bardzo chętnie wyjeżdżam lub na wieczorne
spacery.
-
No więc.. czas to ogarnąć. – powiedziałam sama do siebie stając w progu
salonu z dłońmi podpartymi o boki i wodząc wzrokiem po zawalonym
papierami pokoju. Zgarnęłam wszystko z podłogi na jedną wielką stertę,
po czym zrzuciłam dłonią wszystkie kartki ze szklanego blatu stolika i
ze skórzanej, czarnej sofy, a następnie usiadłam na środku puchowego
dywanu i zaczęłam wszystko przeglądać, układając na kilka stosów,
równiutko poskładanych kartek, każda ze swoim przeznaczeniem.
Zatrzymałam
wzrok na starym, posklejanym taśmą bezbarwną liście miłosnym od
chłopaka z dawnej klasy, który już wcześniej raz został podarty. List
oczywiście. Czytałam go z lekkim uśmiechem na ustach. Wtedy byłam zajęta
popularnością, graniem w koszykówkę i byciem „sławną”.. to było
zabawne, lecz niewątpliwie fajne przeżycie. Może to, że idąc korytarzem i
być pokazywana palcami, nie należało do najprzyjemniejszych, lecz
ludzie zazdrościli. Fakt. Przez poświęcenie się koszykówce, opuściłam
się w nauce miałam przez to problemy, a kontuzja, poznanie
nowej macochy.. to było zbyt wiele by skończyć ostatnią klasę,
maturalną szkoły średniej.
Po jakichś dwóch, czy trzech godzinach udało mi się wszystko poskładać na kilka stosów kartek.
Po jakichś dwóch, czy trzech godzinach udało mi się wszystko poskładać na kilka stosów kartek.
-
No.. od razu lepiej. - powiedziałam dumna sama z siebie ogarniając
wzrokiem pokój. Rozpierała mnie duma, bo w końcu, udało mi się ogarnąć ten "epicki" nieład.
Jutro posprzątam resztę, teraz bynajmniej można przejść spokojnie nie narażając się na wywrócenie, czy zniszczenie czegoś ważnego.
Zaburczało mi w brzuchu.
Powędrowałam do kuchni i przegryzłam chrupki chleb żytni popijając kolejną szklanką mleka. Poczłapałam do pokoju, zaścieliłam łóżko, zgasiłam światło i po chwili zakopałam się w grubych fałdach pościeli pozwalając odpocząć wymęczonemu ciału i umysłowi.
Jutro posprzątam resztę, teraz bynajmniej można przejść spokojnie nie narażając się na wywrócenie, czy zniszczenie czegoś ważnego.
Zaburczało mi w brzuchu.
Powędrowałam do kuchni i przegryzłam chrupki chleb żytni popijając kolejną szklanką mleka. Poczłapałam do pokoju, zaścieliłam łóżko, zgasiłam światło i po chwili zakopałam się w grubych fałdach pościeli pozwalając odpocząć wymęczonemu ciału i umysłowi.
-
Jutro będzie lepszy dzień.. - szepnęłam cicho sama do siebie i ostatni raz spoglądając na zdjęcie psa oddałam
się w ręce Morfeusza, który przeniósł mnie do swojej magicznej krainy
snów, gdzie byłam wolna od wszystkiego ... i to ja, sprawowałam władzę nad
tym co się dzieje, gdzie i w jaki sposób. Lubiłam tą sferę ludzkiego życia. Czyż sen i
marzenia nie są cudowne? Zdecydowanie, chciałabym zamieszkać w jednym z
moich snów na dłużej niż jedną noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz