Z góry przepraszam za używanie wulgaryzmów
oraz jeśli ktokolwiek uzna treść za gorszącą, obraźliwą czy cokolwiek
tam innego. Swoboda tworzenia, huh?
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Nie będziesz krzyczeć o pomoc? - wyszeptał złośliwie do mojego ucha
podciągając czarny materiał wyżej i wsuwając pod niego swoją dłoń.
Zatrzymałam ją mocnym chwytem, gdy tylko chciał dotknąć biustu.
-
Nigdy. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. - Nie pozwalaj sobie. -
dodałam i chciałam uderzyć go z kolana w brzuch, lecz pokręcił przecząco
głową blokując cios.
- Tak się nie ucz. - odpowiedział wpijając się mocno w
moją szyję. Zapierałam się rękami jak tylko mogłam, ale jestem tylko
dziewczyną. Bezsilną i słabą bez jakiejkolwiek broni przy sobie. Usłyszałam czyjeś
kroki na schodach. Wybawienie?
- Udało się uratować pizzę, choć
tak naprawdę to-.. - powiedział Mike otwierając drzwi i zamarł. - Co wy
tu-... ? - dodał, choć nie skończył mówić, a ja korzystając z chwili nie uwagi Jareda, wzięłam w
miarę możliwości silny zamach i przywaliłam mu z pięści w twarz, zwalając go tym na podłogę. Po
chwili zeszłam z sofy kierując się do drzwi, tak jakby nic się nie stało.
- Ty suko.. -
wysyczał przez zęby rozzłoszczony Jared podnosząc się na rękach do
siadu. Starł wierzchem dłoni stróżkę krwi, która sączyła mu się z dolnej
wargi ust.
- Odwdzięczam się. - odpowiedziałam mu słodkim głosikiem, lecz z pogardą patrząc na niego, a opuszkiem palca dotykając delikatnie sińca pod okiem.
- A-aa.. - wyjąkał Mike, gdy przechodziłam obok.
- To ja już będę szła. - powiedziałam z niepewnym uśmiechem, a Mike odwrócił się za mną.
- To było supeer! - wydarł się na pół domu z ekscytacją.
-
Nie te drzwi. - powiedział Tom stojąc z założonymi rękami na klatce
piersiowej. - Na drugim końcu korytarza, tamte po prawej. - dodał, a ja
uśmiechnęłam się do niego, lecz on nie odwzajemnił uśmiechu.
-
Gniewasz się na mnie? - spytałam spoglądając na niego spod czarnych,
pomalowanych maskarą rzęs. Podszedł i bez słowa przytulił mnie.
Otworzyłam szeroko oczy i tylko stałam rozglądając się po suficie
korytarza, wszystkim dookoła.
- Dlaczego nie wołałaś mnie o pomoc? Przyszedłbym natychmiast. - wyszeptał, a ja odsunęłam się lekko od
niego. - Przepraszam. - dodał spoglądając na mnie. Widział moje
zmieszanie całą tą sytuacją.
- M-Muszę już iść. - odpowiedziałam niepewnie uciekając gdzieś wzrokiem. Wyszłam pierwsza z domu.
-
Odwiozę Cię. - powiedział, gdy przechodziłam obok niego. Wyprzedził mnie i stanął obok samochodu otwierając mi drzwi od strony pasażera.
Wsiedliśmy i po chwili jechaliśmy już w stronę centrum
miasta. Oparłam policzek o dłoń i patrzyłam na szybko przemijające za
oknem światła ulic. Nie odzywałam się. Niezbyt chciałam rozmawiać z nim teraz. Nie
wiedziałam co czuję, co się ze mną dzieje w tym momencie. To wszystko..
eh.. jest dziwne. W pewnym sensie przytłacza mnie. Sprawia, że czuję się dziwnie. Nie ogarniam tego.
Staliśmy na czerwonym świetle w
niewielkim korku. - Wiesz-.. - zaczął mówić i nagle urwał. Spojrzałam na
niego. Zagryzał dolną wargę ust i ściskał dłońmi mocniej kierownicę
samochodu.
- Hm? - mruknęłam, a on przez krótką chwilę oderwał wzrok od świateł drogowych i spojrzał na mnie, po czym wrócił wzrokiem na czerwone światło.
- Van.. możesz mi powiedzieć jak-... masz na nazwisko? - spytał, a ja uniosłam lekko brwi.
- Czemu tak nagle o to pytasz? - odpowiedziałam pytaniem na jego pytanie trochę zdziwiona.
-
Chcę się w czymś.. nie-.. - zaczął mówić, lecz nie potrafił ubrać tego
teraz w słowa. - Jest mi to potrzebne. - odpowiedział chyba najprościej
jak tylko mógł i spojrzał na mnie wzrokiem biednego misia. Uśmiechnęłam się do niego
lekko.
- Farewell. Vanessa Farewell. - odpowiedziałam po chwili, a on
nie odpowiedział już nic. Tylko uśmiechał się delikatnie przy włączonym
radiu samochodowym. - Skręć przy Hill Street. - dodałam,
gdy przejeżdżaliśmy niedaleko mojej dzielnicy, w której mieszkałam.
- Więc mieszkasz przy Jewelry District? - Spytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Zatrzymał
się tuż pod wejściem do mojego bloku. Zatrzymał się, choć nie wyłączał
samochodu. Zaciągnął hamulec ręczy, wrzucił "luz" i położył obydwie ręce na kierownicy.
Spojrzał na mnie z dziwnie promiennym uśmiechem. W radiu włączyli
piosenkę Katy Perry - Teenage Dream.
- I finally found you.. My
missing puzzle piece.. - zaśpiewał mi prostując się i po chwili położył swoją dłoń na czole, a
ja jedynie przechyliłam głowę lekko w lewo. - Znalazłem Cię w końcu. -
dodał szeptem, a ja w dalszym ciągu nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Przepraszam, ale.. nie rozumiem o co Ci chodzi. - powiedziałam niepewnie, a on uśmiechnął się lekko.
-
Nie wiem czy pamiętasz pewnego chłopaka z kolonii.. - powiedział patrząc
mi prosto w oczy. Zaczęłam w pamięci śledzić wszystkie osoby z kolonii,
które poznałam. - Zachód słońca nad jeziorem. Kajak. Dwójka dzieciaków,
które wyryły serce na starym dębie i przerażające dzikie kaczki, które
zaatakowały ich kajak. - dodał, a ja otworzyłam szerzej oczy.
- To
Ty?! - spytałam zszokowana, a on zaśmiał się i niepewnie zbliżył się do mnie.
Pocałował lekko w prawą skroń tuż nad brwią. - Ale-.. jak? To Ty nie
byłeś blondynem? - spytałam nie dowierzając własnym oczom.
- Byłem. - odpowiedział dumny i znów poprawił swoją i tak idealnie ułożoną grzywkę.
- Nie wierzę! - powiedziałam wesoło, a Tom westchnął przeciągle.
-
To uwierz. - odpowiedział, a ja pokręciłam przecząco głową z
niedowierzaniem i szerokim uśmiechem. - Myślisz, że dlaczego chciałem
Twój numer? Zabrać Cię ze sobą na próbę i w ogóle? - spytał, a ja
zamknęłam powieki.
- Bo grasz na perkusji? - powiedziałam to, co mi ślina przytoczyła na język.
- No niee.. - powiedział jakby przerażony i zamarł, a ja obejrzałam się od razu i spojrzałam za siebie.
-
Co?! Coś jest za moimi plecami?! - pisnęłam lekko przerażona. Lekko przerażona? Wystraszył mnie!
Prawie weszłam na jego fotel rozglądając się za tym, co mogło być za moimi
plecami.
- Nadal boisz się "tego"? - spytał, gdy spadłam na jego kolana. Doskonale wie o tym, że boję się "Tego".. a "To" w naszym znaczeniu to strach przed clownami. Uniosłam na niego wzrok.
- Nie strasz mnie tak! - warknęłam marszcząc lekko brwi i siadając mu na kolanach.
-
Tak, taak.. - odpowiedział z uśmiechem obejmując mnie ramionami i przyciągając blisko do siebie. Oparł podbródek
na moim barku. - Myślałaś, że umówiłem się z Tobą bo chciałem Cię
przelecieć, czy coś? - spytał, a ja oparłam głowę o jego tors zmuszając
go tym samym, by uniósł swoją głowę wyżej, nie opierając się już o mnie. Nic
nie odpowiedziałam. - Tak też mi się wydawało. - szepnął biorąc głębszy
wdech. Schował mnie w swoją rozpinaną bluzę. Było mi tak ciepło, że
zrobiłam się senna, a jego łagodne, choć niewątpliwie męskie perfumy
działały na mnie również usypiająco.
- Jak mnie rozpoznałeś? - spytałam przebudzając się na moment.
- Przeczucie. - odpowiedział naturalnie, gdy obróciłam się lekko w jego stronę, a on na nowo zamknął mnie w swoich ramionach.
- A gdybym to nie była ja? - spytałam unosząc na niego swój przenikliwy wzrok. Spojrzał na mnie z nieukrywanym uśmiechem zadawolenia i trącił mój nos palcem wskazującym.
-
Nie było takiej opcji. - odpowiedział łagodnym tonem i z delikatnym
uśmiechem przytulając mnie ostrożnie jak dużą maskotkę. Dużą maskotkę z
kruchego szkła. Find me and destroy me.
O boziu... rozkręca się! Naprawdę ciekawy pomysł ze wspolną przeszłością!
OdpowiedzUsuń